Nie jeżdżę samochodem. W autobusie człowiek łapie pokorę i dystans

07-03-2013 14:58,

Radosław Hyży – jeden z najbardziej znanych polskich koszykarzy, były reprezentant Polski. Człowiek, który zawsze ma coś do powiedzenia, i to nie tylko o sporcie. Przy okazji meczu z UMKS-em rozmawialiśmy między innymi o jego niedoszłym transferze do Kielc, tramwajach, legendach Śląska i modzie na koszykówkę.

Michał Filarski: Radosław Hyży do Kielc powraca po 13 latach. Ostatni mecz tutaj - jeszcze w barwach Unii Tarnów…

Radosław Hyży: - Właśnie, też się ostatnio zastanawiałem czy po 13, czy po 14… Pamiętam jeszcze ekipę Cersanitu z Kordianem Korytkiem, Igorem Miliciciem i Derrickiem Hayesem. Jeszcze był jeden taki wysoki, dobry, ale już nie pamiętam nazwiska. Ostatnio próbowałem sobie przypomnieć i ciężko mi było… Ale halę pamiętam dobrze.

A jak wrażenia z Kielc po tylu latach?

- Długi czas mieszkałem w Tarnowie, teraz przeprowadziłem się do Wrocławia. Jak mieszkałem w Tarnowie to często przejeżdżałem przez Kielce. Zawsze mi się podobało, jak to miasto się rozwija. Różnica w ciągu dziesięciu lat jest naprawdę duża. Tak samo zawsze wspominam Włocławek. Włocławek dziesięć lat temu i teraz to dwa różne miasta. Podobnie jest z Kielcami.

Hala na Żytniej, jak ta we Włocławku.

- Właśnie, odżywają wspomnienia…

Wtedy, w 2000 roku, w kieleckich gazetach były takie plotki, że Radosław Hyży przyjdzie do Cersanitu. Była w tym jakaś prawda?

- A tak była, była.  Tylko niestety z tego co pamiętam drużynę rozwiązano. Teraz się często śmieję i opowiadam kolegom, że w tamtych czasach jak przychodził kwiecień albo maj, to ja miałem propozycje z całej ligi i mogłem sobie wybierać. Problem był taki, że nie miałem komórki i dzwoniono wtedy do mojej mamy (śmiech). Nigdy nie można było mnie złapać. Kluby denerwowały się, że nie jestem pod telefonem, a ja nie rozumiałem, dlaczego muszę być.

Teraz już komórka jest?

- Tak, mam już. Ale też nie lubię jej i uważam, że to nie jest potrzebna rzecz.

Z tego co wiem na treningi i mecze dojeżdża Pan komunikacją miejską.

- Tak, to prawda. Lubię być przy ludziach, człowiek wtedy łapie trochę pokory i dystansu do życia. Jak się patrzy na innych ludzi z boku, to mniej się przejmuje, moim zdaniem. A jak siedzi w samochodzie to te jego problemy są tak jakby zamknięte w samochodzie i wtedy myśli tylko o sobie. A w tramwaju człowiek ma czas na pomyślenie, jak to mówią, z szerszej perspektywy.

W Unii Tarnów był Pan strzelcem wyborowym, szczególnie groźnym wtedy jeszcze zza linii 6,25m. Potem była przygoda we Francji i do Polski wrócił zupełnie inny zawodnik - podkoszowy walczak. Co takiego stało się w Dijon? Zawsze mnie zastanawiało, skąd taka nagła zmiana i utrata zdolności strzeleckich.

- Wpływ na to miało wiele czynników. Niewiele osób wie, że miałem kontuzję ręki i później po prostu po ludzku – chciałem utrzymać pracę. Troszkę dostosowałem się do zespołu. Dijon grało głównie szybkim atakiem i obroną. Tam nie było czasu na rzuty… Broniłem swojej posady. Francuzi też się zdziwili, że nie mogę rzucać przez dwa miesiące. Chcieli mieć rzucającego zawodnika, a dostali biegającego, dobrego obrońcę. Potem tak już zostało. Dużo jest w głowie, trenerzy próbowali zmieniać ten rzut, zmieniać, zmieniać, zmieniać… I człowiek sam już powariował, i teraz w ogóle nie rzuca.

Ale swoją „niszę” Pan znalazł…

- Każdy zawodnik coś potrafi i to nie jest tak, że jak nie potrafisz rzucać, to nie możesz grać w kosza. To tak samo jakby zgeneralizować, że jak nie jesteś wysoki, to nie możesz grać w kosza, albo jak jesteś wysoki, to nie możesz kozłować. Każdy musi znaleźć swoje najlepsze strony i umieć to sprzedać na boisku.

W Śląsku, co prawda z przerwami, ale jest Pan już dość długo.

