Boniek: Trener nie może być alibi dla słabych kopaczy
Nigdy podczas całej mojej kariery nie przyszło mi do głowy po meczu myśleć, że wygrałem lub przegrałem mecz dzięki trenerowi lub przez jego pomyłki.
Miałem znakomitych opiekunów zarówno w Polsce, jak i za granicą. Ich rola w kształtowaniu piłkarza jest niepodważalna. Kondycja, taktyka, dieta, koncentracja zależą bardzo od pracy sztabu trenerskiego, ale nie oszukujmy się: podczas meczu o wszystkim decydują piłkarze. Trener może zrobić "dobrą" lub "złą" zmianę, ale przecież nie gra. Stoi z boku i się przygląda. Gdyby nawet na stadion nie przyszedł, to mecz i tak się odbędzie. A gdyby nie przyszli piłkarze?
Piszę o tym, gdyż śledząc nasze gazety, rzeczywistość piłkarską, wydaje mi się, że u nas grają tylko trenerzy. Zespół wygrywa: "Brawo trener!" Zespół przegrywa: "Trener do zmiany!"
Pamiętajmy jednak: aby wygrywać, grać w Europie, potrzebni są piłkarze. Capello, Mourinho, Ancelotti, czy Guardiola nie wygraliby niczego, gdyby nie trenowali najlepszych.
Piszę o tym, gdyż mam przekonanie, że jedynymi, którzy odpowiadają za wynik są u nas trenerzy.
Korona Kielce traci dwie bramki w ostatnich minutach i kto je zawalił? Trener (Marek Motyka), którego następnego dnia nie ma już w klubie. Uważam, że za wynik w pierwszym rzędzie odpowiedzialni są piłkarze. Muszą umieć sobie radzić z presją i odpowiedzialnością. Bez tego nigdy nie będziemy szli do przodu. Trener nie może stanowić "alibi" dla słabych kopaczy.
Twarz po meczu muszą wystawić przede wszystkim ci, którzy na boisku byli, a nie ci, którzy stali z boku. Jeżeli nie zmieni się podział odpowiedzialności za wynik, to marzenia o zbudowaniu w Polsce wielkiej piłki pozostaną zawsze marzeniami. Skorża nie może być raz dobry (bo wygrał zespół), a raz zły (po meczu z Cracovią). To samo dotyczy innych. Tworzymy mity i je kultywujemy. Dopóki po meczu będziemy widzieli tylko zestresowanych trenerów, a nie piłkarzy, to wielką piłkę oglądać będziemy tylko w telewizorze.
Źródło: www.zbigniewboniek.blog.interia.pl