Popis dała pogoda, nie piłkarze. Porywający był tylko wiatr
Mikołaj miał przyjść w piątkowy wieczór do piłkarzy Korony Kielce. Na to przynajmniej liczyli jej kibice. Zamiast sympatycznego człowieka w czerwonym kubraku popis dała jednak matka natura. Do poziomu pogody nie dostosowali się zawodnicy „żółto-czerwonych” i wspólnie z graczami gliwickiego Piasta stworzyli bardzo senne widowisko.
Przed przerwą w zasadzie jedyną akcją godną odnotowania było podanie Korzyma do Janoty i zepsucie dobrej sytuacji przez pomocnika „złocisto-krwistych”. Co prawda był on naciskany przez defensora „Piastunek”, ale taką sytuację powinien zakończył przynajmniej strzałem na bramkę Szumskiego.
Paradoksalnie, im bardziej sypał śnieg, tym lepiej prezentowali się zawodnicy. Ciężko ocenić w tym spotkaniu postawę Kamila Sylwestrzaka. Najpierw samobój, później zapakowanie piłki do właściwej siatki po bardzo ładnej akcji... Gdzieś już to widzieliśmy, prawda? Chociaż w nieco innym wydaniu. We Wrocławiu „Małpa” najpierw w beznadziejny sposób podarował „jedenastkę” Śląskowi, by wyrównać w 90. minucie potyczki. Można mu wiele zarzucać, ale na pewno nie to, że nie potrafi się zrehabilitować.
Najlepszym piłkarzem meczu wybrano Vanję Markovicia. Szkoda, że taki plebiscyt nie jest organizowany podczas meczów w Kielcach, bo Serb zapewne zdobyłby tytuł drugi raz z rzędu. Świetnie spisał się w starciu z Lechem Poznań, podobnie było wczoraj, co docenili organizatorzy spotkania w Gliwicach. Aż szkoda, że 19-latek nie grał tak od początku pobytu w Koronie. No, ale lepiej później, niż wcale!
Najgorsze jest jednak uczucie niedosytu. Piast nie oddał w piątek ani jednego strzału na bramkę Zbigniewa Małkowskiego. I zremisował 1:1. Brzmi to trochę jak science-fiction, ale niestety fakty są smutne: Korona nie potrafiła wykorzystać całkowitej indolencji rywali w ofensywie. Podziału punktów na pewno nie można nazwać złym rezultatem, ale jeżeli sprawy przybrały taki obrót, to podopieczni „Pachety” powinni pokusić się o komplet „oczek”.
Kielczanie od poniedziałku zaczną myśleć o Podbeskidziu Bielsko-Biała. To kolejny z meczów typu „must-win” ze względu na pozycje obu zespołów w tabeli. A że trenerem „Górali” jest Leszek Ojrzyński? Już samo to sprawia, że będzie ciekawie...
fot. Oskar Patek
Wasze komentarze