Musimy być gotowi na wszystko!
Zawodnicy Vive Targów stają przed szansą obrony mistrzostwa Polski. Już w najbliższy weekend w Kielcach pierwsze finałowe mecze. - To będą bardzo trudne spotkania. Niby mamy przewagę własnego boiska, ale mieliśmy już takie sytuacje, gdy to traciliśmy. Myślę, że to jest już dla nas wystarczające ostrzeżenie – uważa Bogdan Wenta, trener „żółto-biało-niebieskich”.
Na te finały czeka się prawie rok. Bo walka o złoto z Płockiem jest zawsze wyjątkowa?
Bogdan Wenta (trener Vive Targów Kielce): - A ten rok jest chyba dla nas szczególny, bo zrobiliśmy kolejny krok do przodu. Teraz jesteśmy w miejscu, gdzie jeszcze jakiś czas temu niewielu mogło sobie to wyobrażać. Doszliśmy do Kolonii. Zawodnicy i my przez ostatnie dni jak mantrę powtarzamy, że staramy się nie stracić z pola widzenia tego co jest najważniejsze. Bo, aby znowu spełniać swoje marzenia w Lidze Mistrzów to musimy wygrać Final Four albo mistrzostwo Polski. To ostatnie jest najbliżej, bo już od soboty będzie walka na parkiecie. Cały sezon pracowaliśmy ciężko zdając sobie sprawę, że raczej z tym przeciwnikiem spotkamy się w finale. I tak się stało. Teraz to jest priorytet. Ja osobiście jeszcze nie zacząłem myśleć o Final Four. W meczu w Puławach widać było, że zespół nie jest w pełni skupiony, ale za nami był ciężki tydzień. Teraz widać, że te nogi lepiej pracują, wraca świeżość.
Taki zimny prysznic w Puławach był chyba potrzebny?
- Nie tylko zimny prysznic... bo to było trochę wkalkulowane... Choć może nie w takim stylu. Wykonaliśmy bardzo trudną pracę. Nie zmieniliśmy objętości, ale intensywność ćwiczeń. To było widać u zawodników, po sygnałach, które przekazywali trenerom. Można to było też zauważyć w zajęciach. Każdy zdawał sobie sprawę, że to było w celu przygotowań do meczów z naszym najważniejszym przeciwnikiem.
„Nafciarze” zapowiadają, że ich celem będzie zwycięstwo w choćby jednym meczu w Kielcach.
- Myślę, że to jest logiczne. Play-offy są tak złożone, że najpierw gramy dwa razy u siebie, a później – teoretycznie – jedziemy na dwa spotkania do Płocka. Naszym zadaniem jest wygrać dwa razy u siebie. Przeciwnik chciałby nas raz pokonać. Jak będzie? Przekonamy się w weekend.
Jakie to będą mecze?
- To będą bardzo trudne spotkania. Niby mamy przewagę własnego boiska, ale mieliśmy już takie sytuacje, gdy to traciliśmy. Myślę, że to jest już dla nas wystarczające ostrzeżenie. Jesienna porażka w Płocku spowodowała, że wtedy zaczęliśmy się wspierać, mobilizować. Tamten obraz ciągle nam siedzi w głowach. To jest takie czerwone światło, które mówi: uważaj trzeba się czasami zatrzymać, żeby później móc mocniej ruszyć. Teraz już jest wszystko przygotowane. Wszystko rozstrzygnie się na boisku. Myślę, że moi zawodnicy są dobrze przygotowani. Pracowaliśmy ciężko, żeby mieć więcej poweru na boisku. To będzie bardzo potrzebne.
Wszyscy zawodnicy są gotowi do gry?
- To jest koniec sezonu, ale i jego najważniejsza część. Znając zawodników to nie warto ich pytać, czy mogą grać, bo i tak będą chcieli zagrać. Nawet młody Kamil Buchcic z lekko naderwanym mięśniem, jest w treningu. Nie chcemy ryzykować z młodym człowiekiem, dlatego bardziej stawiamy na doświadczenie, czyli na Venio i Sławka. Ale to też świadczy jak ten młody zawodnik mobilizuje się na takie mecze.
Przygotowujecie się jakoś specjalnie do tych finałów?
- Zawsze mamy swoje przygotowania. Niektórzy lubią o tym mówić, opowiadać swoje tajemnice. Myślę, że jednak lepiej zachować do dla siebie. Każdy trener ma swoje reguły, zasady, zabobony itp. Ja także jestem takim człowiekiem, podobnie Tomek, jak i zawodnicy. Są pewne rytuały, które próbuje się zachować. W tych ostatnich tygodniach telewizje, Polsat, dziennikarze, EHF, wszyscy próbowali nas odciągnąć od Płocka, zwracając uwagę na tylko na Final Four. To mogłoby uśpić naszą czujność. Dwa lata temu zasnęliśmy. Już w Puławach, gdy po decyzjach sędziów nie mogliśmy się skupić. To nie może być żadnym usprawiedliwieniem. Jednak to był już symptom, że musimy być gotowi na wszystko. Gramy z przeciwnikiem szczególnym, który jest wspierany przez ogromne konsorcjum. Ostatnio ściągnął trenera zza granicy, czyli Manolo Cadenasa, którego bardzo dobrze znam i cenię. Znamy się mnóstwo lat. Cieszę się, że zawita do Polski. Rozmawiałem z nim prywatnie i mu powiedziałem, że zmieniły się fronty i kiedyś to ja musiałem jechać do Hiszpanii, a teraz on tak daleko musi jechać do Polski (śmiech). Wisła od początku sezonu ma aspiracje. Ja wolę skoncentrować się na swoim zespole. Myślę, że przy wsparciu naszych kibiców, którzy potrafią zrobić sportową atmosferę jesteśmy w stanie pokonać tego przeciwnika. Oczywiście wspólnymi siłami i z dużym poświęceniem.
fot. Patryk Ptak
Wasze komentarze
Wymaga ona współpracy i skupienia wszystkich kibiców zasiadających na sektorach D, E, F. Dlatego apelujemy, aby podczas prezentacji oprawy słuchać osób prowadzących doping oraz zajmujących się oprawą. Zalecamy również wcześniejsze przyjście na mecz (ok. 30 min). Do krzesełek będą również przymocowane niewielkie karteczki instruujące jak zachować się podczas prezentacji. Tylko wspólnymi siłami możemy sprawić, że oprawa wyjdzie tak jak należy.
Wymaga ona współpracy i skupienia wszystkich kibiców zasiadających na sektorach D, E, F. Dlatego apelujemy, aby podczas prezentacji oprawy słuchać osób prowadzących doping oraz zajmujących się oprawą. Zalecamy również wcześniejsze przyjście na mecz (ok. 30 min). Do krzesełek będą również przymocowane niewielkie karteczki instruujące jak zachować się podczas prezentacji. Tylko wspólnymi siłami możemy sprawić, że oprawa wyjdzie tak jak należy. Ponadto prosimy, aby na wszelakie sposoby promować ten apel, by jak najwięcej kibiców dowiedziało się o prośbie Ultrasów Iskry. Pokażmy, że jeśli chodzi o oprawy na piłce ręcznej, wiedziemy prym nie tylko w Polsce, ale i w Europie!
BRC'10 Ultras