A tak swoją drogą... Czy ty chciałbyś być dziś sponsorem Korony?
Gdy od sportowych emocji musimy odpocząć, prawdziwy kibic swoją uwagę przerzuca na coś innego. I to niekoniecznie w innej branży – wszak wakacje to dobry czas, by spojrzeć choćby na to, co dzieje się w naszych klubach z innej perspektywy. Zwłaszcza, gdy nie wszystko układa się tam tak, jak powinno.
Przyjemnie zrobiło się mi na sercu, gdy otrzymaliśmy zaproszenie od Vive Targów na ich sponsorską galę – o mocno upolitycznionym (mam nadzieję, że tylko przypadkowo), ale jakże sympatycznym haśle: Platforma Sukcesu. Gala to może zresztą nie do końca właściwe słowo – był to po prostu wystawny bankiet, swoiste wesele z najwyższej półki, choć tu ślubu nikt nie brał. O związku już jednak mówić możemy.
Od wielu miesięcy z podziwem obserwuję – a to spotkanie tylko uczucie to wzmocniło – jak Vive zabiega o sponsorów. To układ godny najwyższego szacunku i wzór do naśladowania dla wszystkich klubów w naszym kraju. Dostojny gospodarz, pan i władca, który jednak nie widzi problemu, żeby z każdym zrobić „misia” czy przybić piątkę. Szacunek i pokora, a jednocześnie uparte dążenie do celu – to pociąga i przyciąga.
Servaas do naszego biznesu wnosi niezwykły luz, aż trudny do pojęcia w polskich realiach. To ogromny kapitał, który długo funkcjonował należycie. Dziś Holender zdaje jednak sobie doskonale sprawę - zresztą mówił o tym otwarcie na piątkowym spotkaniu - że kończą się możliwości uzyskania kolejnych partnerów tylko „z miłości do piłki ręcznej”. Teraz, żeby z grupy stu zrobić grupę tysiąca potrzebne są nowe działania.
Dlatego klub stara się o kolejne udogodnienia dla swoich sponsorów. Na razie funkcjonuje oferta telefonii komórkowej, ale w planach są kolejne usługi. Czyli – coś za coś. Wy nam szmal, my transfery na miarę Szmala, emocje sportowe i korzyści biznesowe. Dzisiaj dowiadujemy się też, że klub szuka kolejnej osoby do działu marketingu. To następny ważny sygnał. Niby promocyjnie jest super, Vive zwiększa liczbę kibiców na całym świecie, ale... Jak widać – i tu może być jeszcze lepiej.
Jednak gdy tak w piątkowy wieczór Servaas wysłuchiwał gromkiego sto lat z okazji zbliżających się 50. urodzin, a później ze sceny śpiewał Piasek, jakoś samoistnie uciekłem myślami poza hotel Binkowski. Tak z 3 kilometry dalej, na stadion przy ulicy Ściegiennego.
A tam – marka znana w Polsce znacznie bardziej (mimo wszystko), dyscyplina o wiele popularniejsza, obiekt dla kibiców większy blisko czterokrotnie niż Hala Legionów. Fajny trener, charakterna ekipa. Potencjał zatem ogromny, a tymczasem bliżej tam do PRL-u niż do Amsterdamu.
Nie chciałbym wyrastać na totalnego krytyka prezesa Korony. Mimo licznych błędów, o których słyszymy niemal każdego dnia, nie mogę odmówić mu braku zaangażowania. Z tego, co wiem – naprawdę chce, ale... No właśnie, nie zawsze mu się udaje. Może zajęcie go przerosło, to w końcu nic strasznego. Zdarza się.
Dzisiaj sternik kieleckiego klubu może liczyć na poparcie tylko jednego podmiotu – prezydenta. Bo o sympatii z kibicami, piłkarzami, ani trenerami mówić – niestety – nie możemy. To widać gołym okiem, a w przypadku trybun oczywiście też słychać.
To wszystko składa się na fatalny wizerunek nie tylko osoby prezesa, ale zarazem całego klubu. Od miesięcy trudno o sponsorów dla Korony, bo mało kto wierzy, że jego pieniądze zostaną wykorzystane we właściwy sposób. Krótko mówiąc: że naprawdę warto pomóc tym ludziom, bo robią co mogą, starają się i są godni zaufani.
Z jednej strony mamy więc Servaasa i Vive, gdzie każdy krok jest przemyślany i choć porażki się zdarzają – jasne – to szybko wyciągane są z nich wnioski. A z drugiej Koronę. Banda urzędników, nieroby i beztalencia - takie właśnie określenia słyszymy notorycznie. Od dawna.
A w ostatnich dniach obserwujemy wręcz apogeum – tych negatywnych głosów dochodzi do nas od kibiców jeszcze więcej. Coraz częściej ludzie do nas też dzwonią, co jeszcze rok temu było nie do pomyślenia. Wiem, że w innych redakcjach jest podobnie.
Ktoś pomyśli: Kibic? Nieszkodliwa jednostka, najwyżej nie przyjdzie na mecz. Tylko że sponsor to też kibic i widzi to samo. Jeżeli dzisiaj ktoś wspiera Koronę, to tylko dlatego że ją po prostu kocha.
Bo czym go może zachęcić klub? Cateringiem na meczach?
To tak jak z Klickim. Pytacie, czy Kolporter Arena to faktycznie realna sprawa. Jasne, negocjacje trwają, choć kwota 2 mln za rok to marzenia ściętej głowy. Klicki nie wesprze jednak klubu, bo mu się podoba jego organizacja. On po prostu nie chce, żeby Korona się rozpadła. Już raz, z jego powodu, była tego bliska. Dziś pewnie plułby sobie w brodę, gdyby nie pomógł, ale też nie chce robić tego w szerszym zakresie. Bo przy obecnym układzie - nie warto.
Nigdy nie ukrywałem, że od dziecka bliżej było mi do piłki nożnej niż handballa. Gdybym jednak zarządzał dziś dużym przedsiębiorstwem i mógł co miesiąc przekazać kilka tysięcy złotych na sport, bez wahania przelewy wykonywałbym na Robotniczą.
I nie chodzi tu o fakt, że sukces ma wielu ojców i każdy chce pod niego się podpiąć (choć takie przypadki na pewno miejsce mają), lecz o to, że nikt nie chce, żeby jego pieniądze szły na zmarnowanie.
Dlatego nie mam wątpliwości, że zmiany są potrzebne.
To trochę jak z reprezentacją Polski. Nigdy nie byłem zwolennikiem szybkiego pozbywania się trenerów, ale teraz jestem przekonany, że Waldemar Fornalik powinien z kadrą jak najszybciej się rozstać. Mając w drużynie tyle „gwiazd”, nie potrafił dotąd wzbudzić autorytetu i już tego nie zrobi. Skoro więc nie stać nas, niestety, na pozbywanie się z zespołu najlepszych piłkarzy, to trzeba znaleźć takiego trenera, który będzie miał u nich posłuch. To ma być „Coach”, a nie zwykły „Waldek”.
I tak też jest w Koronie. Ile znaczy osoba prezesa w sporcie, widać choćby po Legii Warszawa. A przecież przy Łazienkowskiej sympatia otoczenia do włodarza klubu, to też zaskakująca przemiana.
W Kielcach potrzebna jest silna zmiana wizerunkowa. Problemem nie jest to, że właścicielem jest miasto. Kłopot tkwi w zarządzaniu. Bo klub może być biedny, a mimo to zasługiwać na szacunek i wzbudzać chęć pomocy.
I jesze jedno. Prawdziwego marketingu nie robi się, Drodzy Panowie, publikując „uśmiechnięte” zdjęcie z Jackiem Kiełbem po dłuuuugich negocjacjach. Bo w sytuacji, gdy piłkarz bezustannie zapewnia o swojej miłości do Korony i chęci gry w Kielcach, targu dobiłby zapewne każdy w miarę ogarnięty przedstawiciel handlowy.
Ryba psuje się od głowy. U nas akurat na szczęście z „Rybą” problemu nie ma, ale tej głowy powinniśmy szukać zupełnie w innym miejscu.
fot. ABM/vivetargi.pl
Tomasz Porębski
Wasze komentarze
Servaas jest przeciwieństwem Chojnowskiego - jest przedsiębiorczy, nie wyrzuca kasy w błoto (kilkaset tys. na firmę co to miała znaleźć sponsora itp. kwiatki), nie boi się ryzyka, potrafi zarazić swoim entuzjazmem innych. Nie pełni swojej funkcji dlatego że kumpel go tam obsadził i przyspawał do stołka, tylko dlatego, że doszedł sam do tego gdzie jest teraz, swoją pracą i jasnym celem, żeby z roku na rok, z sezonu na sezon być lepszym. A cele prezesa Chojnowskiego? W każdym sezonie te same byle się utrzymać, broń Boże żadne puchary, najważniejsze 30 pkt. w sezonie, potem laba, posadka na kolejny sezon utrzymana.
Ale sprawa preza Korony to fakt--odejdź człowieku byle szybko....
typowy zazdrosny i zaściankowy wieśniak.
A może tak pamiętacie tak tu pieknie ubliżający ilu było kibiców na meczu Korona - Borussia Dortmund ?
Przykład -23 września 2006, 20:15-15 500kibiców-Krzysztof Słupik (Tarnów),o wynik nie pytam bo pewnie za trudne pytanie
9 sierpnia 2009, 17:00/15 500widzów-Hubert Siejewicz (Białystok)
Święte słowa!!!
do xxx - masz racje bracie. szal obok szala, głos obok głosu. To jest braterstwo. Piknik w hali legionów trwa a wrzawa podnosi się jak jakiś dziadziuś się popcornem zakrztusi i chrząknie.
do toja00 - haha myślisz ,że sabat czarownic czy kabaret ksm to wyznacznik popularnosci ? myslisz ,że Ci prawdziwi beda chodzic na mecze przez to ,że na sabacie pokazali autokar vive ? ty możesz chodzic na mecze jak chcesz i kiedy chcesz, ale chodzac tylko na atrakcyjnych rywali i na vive i Na Korone i na Effector to znaczy ,że przychodzisz nie dla swojej druzyny tylko dla druzyny przeciwnej.
pozdro dla prawdziwych !
AVE MKS !!!!
p.s. Co do danych o frekwencji na Ściegiennego. Byłem na Widzewie. Wszystko stwierdzili, jeszcze przed przerwą, że jest max 4 tysiaki. Spiker w przerwie, że jest 8 tysięcy. Ciekawe, nie?! Jeszcze na koniec taka prośba. Nie mam nic przeciw Koronie, Efektorowi i różnym innym. Ale dzieląc kibiców na pikników, niedzielnych i tych "na dobre i na złe" nie twórzcie dodatkowych podziałów na tych prawdziwych (dobrych) i okolicznościowych (złych) każdy kibic jest zespołowi potrzebny na różne sposoby.
Bertus jest Holendrem i poniekąd jest to /poprzez niego/ sukces w jakiejś części holenderski.
Szkoda, że nie została tu wspomniana jedna z wypowiedzi Bertusa. Było to po półfinale ME siatkarek w którym to Holenderki pokonały nasze dziewczyny. Wtedy Bertus przepraszał, za siatkarki oranje, które pokonały Polskę.