Kotliński: Cieszyć ludzi – to jest nasz cel
- Zagraliśmy dzisiaj świetnie w obronie i w dużej mierze temu właśnie zawdzięczamy nasze wysokie zwycięstwo. Podejrzewam jednak, że jutro tak łatwo już nie będzie, a Chrobry postawi nam znacznie wyżej poprzeczkę – mówi bramkarz Vive Targów Kielce, Kazimierz Kotliński.
Po ponad dwumiesięcznej przerwie piłka ręczna znów wróciła do kieleckiej Hali Legionów. Kibice się za wami stęsknili, ale wygląda na to, że wy za nimi również, bo dzisiaj zapewniliście im niesamowite widowisko.
- Bardzo się cieszymy przede wszystkim z tego, że znów na nasz mecz przyszło tak dużo osób. Chcieliśmy już wrócić do ligi, by ponownie rozgrywać nasze spotkania. Pierwszy mecz pokazał, że jesteśmy zdeterminowani do tego, aby wygrywać i dalej wykonywać swoją ciężką pracę. Cieszymy się z tego zwycięstwa. Zrobiliśmy kolejny krok do osiągnięcia założonych przez nas celów.
Wasz dzisiejszy rywal nie zawiesił wam wysoko poprzeczki, dzięki czemu była okazja do przećwiczenia wcześniej wypracowanych schematów gry. Wreszcie mogliście wystąpić w pełnym składzie i potrenować różne ustawienia oraz warianty rozgrywania akcji.
- Na pewno tak. Wiadomo, że po tak długiej przerwie trzeba było każdego z zawodników „wypróbować” na swojej nominalnej pozycji. Dzisiaj zagraliśmy prawie całym składem czternastu zawodników i co bardzo ważne – nie złapaliśmy żadnej kontuzji. Dlatego z optymizmem spoglądamy na kolejne spotkania.
Co okazało się kluczem do odniesienia tak wysokiego zwycięstwa?
- Z pewnością obrona. Przez całą przerwę zimową ćwiczyliśmy naszą grę defensywną i niezwykle cieszy to, że nasza postawa w tym elemencie była dzisiaj bardzo dobra. Wiadomo, że im szczelniejsza obrona, tym bramkarzowi po prostu gra się lepiej, bo może odbijać więcej piłek. Stąd też dziękuję bardzo chłopakom za wsparcie, jakiego mi udzielili. W dużej mierze to właśnie dzięki nim puściłem tak mało bramek. Na dodatek grając dobrze w defensywie można wyprowadzać skuteczne kontry, co dzisiaj także zadziałało. Z takiej gry jesteśmy właśnie znani i tak też zagraliśmy.
Koledzy ci pomagali, ale sam również zaprezentowałeś kilka wyśmienitych interwencji. Jak oceniasz swoją dyspozycję po wyleczeniu kontuzji kolana?
- Powoli wracam do tej pełnej formy. Myślę, że z każdym dniem, treningiem i meczem powinno być w moim przypadku coraz lepiej. Ze zdrowiem jest już wszystko w porządku, więc na całe szczęście nie ma już żadnych powodów do obaw. Długo borykałem się z kontuzją, ale na chwilę obecną wszystko jest już dobrze.
Już w półfinale rozgrywek o Puchar Polski trafiliście na zespół Wisły Płock. To dobrze, czy źle, że spotkacie się z nimi tak wcześnie?
- Ciężko powiedzieć. Wyszło podobnie jak w zeszłym roku. Wtedy też graliśmy z Wisłą w półfinale. My nie mamy wpływu na losowanie, więc raczej nie zaprzątamy sobie tym głowy. Trzeba po prostu grać swoje, bez względu na to, czy to będzie Wisła Płock, czy też inny przeciwnik.
Okazję do tego, by grać „swoją” piłkę ręczną będziecie mieć już jutro. Myślisz, że zespół z Głogowa zaprezentuje się w piątek lepiej, niż w dniu dzisiejszym?
- Na pewno tak. Pewnie sztab szkoleniowy Głogowa dokładnie przeanalizuje to spotkanie, a zawodnicy wyciągną odpowiednie wnioski. Myślę, że nieco inaczej podejdą do jutrzejszego – ważniejszego dla nich, pojedynku. Bez względu jednak na to, musimy dalej robić swoje, a nie zastanawiać się, czy przeciwnik zagra lepiej, czy też gorzej. Cieszyć ludzi, którzy przychodzą nam kibicować – to jest nasz główny cel.
Rozmawiał Grzegorz Walczak