Tarasiewicz: Dzisiaj na treningu miałem tylko 14 zawodników... Ale bez obaw
Korona nie ma łatwej sytuacji przed meczem z Legią Warszawa. – Na dzisiejszym treningu miałem do dyspozycji 14 zawodników, wczoraj tylko jednego więcej... Ale damy sobie radę – przekonywał trener Ryszard Tarasiewicz na czwartkowej konferencji prasowej. Kto nie będzie mógł wystąpić?
Na urazy narzekają Nabil Aankour, Sergiej Pilipczuk, Paweł Sobolewski, Bartosz Kwiecień, Kyryło Petrow i Przemysław Trytko. Tych piłkarzy najprawdopodobniej w niedzielę na Łazienkowskiej nie zobaczymy. – Trzeba będzie skomponować zespół z tego, co mamy, tak by był równorzędnym partnerem dla Legii i mógł z nią walczyć jak równy z równym – mówi trener. Drobną kontuzję zgłaszał też Vanja Marković, ale on raczej w Warszawie wystąpi.
Czy w pierwszej jedenastce wystąpi Boliguiba Outtarra? - Jeżeli to możliwe, to chcę, żeby na lewej stronie środka obrony grał lewonożny piłkarz. Musa to dobry obrońca, dobrze sprawdza się w pojedynkach jeden na jeden. Nie popełnił też rażących błędów, oprócz braku komunikacji w meczu z Zawiszą. Nie można do wpadek zaliczyć w końcu faulu, którego nie było na Cracovii, choć może powinien być mniej agresywny, jeśli chodzi o odbiór. Uważam, że to piłkarz, który ma duże możliwość, żeby grać na wyższym poziomie – tłumaczy Tarasiewicz.
W starciu z Górnikiem Zabrze na prawej stronie zagrał Kamil Kuzera, który zanotował słabszy występ, zaś w pomocy biegał Paweł Golański. Będzie powtórka? - Zakładam, że może tak być. Zawsze lubiłem grać dynamicznie skrzydłami. Przesunęliśmy „Gola” do przodu, by wykorzystać jego zaawansowanie techniczne, umiejętność gry 1 na 1 i świetne dośrodkowania. Dopóki Paweł był na boisku, to nasza jakość w ofensywie była większa, dlatego nie wykluczam powtórki – zdradza trener żółto-czerwonych.
Czego Korona spodziewa się po Legii? – Podejrzewam, że będzie podobnie, jak we wcześniejszych meczach, czyli gospodarze dokonają kilku roszad. Pewnie zagra Piech, Saganowski czy Lewczuk, którzy nie mają możliwości grać na co dzień. Ale nie ma co mówić o składzie. Musimy przygotować się jak najlepiej do spotkania. Nie możemy się rozczulać – ani ja nad sobą, ani zawodnicy. Sytuacje na pewno będziemy mieli, tak jak w każdym meczu, choć na pewno nie dziesięć. Musimy je tylko skonkretyzować – zauważa Tarasiewicz.
Kielecka drużyna nie lubi grać przy Łazienkowskiej, gdzie jeszcze nigdy nawet nie zremisowała. - Często tak bywa, że z jedną drużyną się wygrywa, a z innymi ma się niekorzystny bilans. Każda seria się jedna kończy. Byłoby to wskazane. Jesteśmy w stanie w Warszawie osiągnąć korzystny rezultat i nie mówię tego dlatego, żeby podnieść morale drużyny – twierdzi trener Korony.
O optymizm kibiców przed wyjazdem do stolicy po ostatniej porażce 0:3 z Górnikiem jednak trudno. - Nie chcę bronić siebie i zespołu, bo niektórzy uznają, że robię to w sposób banalny. Ale mecz z Górnikiem oglądałem trzy razy. Oprócz tego, że rywale mieli statystycznie większe posiadanie piłki, to do momentu zdobycia bramki nie stworzyli żadnej klarownej sytuacji. Górnik miał ich więcej w pierwszej połowie spotkania z Legią niż z nami. Dlatego nie można mówić, że nie byliśmy monolitem. Niestety jednak, nie wiem dlaczego, ale za każdy nasz najmniejszy błąd płacimy utratą bramki... To nie są wielbłądy. Oby to się skończyło jak najszybciej – przekonuje Tarasiewicz.
- Janota ma duże możliwości w ofensywie, to wiemy nie od dziś. Musi on jednak zdać sobie sprawę, że nie jest możliwe, by być przy piłce w każdej akcji. Ta jego okupacja terenu nie jest dobra, a on chciałby cały czas być pod grą, mieć kontakt z piłką. Nieraz wychodzi na pozycje, co w danym momencie nie jest potrzebne – odpowiada trener "złocisto-krwistych" na pytanie o swojego środkowego pomocnika.
W ostatnich dniach Korona przeszła testy wydolnościowe. Jak wypadły? - Nie mamy kompletnych wyników, ale na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że moc poszła do góry – procentowo o około 15-20%. Szybkościowo w mniejszym stopniu, ale jest progres. Zawodnicy w większości zrobili postęp. Jednak ta zmiana charakteru pracy powoduje po części, że pojawiają się urazy – mówi opiekun Korony.
Jak prezentuje się dyspozycja fizyczna Oliviera Kapo? - Jest lepiej niż myślałem. Wartość piłkarza kształtuje jednak rytm meczowy, a tego Olivier nie ma od dłuższego czasu. Dlatego nie jest gotowy na 90 minut. Jego przyjście podniosło naszą jakość i prestiż. Wszyscy wiemy, że każdy piłkarz, niezależnie od doświadczenia, chce pokazać się z dobrej strony w debiucie. Liczę jednak na bardziej zrównoważoną i spokojniejszą grę w ofensywie, choć oczywiście dynamiczną. Kapo jest na tyle doświadczony, że nie będzie biegał wszędzie i nigdzie. Musi trochę kanalizować swoje zaangażowanie. Niejednokrotnie z nim rozmawiałem, mówiłem mu, czego od niego oczekuję na boisku. Jestem o niego spokojny.
Czy istnieje ryzyko, że klub opuści Vanja Marković? - Rozmawiałem z Vanją kilka razy. Pytałem o jego przyszłość, żebyśmy nie dowiedzieli się o odejściu za pięć dwunasta. Na pewne rzeczy wpływu jednak nie mamy. Vanja ma klauzulę, przyjdzie oferta i będziemy się żegnać… - mówi Tarasiewicz.
Na wtorkowej konferencji trener Korony zdradził, że do Kielc może trafić nowy boczny pomocnik. Ten temat jest już jednak zamknięty. - Szukamy cały czas skrzydłowych, w miarę naszych możliwości finansowych. Rozmawialiśmy z jednym piłkarzem, ale ten transfer nie dojdzie do skutku. Mamy jeszcze 10 dni okienka transferowego. Musimy brać pod uwagę graczy doświadczonych, którzy podniosą jakość zespołu, a to nie jest łatwe. Jako trener muszę być jednak wiarygodny, gdy ściągam takiego zawodnika – podkreśla Tarasiewicz.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze