Trzymaliśmy rękę na pulsie do samego końca. Zwycięstwo to zasługa całego zespołu
Udało się! 361 dni - tyle trwała czarna seria szczypiornistów PGE VIVE Kielce bez wyjazdowego zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Niechlubna passa została przerwana w niedzielę w Aalborgu, gdzie po 60 minutach zaciętej i wyrównanej walki kielczanie pokonali mistrzów Danii 34:30 i zdobyli pierwsze wyjazdowe punkty w tym sezonie. Żółto-biało-niebiescy pokazali się z bardzo dobrej strony i już w trakcie pierwszej połowy wypracowali sobie czterobramkową przewagę, którą zdołali obronić do końca meczu.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni ze zwycięstwa. Najważniejsze było dla nas to, by przełamać złą passę. Kiedyś musieliśmy wygrać i dokonaliśmy tego właśnie dzisiaj. Jestem bardzo szczęśliwy, żyję każdym z tych meczów. Wreszcie, po 12 miesiącach udało nam się wygrać na wyjeździe! - nie ukrywa swojej radości Talant Dujszebajew, trener ekipy z Kielc.
REKLAMA
Przed spotkaniem to właśnie kielczanie byli zdecydowanym faworytem pojedynku. Ale już w trakcie meczu po zawodnikach nie było widać żadnej, dodatkowej presji. Mistrzowie Polski od samego początku narzucili przeciwnikowi swój styl gry i ostatniego gwizdka grali bardzo konsekwentnie. - Dzisiejsze zwycięstwo to zasługa całego zespołu, który walczył przez całe sześćdziesiąt minut. Najbardziej jestem zadowolony właśnie z tego, że kontrolowaliśmy mecz od pierwszej do ostatniej minuty - dodaje szkoleniowiec kieleckiego zespołu.
Aalborg w dalszym ciągu z dorobkiem dwóch punktów zamyka tabelę grupy B. Kielczanie mają na koncie już 6 "oczkek" i dzięki wczorajszemu zwycięstwu wskoczyli na czwartą pozycję. Na prowadzeniu dalej pozostaje ekipa PSG, która pokonała w hitowym starciu tej serii gier Telekom Veszprem i obecnie ma już 12 punktów.
- Nie zgadzam się z tym, że Aalborg był najłatwiejszym do tej pory rywalem. Zawsze trzeba mieć szacunek do przeciwnika. My przegraliśmy z Celje, a dzisiaj Celje wygrało na wyjeździe z Kielem, Aalborg z kolei wygrał z Celje. Tu nie ma zespołów, które cokolwiek oddają za darmo, zawsze trzeba walczyć - zaznacza Dujszebajew.
- Wiele razy zagraliśmy już dobre spotkanie, ale nie udawało nam się wygrać. Było tak na przykład w starciach z Veszprem, czy Flensburgiem. Dzisiaj trzymaliśmy rękę na pulsie do samego końca. To właśnie cieszy mnie najbardziej - podsumowuje trener PGE VIVE.
fot. Anna Benicewicz-Miazga