Wenta: Nie mam pretensji do zespołu
- Zagłębie Lubin jest nieobliczalne w swoich poczynaniach, o czym świadczą choćby zwycięstwo w Płocku oraz porażka z beniaminkiem na własnym parkiecie. Ale dla mnie ten zespół ma bardzo duży potencjał – ocenia szkoleniowiec Vive Targów, Bogdan Wenta przed czwartkowym spotkaniem.
Zespół Vive Targi pewnie wygrało z Nielbą Wągrowiec 41:28. Ale czy jest pan do końca zadowolony z postawy obrony w ostatnim spotkaniu? 28 straconych bramek to spora liczba.
Bogdan Wenta: – Zagraliśmy 14 minut w osłabieniu. Oczywiście można mówić, że Marek mógł więcej obronić... Ale chłopaki mimo grypy, infekcji zagrali bardzo dobrze. Trudno im coś zarzucić, jeżeli sędziowie w ciągu pierwszej połowy ukarali zespół aż siedem razy. Graliśmy w osłabieniu, a mimo to rzuciliśmy 22 bramki. Normalne jest, że obrona mogła zablokować więcej, bądź bramkarz mógł zagrać jeszcze lepiej. Jednak trudno im coś zarzucić, a o takie błędy można się do każdego innego meczu przyczepić. To też wynika z kwestii polskiego sędziowania, gdzie co trzy dni „gwiżdżą” nam inaczej – nie powinno się to zdarzać, ale taka jest rzeczywistość. Nielba to chłopcy, którzy weszli do ekstraklasy i są na fali. Oni również realizują swoje cele, wygrywają, podnoszą poziom rozgrywek, za co należy im się ogromny szacunek.
Beniaminek wysoko postawił poprzeczkę drużynie z Kielc?
– Przeciwnik z Wągrowca reprezentuje inny poziom niż Chambery. Z pewnością na podstawie swoich poczynań w tym sezonie liczyli na jakąś niespodziankę. Piłka ręczna jest takim sportem, że prowadzisz przez 59 minut i w ostatniej minucie możesz przegrać mecz – prostym tego przykładem są nasze rywalizacje z Bosną czy Gorenje. Ja już zbyt dużo się nauczyłem, by nie szanować tego, co robi mój zespół bądź rywale.
Już w czwartek pański zespół zmierzy się z Zagłębiem Lubin, który prezentuje sinusoidalną dyspozycję. Jak oceni pan kolejnego rywala?
– Mamy do czynienia z zespołem, który z pewnością nie powinien być zadowolony ze swojego położenia w tabeli. Lubinianie są trochę nieobliczalni w swoich poczynaniach, o czym świadczą choćby zwycięstwo w Płocku oraz porażka z beniaminkiem na własnym parkiecie. Jest to niebezpieczny zespół, ale niestety co trochę traci swoją linię. Dla mnie ta drużyna ma bardzo duży potencjał, jednak w swoich działaniach jest nieobliczalny.
Gdzie możemy doszukiwać się silnych aspektów w zespole z Lubina?
– Zagłębie już od lat bije się w górnej części tabeli. Bardzo istotnym atutem tego zespołu jest wartość indywidualna. Bardzo sobie cenię Pawła Orzłowskiego, który jest ostoją tego klubu. Również bramkarze – Adam Malcher oraz Michał Świrkula - wykonują dużo pożytecznej pracy. Nieźle prezentuje się też Michał Nowak, który w meczu z Płockiem był jasnym punktem rzutowym. Prostym przykładem indywidualnego działania w Lubinie jest Robert Kielina – widać, że w tej drużynie może robić praktycznie wszystko. Jest to bardzo groźny zawodnik.
Jak obecnie prezentuje się dyspozycja kadrowa Vive?
– „Józek” miał gorączkę, jakieś bóle brzucha, ale obecnie wszystko jest OK. U zawodników, którzy narzekają na lekkie przeziębienia wszystko jest pod kontrolą sztabu medycznego. Kondycyjnie natomiast jesteśmy dobrze przygotowani na tę serię spotkań, która nas teraz czeka. Najgorzej jest wciąż z Mateuszem Zarembą, który powoli wraca po kontuzji. On cały czas z nami pracuje, ale nie będziemy ryzykować przedwcześnie, bo chłopak jest po operacji. Myślę, że Mateusz będzie gotowy do gry dopiero na następną rundę. On ma wielkie chęci do gry, jednak to nie wystarczy – on musi być do tego na sto procent gotowy do gry. Ze stanu zdrowotnego w zespole jestem ogólnie zadowolony. Jest wiele „przypadków”, o których na pewno nie powiem, bo po co przyszły rywal ma coś wiedzieć na ten temat... W kadrze panuje dużo drobnych urazów, takich jak wybite palce, stłuczenia – wystarczy spojrzeć na nogę Pawła Podsiadły… Nie wygląda to różowo. Ale to są normalne rzeczy, które w piłce ręcznej występują na co dzień.
Rozmawiał Maciej Urban.
fot. Paula Duda
Kontuzji w zespole nie brakuje, ale trener Wenta nie chce o nich mówić