Zaczniesz grać, albo nie będziesz brany pod uwagę
– Nie wiedziałem, czy dobrze zrobiłem wracając do kraju. W pierwszym meczu zagrałem jedną połowę, potem cztery kolejne spotkania odpoczywałem… Musiałem dojść do siebie, zacisnąć zęby i pokazać, co potrafię – przekonuje Michał Janota, 23-letni zawodnik Korony Kielce.
Spodziewałeś się, że „złocisto-krwiści” wiosenne rozgrywki rozpoczną od przekonującego zwycięstwa nad Legią Warszawa i remisu ze Śląskiem Wrocław?
Michał Janota: – Szczerze mówiąc, liczyłem na sześć punktów. Ciężko pracowaliśmy na obozach i dobrze prezentowaliśmy się podczas sparingów. Chcieliśmy wygrać te dwa mecze. O ile po Legii byliśmy z siebie dumni, z „Wojskowymi” zagraliśmy już gorzej. Nie wykorzystaliśmy dużej liczby stałych fragmentów gry. Spotkanie nie ułożyło się po naszej myśli.
Korona, która zagrała z liderem T-Mobile Ekstraklasy i mistrzem Polski w niczym nie przypominała tej, jaką pamiętamy z rundy jesiennej. Dla kibiców znów jesteście „wściekło-krwiści”.
– Chyba każdy z nas przemyślał sobie postawę zespołu z pierwszej części rozgrywek. Zgrupowania w Kleszczowie i na Cyprze dały nam bardzo wiele. Czujemy się dużo lepiej przygotowani fizycznie i technicznie. Trenowaliśmy fragmenty gry ofensywnej i przede wszystkim defensywnej. Poprzednio traciliśmy za dużo bramek. Myślę, że grając z tyłu na „zero”, jedną akcją można wygrać mecz. Co prawda, z Legią straciliśmy aż dwie, ale nie poddaliśmy się. Wiedzieliśmy, że jesteśmy mocni.
Na dobre wkomponowałeś się w ekipę Leszka Ojrzyńskiego.
– Myślę, że pasuję tutaj. Trener mnie tu ściągnął i daje szanse gry. Początki miałem trudne, ale dawałem sobie określony czas na aklimatyzację w ekstraklasie. Udało się. Teraz będę robił wszystko, żeby utrzymać dobry poziom gry.
Techniczny piłkarz w typowo siłowej lidze? Nie miałeś łatwego zadania.
– Aż tak bardzo techniczny to ja nie jestem (śmiech). Polska liga nie jest aż tak bardzo oparta na sile. Przecież są tu piłkarze, którzy spokojnie poradziliby sobie zagranicą. Uważam za to, że mamy problem z grą pod presją. Zawodnicy zazwyczaj wybijają piłkę… Poprawnych działań moglibyśmy nauczyć się od ligi hiszpańskiej, czy niemieckiej, gdzie drużyny potrafią jednak w trudnych warunkach utrzymać się przy futbolówce. Ale młodzież powoli wskakuje do pierwszych składów, więc może coś się zmieni.
Którzy z nich mają największe szanse, by na stałe zadomowić się w pierwszej drużynie Korony Kielce?
– Uważam, że Karol Angielski i Marcin Cebula. To bardzo utalentowani piłkarze. Widzę jak sumiennie trenują i dają z siebie wszystko. Biorąc pod uwagę technikę, mogliby sobie poradzić w klubie zachodnim, nawet takiej marki jak Feyenoord Rotterdam. Trzeba jednak pamiętać, że technika to nie wszystko. Myślę, że kwestią czasu jest, kiedy wskoczą oni do pierwszego zespołu. Nie każdy debiutuje w wieku 16 lat.
Powróćmy do ciebie. Na czym polegała twoja największa trudność związana z powrotem po sześciu latach do polskiej ligi?
– Na pewno nie miałem problemów z aklimatyzacją w zespole. Był za to moment zawahania, bo nie wiedziałem, czy dobrze zrobiłem wracając do kraju. W pierwszym meczu zagrałem jedną połowę, potem cztery kolejne spotkania odpoczywałem… Musiałem dojść do siebie, zacisnąć zęby i pokazać, co potrafię. To były dla mnie jedyne ciężkie chwile w Kielcach. Nie ma co ukrywać, w Holandii gra się zupełnie inaczej. Dostosowałem się do stylu gry Korony. Przy tym, na pewno będę chciał grać swoją piłkę.
Czyli nie było sytuacji, że piłkarz wychowany w zachodnim klubie z miejsca otrzymuje miejsce w podstawowym składzie drużyny w polskiej lidze.
– Nie. Myślę nawet, że trener pomógł mi w ten sposób. Wielu myślało, że od razu dostanę miejsce w wyjściowej „jedenastce” tylko dlatego, że grałem w Holandii… Może wtedy nie zasłużyłem sobie na grę, dlatego szkoleniowiec pokazał mi, że nie ma tak łatwo. Albo zaczniesz grać tak, jak potrafisz, albo nie będziesz brany pod uwagę. Wyciągnąłem z tego wnioski, zabrałem się za siebie.
Czy można powiedzieć, że klimat miasta pomógł ci w tym?
– W Kielcach czuję się bardzo dobrze. Podoba mi się to miasto. Jest trochę podobne do Zielonej Góry, z której pochodzę. Z klubu też jestem zadowolony, bo mamy tu praktycznie wszystko, czego potrzeba. Wystarczy tylko ciężko trenować i robić swoje na boisku.
Dzięki temu sympatycy Korony darzą cię dużą sympatią. Ale chyba jeszcze nie taką, jak Macieja Korzyma.
– Maciek ma tutaj wielki status. Kibice go kochają! Ale on na to zapracował i zasługuje na to. Nie czuję się wyróżniony. Jestem tu nowy i muszę ciężko pracować na szacunek. Mam nadzieję, że przyjdzie ten moment, kiedy również i mnie będą oklaskiwać. Trzeba jeszcze zacząć zdobywać asysty i bramki.
Najbliższa okazja ku poprawieniu statystyk już w poniedziałek. Korona tego dnia zagra na wyjeździe z Lechią Gdańsk. Daleko, wymagający rywal – może być ciężko.
– Wyjazd na drugi koniec Polski nie ułatwia nam sprawy, ale najważniejsze rzeczy będą dziać się na boisku i właśnie tam trzeba pokazać się z jak najlepszej strony. Jeżeli zagramy jak z Legią, możemy liczyć na trzy punkty.
Rozmawiał Maciej Urban.
Fot. Paula Duda
Sponsor wyjazdu do Gdańska
Kielce, ul. Piotrkowska 12
www.hoteldal.pl
Wasze komentarze
Legia z ostatnimi druzy nami w tabeli wymęczyła 4 pkt.
Już cienki Ślask pokazał Koronie gdzie jest jej miejsce. Popadajcie dalej w zachwyt.