- Z przerwami, ale zawsze ten Dolny Śląsk zahaczałem, bo rok grałem też w Zgorzelcu. Zawsze chciałem grać we Wrocławiu, ale nie zawsze mi pozwolono grać we Wrocławiu

No i powoli można Pana chyba uznać za jeden z symboli klubu.

- Nie, myślę, że to za duże słowa. Choć kiedyś chciałem zostać legendą Śląska. To przyznaję – zjadła mnie wtedy pycha. Legendą Śląska są osoby, które grały w tym klubie długo i coś zdobyły. Ja nie zdobyłem wiele. Raptem srebrny medal, dwa brązowe i chyba trzy puchary. Dla mnie zawodnicy, którzy zdobywali po cztery złote medale, to są legendy. Ja jestem takim zwykłym, jak to zawsze mówi mój kolega masażysta piłkarskiego Śląska Jarek Szendrocho, ogórkiem. Ogórkiem, który się cieszy, że jest we Wrocławiu i ludzie go troszkę rozpoznają i szanują.

Ludzie pamiętają Pana akcje. Choćby zwycięskie punkty w meczu z Telekomem Bonn…

- Tak, na pewno. Ale to, przy tych wszystkich sukcesach, które Śląsk miał to jest nic. Jestem skromny, nabrałem pokory – wiem, gdzie jestem i wiem co potrafię. Umiem się przyznać, że w porównaniu do zawodników, którzy grali i wygrywali w Śląsku, jestem po prostu jednym z wielu. A było takich zawodników w historii sporo,  ja nawet nie dorastam im do pięt.

W zeszłym roku wrócił Pan do Śląska, gdy ten grał jeszcze w drugiej lidze. Z sentymentu?

- Na pewno trochę też, ale przede wszystkim to podobał mi się projekt awansu. Zawsze mi się coś takiego podobało, że ktoś ma jakieś ambicje i je realizuje. A po drugie chciałem wreszcie być z rodziną. To były dwie rzeczy, które zdecydowały. Żona mnie szybko przekonała, że warto. Na początku troszkę było z mojej strony ryzyka. Ale wszystko było ok.

W pierwszej lidze nie macie sobie równych. Czujecie już smak ekstraklasy?

- Ta liga jest ciężka. Ma swoją specyfikę, ale mi się podoba. Nawet bardziej niż ekstraklasa. Są bardzo fajne zespoły, które grają różnorodną koszykówkę. Nie jest tak, że wszystkie grają tak samo, tylko każdy ma swój styl. Kiedyś tak sobie myślałem, że warto zachęcać młodych do gry w pierwszej lidze, bo można sobie porzucać, pograć, można poczuć parkiet, a w ekstraklasie czuje się najczęściej ławkę.

Organizacja waszego klubu to już ekstraklasa. Przyjazd dzień wcześniej, poranny trening…

- Tak, tak. Mamy takich trenerów, co mieli kontakt z ekstraklasą i to wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Wszystko jest dobrze i idzie w dobrym kierunku.

Śledzi Pan inne zespoły? Myśli Pan, że UMKS zdoła się utrzymać?

- Uważam, że te play outy są straszne ciężkie, bo tu nawet jedna kontuzja może zaważyć, że zespół będzie w nich grał. A play outy to troszkę loteria, każdy z każdym może wygrać. Te zespoły z dołu tabeli bardzo mi się podobają. Poznań, Kielce, czy Bydgoszcz grają ofensywną koszykówkę i się nie przejmują. Mają braki, ale jakbym był trenerem tych zespołów to tak samo bym grał. Więcej atakiem niż obroną, dlatego, że nie mają zawodników takich, żeby można było myśleć o czymś więcej. Te zespoły z górnej części tabeli mają dużo szersze i mocniejsze składy. Ale choćby UMKS fajnie walczy i naprawdę mi się podoba. Pamiętam, że w pierwszym meczu mieliśmy z Kielcami spore problemy (śmiech).

Zlekceważyliście ich?

- Nie, nie, to nie było tak. Mieliśmy wtedy ciężkie treningi. Ale jak mówię ciężko nam się gra z takimi zespołami, bo trener chce rotować zawodnikami. I jak na przykład komuś nie pójdzie to jest potem ochrzaniany i nie ma takiej pewności siebie.

A jak Pan myśli, wróci boom na koszykówkę, tak jak to było w latach 90-tych?

- Myślę, że to trzeba młodzież zapytać czy chce trenować koszykówkę. Bo my chcieliśmy. Pamiętam, że my się garnęliśmy do koszykówki i teraz jest pytanie czy ludzie chcą grać w koszykówkę. W dzisiejszych czasach nie ma czegoś takiego, że ktoś nie chce, czy nie lubi jakiejś konkretnej dyscypliny, tylko ludzie nie chcą uprawiać sportu - siedzą przed komputerami i przed innymi zjadaczami czasu. Nie chcą grać, nie chcą trenować. Trening jest ciężki, ale my kiedyś chcieliśmy grać. To trzeba młodzież zapytać – dwunasto- czy czternastolatków, czy chcą trenować. Jak wtedy się znajdzie dobra grupa to uważam, że ten boom wróci.

