Była walka, zacięcie i nieprawdopodobne zaangażowanie. Ale to nie wystarczyło na Barcelonę
Po ogromnej walce, nieprawdopodobnych emocjach i pokazie piłki ręcznej momentami na galaktycznym poziomie, ekipa Vive Tauronu Kielce nie podołała w półfinale Ligi Mistrzów zespołowi FC Barcelona Handbol. Katalończycy wygrali 33:28 (16:14) i zagrają w niedzielę o trofeum, zaś kielczanom pozostaje potyczka o trzecie miejsce w Final Four. Mecz ten miał kapitalną otoczkę i był godny stawki, o jaką toczyła się gra.
Spotkanie otwierające turniej Final Four w Kolonii miało niesamowitą oprawę. Postarali się o nią organizatorzy, a także kibice, którzy do spółki stworzyli kapitalne widowisko. Przed meczem do dopingu zachęcał spiker Barcelony, a także znany z potyczek kieleckiej drużyny Paweł Papaj. Polacy dali wyraz swej sympatii do Węgrów i przez długi czas śpiewali: „Veszprem! Kielce!”.
Samo starcie od samego początku było niezwykle twarde i wyrównane. Wynik otworzył Julen Aginagalde, ale Katalończycy, których grze na żywo przyglądał się legendarny piłkarz nożny Carles Puyol, nie zamierzali się poddawać. Po piękny trafieniu od kozła Denisa Bunticia, po dziewięciu minutach gry „Duma Katalonii” prowadziła 4:3.
Chwilę później Moreno Perezez De Vargas fantastycznie obronił rzut ze skrzydła Manuela Strleka, ale sędziowie odgwizdali rzut karny dla kieleckiej drużyny. Pewnym egzekutorem „siódemki” po raz drugi w tym meczu okazał się Karol Bielecki.
Niestety, w krótkich odstępach czasu karę dwóch minut otrzymali najpierw Żeljko Musa, a potem Denis Buntić. To pomogło Barcelonie w wypracowaniu przewagi nad żółto-biało-niebieskimi. Po kwadransie gry ekipa z Hiszpanii prowadziła 8:4. Wówczas na wzięcie czasu zdecydował się trener Tałant Dujszebajew, a na boisku pojawili się m.in. Krzysztof Lijewski i Uros Zorman.
Kilka razy świetnymi interwencjami popisał się Marin Sego, ale kolegom Chorwata szło w ataku bardzo ciężko. W 18. minucie dobrą postawę rodaka między słupkami wykorzystał po kontrze Ivan Cupić i zmniejszył straty Vive Tauronu do trzech bramek – zdobył gola na 9:6. Później jednak znakomitą indywidualną akcją popisał się jeden z najlepszych szczypiornistów świata, Nikola Karabatić. I zakończyła się ona dziesiątym trafieniem Katalończyków.
W 22. minucie ze skrzydła w słupek trafił piłką Mateusz Jachlewski, ale pierwszy dopadł do niej Julen Aginagalde i mocnym rzutem pod poprzeczkę zniwelował straty kielczan do dwóch bramek. Na pięć minut przed końcem gry kapitalną piłkę na koło dostał „Siwy” i pokonał Pereza De Vargasa. W kolejnej akcji jeden z graczy Barcelony popełnił błąd kroków, ale taką samą wpadkę zaliczyli także kielczanie. Na tablicy wyników widniał rezultat 13:11.
W 26. minucie drugą karę dwóch minut otrzymał Karabatić. Faulował on Tobiasa Reichmanna, ale Niemiec i tak zdołał oddać rzut - zdobył bramkę na 13:12. Na 120 sekund przed końcem pierwszej części potyczki kielczanie mogli doprowadzić do remisu, ale w akacji ofensywnej przy stanie 14:13 faul popełnił Piotr Chrapkowski. Wykorzystała to Barcelona, a konkretnie Jesper Noddesbo, podwyższając wynik na 15:13.
Ostatecznie, po pokazie naprawdę szybkiej i znakomitej piłki ręcznej, Katalończycy prowadzili do przerwy 16:14. Wszystko było więc kwestią otwartą.
Druga połowa rozpoczęła się dla kielczan fatalnie, bo trzema bramkami z rzędu zespołu Barcelony. Proste błędy mistrzów Polski w ataku sprawiły, że już od 35. minuty coraz ciężej było wierzyć w ich awans do finału Champions League – było bowiem 19:14.
Wówczas zdarzyło się coś nieprawdopodobnego! Żółto-biało-niebiescy zdobyli trzy gole w 60 sekund, a chwilę później dołożyli kolejnego i przegrywali już tylko 18:19. Momentalnie o czas poprosił trener Barcy, Xavier Pascual. W 40. minucie na tablicy wyników widniał remis 21:21. Ławka rezerwowych mistrzów Polski aż kipiała z nadmiaru emocji i raz po raz podrywała się, by prosić o wsparcie swoich kibiców. A ci nie szczędzili gardeł!
Mecz nabrał niesamowitego, wręcz szaleńczego tempa. Chwilę później było już 23:23, a piłka trzepotała raz w jednej, raz w drugiej siatce. Bramkarze byli bezradni! To, co działo się na parkiecie Lanxess Arena przechodziło ludzkie pojęcie. To był galaktyczny spektakl piłki ręcznej! Na kwadrans przed końcem meczu Barcelona prowadziła 26:25, a w bramce żółto-biało-niebieskich pojawił się Sławomir Szmal.
W 49. minucie starcia chwilowy impas przełamał Tobias Reichmann. Niemiec zdobył gola na 26:26. Sprawa awansu do finału ciągle była otwarta, a w kolońskiej hali wręcz kipiało z nadmiaru emocji. Na dziesięć minut przed końcem gry Daniel Sarmiento wyprowadził Barcelonę na dwubramkowe prowadzenie – 28:26.
Nadzieję mistrzów Polski w 52. minucie podtrzymał Tomasz Rosiński. Po dobrej akcji kieleckiego rozgrywającego ekipa z Hiszpanii prowadziła 29:27. Wówczas popis swoich niebywałych umiejętności dał Karabatić i fantastycznym rzutem z drugiej linii zdobył bramkę na 30:27.
Na pięć minut przed końcem stało się jasne, że żółto-biało-niebiescy potrzebują naprawdę mocno sprzyjającego losu, by pokusić się o awans do finału. Barcelona prowadziła bowiem 31:27 i nic nie wskazywało na to, że roztrwoni taką przewagę.
I rzeczywiście, Katalończycy dowieźli ją do końca. Pomimo bardzo ambitnej postawy, ekipa z Polski musiała uznać wyższość wyżej notowanego rywala i przegrała półfinałowy mecz.
W niedzielę, 31 maja o godzinie 15.15 Vive zagra w meczu o brąz Final Four ze słabszym zespołem z pary THW Kiel – MKB-MVM Veszprem. O 18 dojdzie zaś do wielkiego finału, a na rywala już czeka FC Barcelona.
FC Barcelona Handbol – Vive Tauron Kielce 33:28 (16:14)
fot. Patryk Ptak
Sponsorzy wyjazdu CKsport.pl do Kolonii:
Wasze komentarze