Gawron: Jesteśmy gotowi
– Zmieniliśmy troszeczkę taktykę, bo dotychczas traciliśmy zbyt wiele bramek. A przy naszej grze ofensywnej z pewnością stworzymy sobie dogodną sytuację do strzelenia chorzowianom bramki – twierdzi tymczasowy trener Korony, Marcin Gawron.
Jak odebrał pan wiadomość o zwolnieniu Marka Motyki?
Marcin Gawron: – Było to dla nas wszystkich ogromne zaskoczenie. Przyjechaliśmy w poniedziałek do klubu i nagle okazało się, że Marek Motyka jest zwolniony. Ostatnie wyniki może nie były zbyt optymistyczne, ale trener snuł plany co do dalszej współpracy w naszym zespole. Z pewnością cały sztab szkoleniowy, zawodnicy i sam trener nie spodziewali się takiej decyzji ze strony zarządu.
Gdzie należy doszukiwać się głównych przyczyn tak drastycznej dla całego zespołu decyzji? Jedną z nich miała być rzekoma nagonka ze strony mediów.
– Trener bardzo dobrze żył z mediami. Ciężko żeby prasa i inne media ingerowały w to, kto ma pracować w klubie, choć wiadomo, że jakiś tam nacisk z pewnością jest... Ogólnie na pewno przyczyniło się do tego kilka głupio straconych punktów. Ostatni mecz tylko przelał czarę goryczy… Prowadząc 3:1 na własnym boisku, po raz kolejny oddaliśmy dwa punkty w ostatnich minutach spotkania. Tak samo było z Arką Gdynia, gdzie prowadząc, przegraliśmy w samej końcówce. Wystarczy podliczyć te punkty stracone ze Śląskiem, Arką oraz Lubinem – gdyby nie to, teraz moglibyśmy znaleźć się w pierwszej ósemce ekstraklasy, dzięki czemu mielibyśmy zupełnie inny obraz. Wiadomo, że kiedy wyników nie ma, to główną winę za taką sytuację ponosi trener. Zawsze to jego pierwszego się zwalnia.
Czy pana zdaniem włodarze klubu postąpili słusznie zwalniając trenera na trzy mecze przed zakończeniem tegorocznych rozgrywek?
– Nie będę się wypowiadał na ten temat, ponieważ to zarząd odpowiada za wyniki – prezesi też mają nad sobą właściciela w postaci miasta. Wiadomo jak to jest, kiedy klub utrzymywany jest z pieniędzy podatników… Prezydent również może wymagać wyników – ich niestety nie było. Czas pokaże, czy ten ruch był dokonany w odpowiednim terminie, czy może należałoby to zrobić wcześniej bądź później. Życie to zweryfikuje.
Przez okres pobytu Marka Motyki w Koronie był pan jego asystentem. Jak w kilku zdaniach można podsumować tę współpracę?
– Trener Motyka dał mi szansę pracy w ekstraklasie, dlatego mogę o nim mówić w samych superlatywach. Przede wszystkim jest on bardzo dobrym człowiekiem. Jako fachowiec posiada bardzo duży warsztat doświadczeń – w końcu pracował już w kilku klubach na najwyższym szczeblu rozgrywek. Dlatego mogę się tylko cieszyć, że dostałem szansę współpracy przy tak znanym szkoleniowcu.
Na okres tymczasowy to pan objął kielecką drużynę. Jak wyglądały przygotowania zespołu do spotkania z Ruchem Chorzów?
– Na początku trzeba było pozbierać się po tym szoku jakim było zwolnienie trenera i doprowadzić ekipę do optymalnej formy na przyszłą rywalizację. Zmieniliśmy troszeczkę taktykę, bo dotychczas traciliśmy zbyt wiele bramek… Dwadzieścia siedem wpuszczonych goli w czternastu spotkaniach to zdecydowanie za dużo. Mimo tego, że gramy fajny, widowiskowy futbol, trafiamy często do siatki, to niestety tracimy tyle goli, że nawet strzelenie trzech bramek nie gwarantuje nam kompletu punktów. To wymagało korekty. Musimy zabezpieczyć tyły, by zagrać na „zero”. Przy naszej ofensywie z pewnością sobie stworzymy jakąś dobrą sytuację i zdobędziemy gola.
A co uważa pan na temat przyszłego szkoleniowca Korony, Marcina Sasala?
– Ja z trenerem Sasalem znam się jeszcze z czasów studenckich – studiowaliśmy razem na AWF w Warszawie i przez te 5 lat graliśmy w dwóch klubach. Później nasze drogi troszeczkę się rozeszły – on został w stolicy, moje życie natomiast potoczyło się zupełnie inaczej. Śmiało można powiedzieć, że z przeciętnego Dolcanu Ząbki zrobił fajną drużynę w pierwszej lidze. Jest to młody trener z charyzmą, charakterem… Zresztą w Kielcach zdążył już to udowodnić, choć w niekoniecznie pozytywnym tego słowa znaczeniu. Po prostu jest człowiekiem, który „żyje” na ławce rezerwowych – z pewnością wniesie do naszego zespołu dużo świeżej krwi.
Jednak na dobrą sprawę to pan poprowadzi Koronę w przyszłym spotkaniu przeciwko chorzowianom.
– No tak. Nie wiem nawet, czy trener Sasal ma rozwiązany kontrakt z zespołem Dolcanu – jeżeli tak nie jest, to nie będzie on mógł nawet siedzieć na ławce rezerwowych w przyszłym spotkaniu. Marcin Sasal na pewno w piątek będzie już w hotelu z zespołem, jednak w trakcie meczu najprawdopodobniej zasiądzie na trybunach. Nie wiem jak to będzie. Ja dostałem licencję na sześć tygodni, także jestem przygotowany do tego, by poprowadzić zespół w rywalizacji z Ruchem Chorzów. Jak to się mówi – wszystko wyjdzie w praniu.
Rozmawiali Maciej Urban i Krystian Stępień.
Wasze komentarze