Rozmawiał Michał Filarski

fot. wks-slask.pl

------------

Dziękujemy, że jesteś z nami i wspierasz twórczość dostępną na CKsport.pl. Kliknij w link poniżej i postaw naszej redakcji symboliczną kawę.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Wasze komentarze

pastor2013-03-07 22:39:23
Zajebisty wywiad !
missi2013-03-07 22:59:35
zgadzam się!! świetny wywiad. ja też wolę komunikację miejską. szczególnie bezpłatną :p
anonim2013-03-07 23:34:15
gratuluję dobreg wywiadu :)

Ostatnie wiadomości

Poniedziałkowy pojedynek Korony Kielce z Puszczą Niepołomice będzie arcyważny w kontekście walki obu zespołów o utrzymanie. Przeanalizujmy zatem czego możemy się spodziewać po drużynie prowadzonej przez Tomasza Tułacza.
Za nami rozgrywana w środku tygodnia 29. kolejka Fortuna I Ligi. Na zapleczu ekstraklasy sześć klubów walczy o udział w barażach.
Komisja do spraw Licencji Klubowych Polskiego Związku Piłki Nożnej przyznała licencję Koronie Kielce na występy w PKO BP Ekstraklasie w sezonie 2024/2025. Po raz pierwszy od lat kielczanie nie mają nadzoru finansowego.
Na konferencji prasowej przed spotkaniem z Puszczą Niepołomice trener Korony Kamil Kuzera poruszył kwestię Fredrika Krogstada oraz Jacka Podgórskiego. Obu graczom za kilkanaście tygodni skończą się umowy z zespołem.
W 30. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce zagra na wyjeździe z Puszczą Niepołomice. – Mocno na to zapracowaliśmy i musimy iść tą naszą drogą. Jeżeli utrzymamy tę dyscyplinę i konsekwencje, tak jak w ostatnim pojedynku to możemy być optymistami przed kolejnym spotkaniem – powiedział przed potyczką Kamil Kuzera, trener „żółto-czerwonych”.
– Już mecz ze Stalą trochę nas zbudował, jednak po drodze przydarzyła się wpadka z Wartą, bo tak to nazywam, gdzie nie zagraliśmy dobrze i straciliśmy trzy punkty. Wygrana nad Radomiakiem pokazała, że musimy w siebie wierzyć, bo potrafimy grać. Jak jesteśmy zdeterminowani, bezpośredni oraz odważni, to takie taktyczne i typowo piłkarskie rzeczy same przychodzą – mówi przed poniedziałkową rywalizacją z Puszczą Niepołomice Jacek Podgórski, zawodnik Korony Kielce.
W poniedziałek Korona Kielce będzie chciała pokazać, że pogrom Radomiaka nie był dziełem przypadku i wygrać na wyjeździe z Puszczą Niepołomice. Z kogo nie będzie mógł w Krakowie skorzystać trener Kamil Kuzera?
Przed 20-krotnymi mistrzami Polski rewanżowy mecz ćwierćfinału Orlen Superligi z KGHM Chrobrym Głogów. Sobotni (27 kwietnia) pojedynek może zdecydować o awansie do finałów ligowej rywalizacji.
– Piłka ręczna to taka dyscyplina, w której my, skoczkowie narciarscy, zostalibyśmy zmieceni z boiska. Widzę, że ten sport wyróżnia walka i zaangażowanie. I tak to powinno wyglądać – powiedział po meczu Industrii Kielce w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z SC Magdeburgiem znakomity polski skoczek narciarski, Dawid Kubacki, który oglądał go z trybun Hali Legionów.
Bartosz Frankowski będzie sędzią meczu 30. kolejki PKO BP Ekstraklasy, w którym Korona Kielce zmierzy się z Puszczą Niepołomice. Spotkanie przy ulicy Józefa Kałuży będzie 25 konfrontacją z udziałem „żółto-czerwonych” prowadzoną przez tego arbitra.
Podczas ćwierćfinałowego starcia Industrii Kielce z SC Magdeburg kontuzji doznał Michał Olejniczak. I choć samo zdarzenie wyglądało dramatycznie, uraz jest zdecydowanie mniej groźny niż spodziewano. To byłoby na tyle jeśli chodzi o dobre informacje, ponieważ kieleckiego szczypiornistę czeka dłuższa przerwa.
Industria Kielce w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów pokonała S.C. Magdeburg 27:26. – Trudno określić, jak układają się teraz szanse na awans – powiedział po spotkaniu Alex Dujszebajew, kapitan „żółto-biało-niebieskich”.
