Krajobraz po Lechu: poznaniacy z większym fartem. Czas przemyśleń
Może to i dobrze, że runda już się skończyła. Nadchodzi czas przemyśleń, a tematów nie powinno zabraknąć piłkarzom Korony. Przegrali bowiem już swój siódmy mecz w obecnych rozgrywkach, ale można było tego uniknąć...
Lech nie był w niedzielne popołudnie w Kielcach drużyną lepszą. „Złocisto-krwiści” przy odrobinie większej dozie szczęścia mogli trafić do bramki Krzysztofa Kotorowskiego. Całkiem przyzwoicie – do czego już nas przyzwyczaił – spisał się Vlastimir Jovanović. Po raz kolejny pokazał swoje bośniackie, waleczne serce. Nie odpuszczał mimo niesprzyjającej aury i nienajlepszej dyspozycji kolegów. Z każdym następnym meczem utwierdza nas w przekonaniu, że jest najbardziej wartościowym zawodnikiem w kieleckiej ekipie.
Nie wiemy czy można to sklasyfikować jako pozytyw, ale nie pierwszy raz Leszek Ojrzyński udowodnił, że przy wybieraniu składu nie brakuje mu odwagi. Z Lechem od pierwszych minut zagrał Łukasz Jamróz. I – powiedzmy sobie szczerze – był to słaby występ tego napastnika. Troszkę schodząc do aspektów negatywnych – co stało się z „Jamrem” po debiucie marzeń z Jagiellonią Białystok? Odpowiedzi na to pytanie nie zna chyba nawet on sam. Inną przyszłość wróżono mu 10 miesięcy temu. To, czy jeszcze odwróci złą kartę, zależy tylko i wyłącznie od niego
Kolejna niespodzianka – na ławce zasiadł szesnastoletni (!) Karol Angielski. Już jakiś czas temu można było o nim usłyszeć pochlebne opinie, ale chyba nikt się nie spodziewał, że dostanie powołanie do seniorskiej drużyny jeszcze w rundzie jesiennej. Pozostaje liczyć, że nie spocznie na laurach i na wiosnę zrobi się o nim głośno.
Troszkę bardziej martwi dyspozycja Tomasza Lisowskiego. Co prawda sam zawodnik podkreśla, że jest świadomy, że dużo brakuje mu do dyspozycji z zeszłych rozgrywek, ale czy uda mu się na wiosnę powrócić na właściwe tory? Brakuje nam jego dynamicznych rajdów i akcji, które cieszyły fanów z Kielc.
Niestety, ale akcje przeciwników „Kolejorza”, kiedy trzeba było je sfinalizować wyglądały bardzo chaotycznie. Trzeba przypomnieć chociażby okazje z pierwszej połowy Korzyma – niby niewiele brakowało do celu, ale jednak nie udało się pokonać Kotorowskiego. A lechici tylko na tym skorzystali i znowu zdobyli punkty, które wcale mogły nie powędrować na ich konto.
Teraz „złocisto-krwistych” czekają aż dwa miesiące przerwy. W środę zawodnicy porozjeżdżają się na urlopy, na których wreszcie będą mogli się wyciszyć. Od stycznia wrócą do ciężkiej pracy. Efekty zobaczymy już w pierwszych kolejkach spotkań rewanżowych. Z coraz większą nostalgią wspomina się poprzednie rozgrywki. Czy zobaczymy w lutym choćby namiastkę kielczan z sezonu 2011/12? Tego trzeba życzyć i piłkarzom, i kibicom!
fot. Paula Duda
Wasze komentarze