Moszczyński: Bogdan nie musi ingerować
- Jestem zdrowy, wreszcie! Kolano mi nie dokucza, nie ma żadnych negatywnych skutków urazu. Bardzo się cieszę, że mogę już grać. Ale wielką formą nagle, niestety, nie błysnę - mówi rekonwalescent Vive Targów, Damian Moszczyński.
Najważniejsze pytanie - jak się czujesz po kontuzji?
- Bardzo dobrze! Z kolanem na szczęście nie dzieje się nic złego, nie odczuwam żadnych negatywnych skutków urazu. Wszystko jest w porządku. Cieszę się, że wreszcie mogę grać.
Dużo brakuje do optymalnej dyspozycji?
- Na pewno sporo. Ale jestem zadowolony, że wszystko idzie stopniowo do przodu. Nie mogę zapominać, że ten okres bez gry był naprawdę długi, miałem prawie 5 miesięcy przerwy. Nagle nie błysnę więc wielką formą, to jest niemożliwe, to nie nastąpi z dnia na dzień. Ale czuję, że jestem na dobrej drodze.
Dziś gracie w Piotrkowie. Trudno było wam się skupić na tym spotkaniu, mając w perspektywie sobotni mecz z Rhein-Neckar?
- Raczej nie. Przecież nie gramy tylko i wyłącznie w Lidze Mistrzów, ale też w lidze polskiej czy Pucharze Polski. To na pewno jest zespół innej rangi niż "Lwy", sam przebieg meczu też z pewnością będzie inny, ale podchodzimy do spotkania bardzo poważnie. Chcemy pewnie zwyciężyć.
Jest coś, co wyróżnia zespół Piotrkowianina?
- To waleczna drużyna. Szczególnie dobrze gra na własnym terenie, o czym przekonała się choćby Wisła Płock, która straciła tam punkty. Na pewno gospodarze nie wyjdą też z nastawieniem, że "przyjeżdża Vive i oddajemy mecz za darmo". Będą walczyć.
To lepiej, że przed "Lwami" gracie w środku tygodnia jeszcze mecz ligowy? Może wolelibyście mieć jednak ten tydzień przerwy na przygotowania do ważniejszego spotkania?
- Osobiście uważam, że mecz jest najlepszym treningiem, dlatego cieszy mnie to, że gramy z Piotrkowem. Kto wie, może taka dłuższa przerwa wprowadziłaby tylko niepotrzebną dodatkową nerwowość? A tak nie mamy czasu za dużo myśleć o meczu. To optymalne rozwiązanie.
Z Niemiec dochodzą informacje o tym, że Rhein-Neckar jest w naprawdę dobrej formie.
- To bardzo groźny przeciwnik, wiemy o tym doskonale. Czołowa drużyna Bundesligi, najlepszej ligi na świecie. Ale to tylko ludzie. Nie możemy obawiać się, że przegramy, że przyjeżdża taki silny zespół... Z wiarą w swoje umiejętności możemy zmierzyć się z nimi jak równy z równym. Pokazaliśmy już przecież, że sporo potrafimy - zremisowaliśmy w Karlsruhe, ale wygraliśmy też inne mecze Ligi Mistrzów. Kwestia odpowiedniego przygotowania do meczu - ale nie fizycznego, bo tu już niewiele można zrobić, lecz mentalnego. Chciałbym, żebyśmy po spotkaniu byli mile zaskoczeni patrząc na końcowy rezultat.
Eksperta od przygotowania mentalnego macie wybornego - Bogdana Wentę. Ale czy trener faktycznie musi was dodatkowo mobilizować?
- To raczej wspólne przygotowania. Bogdan wie jak nas przygotować, ale nie musi specjalnie ingerować. Mieliśmy już styczność z "Lwami", znamy ten zespół, wiemy czego się spodziewać. I wiemy też, jak do tego meczu podejść.
Zaskoczyła was ilość chętnych, która chciała na żywo obejrzeć sobotni mecz w Hali Legionów? Mówi się o kilkunastu tysiącach.
- Taki hit w Polsce zdarza się rzadko. Przyjeżdża świetny zespół, ze świetnymi zawodnikami. I to naszymi rodakami. Do Karola Bieleckiego, który kilka lat grał w Vive, wiele osób ma tutaj ogromny sentyment. Bardzo fajnie, że między innymi za sprawą takich spotkań rośnie popularność szczypiorniaka.
W takich chwilach szkoda, że ta hala nie jest jednak większa...
- Na pewno, to ogromna frajda, że w Kielcach coraz więcej osób interesuje się piłką ręczną. Nas, zawodników bardzo to cieszy. I to będzie rozwijać się jeszcze bardziej, jestem tego pewien.
Ciężko było scalić zespół po przerwie styczniowej? Połowa drużyny trenowała przecież w Kielcach, a druga była na mistrzostwach Europy.
- Nie ma co ukrywać, że delikatne zachwiania były. Ale każdy wiedział po co wraca do Kielc i z każdym dniem jest coraz lepiej. To były zresztą naprawdę lekkie zawirowania. Wszystko jest już w porządku.
Byłeś w grupie, która trenowała na miejscu pod okiem Tomasza Strząbały. To był dobry okres?
- Jak najbardziej. Poświęciliśmy dużo czasu na przygotowanie kondycyjne i siłowe, co szczególnie na mnie dobrze wpłynęło po takiej przerwie w grze. To był bardzo dobry i solidny trening.
Rozmawiał Tomasz Porębski.
Damian Moszczyński wreszcie może "poczuć" parkiet