Industria Kielce w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów pokonała S.C. Magdeburg 27:26. – Na wyjeździe przy takiej grze w ataku pozycyjnym to może skończyć się nawet 10 bramkami straty – powiedział po spotkaniu Tałant Dujszebajew, trener „żółto-biało-niebieskich”.
W trakcie spotkania Ligi Mistrzów między Industrią Kielce, a Magdeburgiem, którego stawką jest awans do Final4 tych rozgrywek, potwornie wyglądające kontuzji nabawił się Michał Olejniczak.
Wielkie emocje w Hali Legionów podczas ćwierćfinałowego spotkania Industrii Kielce z Magdeburgiem w ramach Ligi Mistrzów. Mistrzowie Polski, przy głośnym wsparciu z trybun, walczyli niesamowicie i wygrali 27:26.
Korona Kielce w ostatnim meczu rozprawiła się na własnym terenie z Radomiakiem Radom aż 4:0. Żółto-czerwoni nie dali rywalom szans, zainkasowali komplet punktów i tym samym podtrzymują swoje szanse na utrzymanie w elicie. Kto Waszym zdaniem był najlepszym kieleckim zawodnikiem tego starcia? Ogłaszamy wyniki sondy!
W swoim trzecim sezonie w Lotto Superlidze Global Pharma Orlicz 1924 Suchedniów znalazł się w czołówce, ale tym razem medalu nie zdobył. Suchedniowska drużynę czeka jeszcze finał rozgrywek o Drużynowy Puchar Polski.
W ubiegły weekend na boiskach 1. Ligi rozegrano 28. serię gier. Upłynęła ona pod znakiem świetnego powrotu z zaświatów Wisły Kraków oraz kolejnych triumfów Lechii i Arki, które zdecydowanie uciekły reszcie stawki i pewnie kroczą po Ekstraklasę.
Korona Kielce poznała termin ostatniego meczu na Suzuki Arenie, w którym zmierzy się z Ruchem Chorzów.
Sławomir Szmal ogłosił chęć startu w wyborach na prezesa Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Legendarny bramkarz chce zreformować organizację zarządzającą rodzimym handballem, a o swojej decyzji poinformował na specjalnej konferencji prasowej.
Dwóch zawodników Korony Kielce: Piotr Malarczyk oraz Jewgienij Szykawka zostało nominowanych do najlepszej jedenastki 29. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Dla Białorusina jest to pierwsze tego typu wyróżnienie w trwającym sezonie.
W 29. kolejce Ekstraklasy padł absolutny rekord frekwencji w XXI wieku. Na Stadionie Śląskim spotkanie pomiędzy zaprzyjaźnionymi Ruchem Chorzów i Widzewem Łódź oglądało przeszło 50 tysięcy osób.
Maciej Giemza z Piekoszowa obok Kielc wraz z pilotem Rafałem Martononem zwyciężyli w pierwszej rundzie Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych – rajdzie Baja Drawsko Pomorskie 2024.
20-krotni mistrzowie Polski rozpoczynają decydującą rywalizację o Final Four Ligi Mistrzów. Do Hali Legionów przyjeżdża obrońca trofeum – S. C. Magdeburg.
Pogoń Siedlce niepokonana od dwóch miesięcy, a Radunia Stężyca z okazałym przełamaniem. Za nami 29. kolejka II ligi.
Grad goli na początek oraz na zakończenie kolejki. Tak minęła 29. seria PKO BP Ekstraklasy.
W środę (24 kwietnia) Industria Kielce podejmie Magdeburg w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów. – Jestem gotowy na to, aby wprowadzić naszą drużynę do Kolonii – powiedział przed spotkaniem Alex Dujszebajew, kapitan „żółto-biało-niebieskich”.
Już w najbliższą środę (24 kwietnia) Industria Kielce podejmie Magdeburg w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów. – Przed nami wymagający mecz, ale taki mamy etap sezonu – powiedział przed spotkaniem Arkadiusz Moryto, skrzydłowy „żółto-biało-niebieskich”.
Przed Industrią Kielce decydująca rywalizacja o awans do Final Four Ligi Mistrzów. – Magdeburg jest silniejszy niż rok temu – powiedział przed pierwszym spotkaniem Tałant Dujszebajew, trener „żółto-biało-niebieskich”.
Kolejną kolejkę mają za sobą zawodnicy występujący w RS Active IV lidze. W 24. kolejce Korona II Kielce wygrała u siebie 1:0 z GKS-em Rudki, a Orlęta zwyciężyły 6:0 z Arką Pawłów.

Copyright © 2024 CKsport.pl Redakcja Reklama

Projekt i wykonanie: CK Media Group