Ignorować tabelę, grać w piłkę! Tylko cztery i aż cztery mecze Korony przed przerwą zimową
Kiedy chcesz się dowiedzieć, jak niewiele potrzeba w piłce, by wszystko zmieniło się o 180 stopni, nie musisz szukać daleko. Korona Kielce, jeszcze miesiąc temu główny kandydat do spadku i zespół bez żadnych perspektyw, dzisiaj jest już na takim samym pułapie, co wielu innych rywali. Zaglądając w terminarz można stwierdzić, że powinno być tylko lepiej. Najważniejszy w tym momencie jest jednak spokój.
Cztery mecze, 360 minut – tyle zostało zespołom T-Mobile Ekstraklasy do przepracowania przed zimową przerwą w rozgrywkach. Ostatni raz, gdy miała miejsce przerwa na kadrę, nastroje w Kielcach były raczej pogrzebowe. Korona przegrała z Górnikiem Łęczna 0:1, nie oddała żadnego celnego strzału, a ponadto duet jej środkowych obrońców pokazał, że nie do końca zna zasady gry w piłkę nożną.
Dwa tygodnie przerwy to wiele i niewiele. Dla podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza było to jednak jak przeskoczenie nad przepaścią. Zawodnicy do tej pory nie chcą przyznać, że gol Kamila Sylwestrzaka w 94. minucie meczu z Lechem Poznań to swoisty punkt wyjścia do lepszej postawy „złocisto-krwistych”. Może to i słusznie, na wydawanie takich opinii jeszcze przyjdzie czas.
Nie da się jednak zaprzeczyć, że w okresie między październikową a listopadową przerwą na kadrę, wszyscy zobaczyliśmy inną Koronę. Przede wszystkim bardziej konkretną i taką, która nie dąży już do samobójstwa, a ewentualnego mordercę stara się trzymać w klinczu.
Jestem bardzo ciekawy, myślę, że podobnie jak wszyscy, jak kielczanie wypadną w ostatnich czterech meczach przed przerwą zimową. Teraz muszą potwierdzić, że ostatnia zwyżka formy to nie przypadek. Muszą pokazać, że dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach nie była w stanie wybić ich z rytmu i że dalej tworzą drużynę, z którą trzeba zacząć się liczyć.
Jakkolwiek by nie spojrzeć na wydarzenia z początku sezonu, chyba mało kto wierzył, że żółto-czerwoni wyjdą z bagna jeszcze przed przerwą w rozgrywkach. Co prawda ciągle zajmują oni 14. miejsce, ale dzięki dobrej postawie zniwelowali różnicę punktową dzielącą ich ze środkiem tabeli i już wkrótce mogą pokusić się o awans o kilka dobrych pozycji.
Ostatni Zawisza, jedenasta Cracovia, czwarty Bełchatów i ósma Pogoń. Można powiedzieć, że Korona zagra jeszcze w tym roku z zespołem z każdej części klasyfikacji. Trzy z tych spotkań zostaną rozegrane jednak na Kolporter Arenie, co powoduje wzrost oczekiwań wobec podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza.
Błędem byłoby teraz myśleć, że „złocisto-krwiści” to drużyna wybitna, nie ma na nią mocnych, i na pewno zdobędzie jak nie 12 to przynajmniej 9-10 punktów. Jak widać, lepiej piłkarzom z Kielc gra się wtedy, kiedy nie ma przed nimi jasno określonego celu. To już zaprocentowało choćby w starciach z Wisłą i Lechią.
Nie trzeba się napinać i mówić, że dobra Korona ma teraz słabych rywali i chociaż 9 punktów jest obowiązkiem. Tak jak nikt nie mógł przewidzieć tego co się stanie po przerwie na kadrę miesiąc temu, tak nikt też nie może przewidzieć tego, co się stanie teraz.
Sytuacja jest jednak następująca: dobra postawa przed zimowymi urlopami może sprawić, że piłkarze nie tylko udadzą się na wypoczynek w świetnych humorach, ale też będą mieli poczucie, iż na wiosnę są w stanie powalczyć o utrzymanie dzięki zakotwiczeniu w pierwszej ósemce tabeli.
Co jednak wtedy, gdy te cztery mecze kielczanom nie wyjdą? Znowu będziemy musieli zmienić płytę i rozpaczać nad tragiczną postawą żółto-czerwonych? Właśnie dlatego lepiej się wstrzymać z osądami jeszcze przez te kilka tygodni.
Przez ten miesiąc nie wolno patrzyć w tabelę, tylko należy grać w piłkę. Oby z jak najlepszym skutkiem!
Marcin Długosz
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Piłkarze niech grają.
A my kibice przyjdzmy ich dopingiem wspierać.