Koniec z sędziami bramkowymi w polskiej lidze. Błąd Jarzębaka przelał czarę goryczy
Miniona kolejka była ostatnią serią spotkań, w której w Ekstraklasie jeden z meczów sędziowali dodatkowo dwaj arbitrzy bramkowi. - Był to eksperyment, z którego się wycofujemy. Na boiskach Ekstraklasy było zbyt wiele zamieszania, kontrowersji – powiedział Zbigniew Przesmycki, szef sędziów w PZPN.
Czy to jednak dobra decyzja, że po stosunkowo niedługim czasie od wprowadzenia reformy w sędziowaniu jej żywotność dobiega końca? - Według mnie pomysł z większą liczbą sędziów był trafiony. Uważam, że w wielu momentach to oni pomagali podjąć dobrą decyzję. Błąd, który popełnił Sebastian Jarzębak w meczu Wisła - Legia to zwyczajnie jego indywidualna wpadka, a nie wina reformy – mówi piłkarz Korony Kielce, Tomasz Foszmańczyk.
W sobotę przy Reymonta jednak nie po raz pierwszy doszło do skandalicznej decyzji arbitra ulokowanego obok bramki. Wisła już w meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała nie dostała zasłużone rzutu karnego, pomimo że sędzia główny początkowo wskazał na „wapno”. To właśnie jego dodatkowy asystent odradził mu tę decyzję, co było poważnym wypaczeniem.
- W naszej Ekstraklasie eksperyment z sędziami bramkowymi się nie udał. Dodatkowi asystenci nie spełniali wymaganych oczekiwań, było dużo kontrowersji w meczach, które sędziowali. Nie pomagali wystarczająco sędziemu głównemu w podejmowaniu dobrych decyzji. Może brakło odpowiedniego szkolenia dla tych rozjemców? W ostatnich meczach błędy aystentów bramkowych miały duży wpływ na wyniki spotkań i chyba to zaważyło na decyzji Przewodniczącego KS – uważa Marek Cedro, który jest arbitrem w Kolegium Sędziów Kielce.
Wycofanie się z dalszego eksperymentu z arbitrami bramkowymi wcale nie oznacza, że już nigdy nie ujrzymy ich na polskich boiskach. - Myślę, że w przyszłości warto wrócić do arbitrów bramkowych, były mecze w których ich pomoc się przydała. Trzeba jednak koniecznie zadbać o ich lepsze szkolenie pod kątem tej pozycji. Ale mamy taką mentalność, że błędne decyzje długo pamiętamy, a te dobre szybko zapominamy – kończy Cedro.
fot. Oskar Patek
Wasze komentarze