Oceniamy zawodników Effectora po meczu przeciwko Asseco Resovii Rzeszów
Szkoleniowiec ekipy Effectora nie może być zadowolony z sobotniego występu swoich podopiecznych. Drużyna nie potrafiła przedstawić argumentów, które pozwoliłyby skutecznie stawić opór odbudowującej się po ostatnich porażkach Resovii. A jak na terenie groźnego rywala poradzili sobie poszczególni gracze kieleckiego teamu?
Tomasz Józefacki – Na pomeczowej konferencji Dariusz Daszkiewicz przyznał, że wejście na boisko kieleckiego atakującego było jaśniejszym momentem gry Effectora. Serdecznie witany przez rzeszowską publiczność zawodnik wprowadził nieco świeżości w szeregi zespołu gości. Po kilku udanych akcjach ataki „Józka” również zostawały podbijane. Autor dwóch punktowych bloków.
Robert Milczarek – Choć przyjmujący Resovii znaleźli receptę na atak zawodnika, to wciąż utrzymywał najwyższą precyzję w przyjęciu spośród defensorów Effectora. Nie raził skutecznością, nie był również najsłabszym ogniwem zespołu.
Adrian Staszewski – Ze względu na rotację na pozycji przyjmującego, od początku drugiej partii Staszewski był regularnie zmieniany przez Roberta Milczarka. Kielecki gracz miewał lepsze fragmenty gry, pozwalające mu utrzymać skuteczność w ofensywie na prawie 50%-owym poziomie. Nie był to jednak występ, na jaki liczyliby kibice obserwujące grę zawodnika od początku sezonu.
Bartosz Sufa – Podobnie jak reszty drużyny, kielecki libero nie popisał się rewelacyjną grą. Usprawiedliwieniem dla młodego siatkarza z pewnością może być atomowa zagrywka, jaką raz za razem serwowali kielczanom zawodnicy Resovii.
Sebastian Warda – Nie miał szansy pokazać zbyt wiele, na parkiecie pojawił się dopiero w końcowym fragmencie spotkania. Środkowego pozostawimy bez oceny.
Michał Kozłowski – Jakość gry kapitana „niebiesko-czerwono-białych” ostatnimi czasy stale się waha. Reasumując występ „Koziego” można powiedzieć, że pomimo kilku ciekawych akcji, rozgrywający musi popracować nad powrotem do swojej dawnej formy.
Grzegorz Pająk – Tym razem stały zmiennik Michała Kozłowskiego sam miał problemy z zaprezentowaniem wysokiego poziomu na boisku. Nieco czytelne rozegranie sprawiło, że środkowi ekipy gospodarza bez trudu skakali podwójnym lub nawet potrójnym blokiem do właściwego zawodnika.
Miłosz Zniszczoł – Czy to ze względu na prędkość rozgrywanych akcji w drużynie rywala, czy ze względu na precyzję i siłę ich wykonania, w sobotniej potyczce kielecki blok nie miał szansy się zaprezentować. Małym pozytywem w grze Zniszczoła mógł być kąśliwy flot, z którym raz nie poradzili sobie rzeszowscy przyjmujący.
Grzegorz Kokociński – Jeden z najbardziej doświadczonych graczy Effectora nie pokazał na boisku nic, co mogłoby dodać pewności przegrywającej drużynie. Czekamy na lepsze występy tego zawodnika.
Nikolay Penchev – Bułgarskiemu przyjmującemu nie można zarzucić braku woli walki. Penchev nie obawiał się ryzyka na zagrywce. Posyłane przez niego serwisy, choć często bardzo mocne, nie zawsze imponowały precyzją. Niezbyt dobrze zawodnik zagrał za to w swoim podstawowym elemencie – dokładność przyjęcia w jego przypadku oscylowała w granicach trzydziestu procent.
Armando Danger – Kiedy trzeba zaatakować z pomysłem, a gra toczy się przeciwko wymagającemu rywalowi, Kubańczyk zaczyna się gubić. Statystyki w przypadku Dangera nie kłamią – atakujący miał najniższą skuteczność w ofensywie spośród wszystkich graczy Effectora.
Wasze komentarze