Wenta: Szwankowało wykończenie akcji
- Dziś troszeczkę przynajmniej powalczyliśmy, ale to znów zostało okupione kontuzjami. To jest najgorsze, bo tego się obawiałem przed meczami z Kielcami – mówił po meczu trener Azotów Marcin Kurowski. - W Puławach będzie cięższy mecz, bo liczę, że będą mieli oni już wszystkich zawodników gotowych do gry – dodał Bogdan Wenta.
Marcin Kurowski (trener, Azoty Puławy): Tym razem przynajmniej troszeczkę powalczyliśmy, ale to znów zostało okupione kontuzjami. To jest najgorsze, bo tego się obawiałem przed meczami z Kielcami. Już i tak mieliśmy szpital, a tak doszły jeszcze dwie kontuzje. Taki jest sport, nas problemy dopadają w najważniejszym momencie sezonu. Vive jest zespołem z którym można próbować walczyć, ale przynajmniej na tym etapie jest to zespół poza naszym zasięgiem. Podjęliśmy walkę.
Bogdan Wenta (trener, Vive Targi Kielce): Ubytki w zespole Puław powodują, że brakuje czasem skupienia. Punkt widzenia zależy od tego, gdzie się siedzi. Trochę szwankowało wykończenie akcji i gra w obronie. Każdy biegał, gdzie chciał i przez to traciliśmy bramki. Ale z drugiej strony przy kontrze, czy rzutach pozwoliliśmy bramkarzowi z Puław wykazać swój kunszt. W drugiej połowie chcieliśmy też spróbować Karola Bieleckiego w strefie defensywnej i przy kontrze. W Puławach będzie cięższy mecz, bo liczę, że będą mieli już wszystkich zawodników gotowych do gry. Myślę, że w tej małej hali postawią nam warunki i będzie to dobre przetarcie przed finałem.
Przemysław Krajewski (zawodnik, Azoty Puławy): Na pewno wyglądało to z naszej strony lepiej niż w pierwszym meczu. Każdy z nas zdawał sobie sprawę przyjeżdżając tutaj, że gramy z rywalem, który walczy o mistrzostwo Polski. Plama z soboty została w pewien sposób zmazana.
Mateusz Jachlewski (zawodnik, Vive Targi Kielce): Może za luźno weszliśmy w mecz, ale szybko uzyskaliśmy wysoką przewagę. Po przerwie już tylko ją powiększaliśmy. Cieszy druga wygrana. To jest najważniejsze. Do Puław jedziemy wygrać mecz i zakończyć rywalizację w trzech spotkaniach.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze