W piłkarzach Korony widać zwątpienie. Gino Lettieri ma przed sobą dużo pracy, nie tylko na treningu
Po raz pierwszy w historii swoich występów w Ekstraklasie Korona Kielce straciła u siebie sześć bramek. Wcześniej, za kadencji trenera Wilmana, kielczanie przegrali 0:6 z Cracovią przy Kałuży, ale u przed własną publicznością nigdy się to nie zdarzyło. Łącznie w dwóch ostatnich meczach kielczanie stracili dziesięć bramek, a na nic dają się ciągłe zmiany i roszady Gino Lettieriego, który wygląda tak, jakby sam nie wiedział, czego szuka na boisku. - Wynik straszny, a przecież tych sytuacji dla Wisły było jeszcze więcej - zwraca uwagę Paweł Golański, były kapitan Korony, który oglądał to spotkanie z trybun Suzuki Areny.
- Aż dziw bierze, że piłkarze Korony robili tak dużo prostych błędów. Po pierwszej połowie był remis 2:2, może nie byl to wynik marzeń, ale cały czas drużyna była w grze. Nagłe zmiany ustawienia i roszady personalne zadecydowały, że ten mecz po przerwie wyglądał kompletnie inaczej - podkreśla były piłkarz, a obecnie menedżer piłkarski i komentator Polsatu.
REKLAMA
Gino Lettieri znalazł się w najtrudniejszym momencie swojej pracy w Koronie. Pytanie, jak z niego wyjdzie. - Trener ma przed sobą dużo pracy z piłkarzami. Nie tylko na treningach, ale przede wszystkich takiej mentalnej. Musi z nimi poważnie porozmawiać - mówi Golański.
Kiedy Koronie szło, nikt nie miał pretensji do Lettieriego o tak częste roszady w składzie. Ale teraz, kiedy w czterech meczach kielczanie ugrali zaledwie dwa punkty i stracili bagaż bramek, nie sposób zastanowić się nad tym, czy pomysły taktyczne Lettieriego mają jakikolwiek sens. Michał Gardawski w meczu z Wisłą zagrał na czterech różnych pozycjach, w tym także jako środkowy obrońca. Trudno wskazać jednego piłkarza, który obecnie jest w formie. Cieniem samego siebie jest Bartosz Rymaniak, a honor ratuje jedynie Wato Arweladze, którzy przeciwko "Białej Gwieździe" strzelił dwie bramki, a poprzednich dwóch wywalczył karnego i dołożył do tego jeszcze jedno trafienie. Co na to były kapitan Korony? - Trener jest sternikiem tej drużyny i jeśli uważa, że tak duża rotacja w składzie pomaga, to on powinien się z tego tłumaczyć. Ja z perspektywy byłego piłkarza mogę powiedzieć, że jeśli jest się ważnym zawodnikiem, który zazwyczaj gra w wyjściowym składzie, to czuje się dużo lepiej, niż gdy tak naprawdę nie wie się czy wyjdzie na boisko - uważa.
- W takich meczach na pierwszym planie powinno być zaangażowanie. Nie można powiedzieć, że piłkarze nie chcieli, ale na pewno było widać zwątpienie. Współczuję piłkarzom. Sam grałem w takich meczach z Wisłą i wiem, jak są one dla nich ważne. W drugiej połowie była natomiast totalna bezsilność - podkreśla "Golo".
Skończyła się też cierpliwość kibiców, którzy sfrustrowani długo rozmawiali z piłkarzami pod "Młynem". - Nigdy nie zdarzyło mi się, abym musiał oddawać po takim meczu koszulkę. To przykra chwila dla piłkarzy. Nie można powiedzieć, że któryś z nich nie chciał, ale kiedy gra kompletnie im się nie układała, mieli długie momenty zwątpienia. Nie była osoby na boisku, która w tych kryzysowych momentach szarpnęłaby drużyną, krzyknęła, a później wiemy, jak to się wszystko potoczyło. Tak naprawdę tych bramek mogło wpaść jeszcze więcej - rozkłada bezradnie ręcej Golański.
- Mam nadzieję, że piłkarze się podniosą, bo tak naprawdę walczą o pierwszą "ósemkę" i to morale są tutaj najważniejsze. Ci zawodnicy potrafią grać w piłkę, ale tutaj jest rolą trenera, aby to wszystko scalić - kończy były piłkarz.
fot: Anna Benicewicz-Miazga
Wasze komentarze
To ma być ta promocja miasta ?
Czy prezes w ogóle wie co się dzieje w zespole? Czy ma jakąś świadomość że dalej brniecie tą drogą prowadzi do katastrofy? Czy może doskonale zdaje sobie z tego sprawę ale po co coś zmieniać i mieć nowe kłopoty z nowym trenerem to może niech zostanie ten obecny szacher macher czarodziej z lawki trenerskiej?
Jak nie będzie szybkich i odważnych zmian to czarno to widzę.