Stojković: Damy z siebie wszystko!
- Bylibyśmy niezwykle niepoważni, jakbyśmy z całą pewnością stwierdzili, że na 100 procent wygramy rywalizację z Rhein-Neckar. Żadna drużyna na tej planecie nie może przysiąc, że zdoła pokonać „Lwy” – powiedział przed sobotnim meczem Ligi Mistrzów kołowy Vive Targów, Rastko Stojković.
W środę gładko wygraliście z Piotrkowianinem, ale czy jesteś w pełni zadowolony z tego co pokazaliście w meczu wyjazdowym?
Rastko Stojković: - To nie był nasz najlepszy mecz, ale najważniejsze, że wyszliśmy z niego zwycięsko. Po tym poznaje się silną drużynę, że nawet gdy nie gra dobrze, to potrafi wygrać z każdym. Nie jestem jednak usatysfakcjonowany zarówno tym co pokazałem w Piotrkowie oraz tym co zaprezentował cały zespół. Wydaje mi się, że już trochę myśleliśmy o wielkiej rywalizacji, która czeka nas w sobotę z Rhein-Neckar Lowen.
Czyli na jaką ocenę zaliczyliście ostatni sprawdzian przed „Lwami”?
- Nie można powiedzieć, że mecz z Piotrkowianinem był ostatnim sprawdzianem przed rozgrywkami Ligi Mistrzów. Przeciwnik był zupełnie innej klasy, dlatego nie ma żadnego sensu ocenianie tego spotkania pod kątem sobotniej rywalizacji. Najważniejsze jest jednak to, że wszyscy jesteśmy zdrowi po środowym wyjeździe.
A wygląda na to, że Rhein-Neckar znajduje się w niezłej formie. W środę minimalnie przegrali oni z THW Kiel 22:23.
- I to się nazywa prawdziwy test przed Ligą Mistrzów! Rhein-Neckar w środę zmierzyło się na samym szczycie Bundesligi z THW Kiel. Na tę rywalizację można popatrzeć z różnych aspektów. Z jednej strony „Lwy” mogą być zmęczone po bardzo zaciętym meczu. A z drugiej strony mogło to być doskonałe przetarcie przed naszym spotkaniem. Musimy poczekać do soboty i się przekonać co będzie prawdą.
Co jest zatem mocną stroną waszych najbliższych rywali?
- Oni są po prostu silni. W ich przypadku nie można mówić o konkretnych ogniwach. „Lwy” są niewiarygodnie mocne jako drużyna. Niemcy w swojej kadrze mają dużo znanych szczypiornistów, ale prawda jest też taka, że same nazwiska nie wygrają meczów. Zarówno my, jak i oni, będziemy mieli swoje szanse na wygraną. Jestem pewien, że nasza drużyna w sobotę da z siebie wszystko. Wierzę, że to wystarczy do zwycięstwa.
„Lwy” mają w ogóle jakieś słabe punkty?
(śmiech) - To ciężko powiedzieć! Każda drużyna ma swoje słabe strony. Czasami się je odnajdzie, a innym razem ta sztuka się nie udaje. To jest właśnie sport.
W sobotę jednak wy będziecie mieli ogromne wsparcie w postaci zapełnionej co do ostatniego miejsca Hali Legionów.
- To jest nasz duży atut. Nasi kibice są wspaniali, ponieważ w każdej chwili są dla nas wielkim oparciem. Przez cały czas wspierają nas doskonałym dopingiem, który jest niezwykle pomocny w podczas gry.
Nie czujecie presji kibiców? Po remisie w Karlsruhe chyba nikt nie wyobraża sobie, że w weekend nie zwyciężycie „Lwów”.
- Wszyscy oczekują, że wygramy mecz z „Lwami”. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że Niemcy mają wspaniałą ekipę. Jedyne co możemy obiecać przed spotkaniem, to fakt, że damy z siebie wszystko. Bylibyśmy niezwykle niepoważni, jakbyśmy z całą pewnością stwierdzili, że na 100 procent wygramy rywalizację z Rhein-Neckar. Żadna drużyna na tej planecie nie może przysiąc, że zdoła pokonać „Lwy”.
W Kielcach mieszkasz już od około pół roku. Jak się tu czujesz?
- Kielce bardzo mi się podobają. Cieszę się, że znalazłem tutaj swoje miejsce. Czuję się w Kielcach prawie jak w domu.
A jak Rastko Stojković spędza wolny czas?
- Wprawdzie nie mam zbyt wiele wolnego czasu, bo mam dwójkę dzieci (śmiech). Gdy jednak go trochę znajdę, to lubię sobie siąść ze znajomymi i wypić kawkę. Ludzi z Bałkanów charakteryzuje to, że bardzo lubią kawę. (śmiech)
A kolegów z Serbii w Kielcach masz co niemiara!
- Oj tak! (śmiech) Do Vive ostatnio dołączył Dragan Tubić. W Koronie są Aleksandar Vuković i Nikola Mijailović. Często spędzamy razem czas. „Vuko” i Nikola są w Polsce o wiele dłużej niż ja, dlatego są moimi przewodnikami po kraju. Kilka tygodni temu wybraliśmy się nawet na małą wycieczkę krajoznawczą.
A może widziałeś już ich w akcji w czasie meczu Korony?
- Niestety jeszcze nie. Przez te pół roku musiałem najpierw całkowicie zadomowić w Kielcach. Ale teraz już znalazłem swojej miejsce. Myślę, że niedługo obejrzę chłopaków na meczu. Niech tylko skończy się ta zima! (śmiech) Jest jeszcze dla mnie o wiele za zimno, aby wybrać się na spotkanie na świeżym powietrzu. (śmiech)
Rozmawiał Mateusz Kępiński
Wasze komentarze