Rowerem po farmie... Zmagania kolarskie oglądaliśmy razem z Andrzejem Piątkiem
Kielczanie - Andrzej Piątek razem z nami
No i co tu dużo mówić Igrzyska - praktycznie się dla nas skończyły. Zleciało szybko, ale na pewno było warto. Rywalizacja kolarek górskich przyniosła nam chyba najwięcej wrażeń ze wszystkich zawodów na jakich byliśmy. Chociaż medalu dla Polski nie było…
Planując nasz wyjazd do Londynu za pewnik braliśmy medal w kolarstwie górskim. Jak pewnie wszyscy wiedzą kontuzja Mai Włoszczowskiej znacznie ograniczyła te szanse, choć po cichu liczyliśmy na niespodziankę. Dlatego mimo wszystko pozytywnie nastawieni udaliśmy się w sobotę do miasteczka Leigh-on-Sea, oddalonego o około godzinę jazdy pociągiem od Londynu - tuż przy ujściu Tamizy do morza. Podobnie jak w Eton do dyspozycji kibiców były podstawione piętrusy. Była też opcja 40 minutowego spaceru wśród pól i pagórków angielskiej wsi. Nad nimi górowały ruiny średniowiecznego zamku. Taki krajobraz od razu skojarzył nam się z Władcą Pierścieni :)
Z naszą mistrzynią
Sama trasa choć bardzo widowiskowa należała raczej do tych łatwiejszych – i to nie była tylko nasza opinia, ale też trenera Pauli Goryckiej Andrzeja Piątka, którego spotkaliśmy na trasie. Bardzo ucieszył się na widok kibiców z Kielc, a my mieliśmy niepowtarzalną okazję obejrzenia niemal całej rywalizacji z tak wybitnym fachowcem. Choć trzeba przyznać, że samo oglądanie wyścigu na żywo nie należy do najłatwiejszych rzeczy. Jest dużo biegania z miejsca na miejsce, ale czego się nie robi, by dopingować nasze zawodniczki. No właśnie, Polki nie były faworytkami, startowały z dalekich pozycji, jednak udało im się przesunąć do przodu. I o ile Paula zbierała doświadczenie, które jak zapewniał nas trener Piątek zaprocentuje w Rio, to Ola Dawidowicz walczyła na całego. Szybko przesunęła się do pierwszej dziesiątki – ostatecznie zajęła wysokie siódme miejsce. Jak później nam powiedziała była tak skupiona na jeździe, że nie kontrolowała liczby przejechanych okrążeń ;-)
W Hadleigh Farm było bardzo dużo polskich kibiców, a wśród nich spotkaliśmy tą, której tak brakowało na olimpijskiej trasie. Maja Włoszczowska, bo o niej mowa, mimo gipsu na nodze dzielnie znosiła „trudy” kibicowania. Towarzyszyła jej niemal cała rodzina. Po wyścigu najgłośniejsi byli jednak Francuzi, bo to ich reprezentantka Julie Bresset zdobyła złoto. Na uwagę zasługuje też drugie miejsce dla 40 letniej już Niemki Sabine Spitz – mistrzyni z Pekinu. Tuż po ceremonii medalowej organizatorzy przygotowali niespodziankę dla kibiców w postaci spadochroniarzy wykręcających w powietrzu różne akrobacje.
Z tym panem lepiej nie zadzierać
Na koniec dnia czekało nas kolejne spotkanie z polskimi medalistami w POSKu. Liczyliśmy na przyjazd naszych brązowych kajakarek, jednak zamiast nich pojawił się Damian Janikowski wraz z całą ekipą zapaśników. Spotkanie było bardzo interesujące. Jak widać wszystko skończyło się dobrze, jednak jadąc do POSKu wcale nie byliśmy pewni, czy uda nam się wejść. A wszystko z powodu braku bezpłatnych zaproszeń. Kolejny raz okazało się, że sprzyja nam szczęście. Wtopiliśmy się w miłą grupę młodzieży z Racotu pod kierownictwem pana Wojtka...
I jeszcze kilka zaległych ciekawostek z Londynu. Na Covent Garden udało nam się poczuć trochę amerykańskiej koszykówki w specjalnie przygotowanym NBA House. Można tam m.in. sprawdzić swoją wiedzę o NBA, porównać rozmiary dłoni z dłońmi gwiazd NBA czy wykonać wsad piłki do kosza... Podczas naszego pobytu kibice rywalizowali też z byłą gwiazdą LA Lakers Robertem Horry’m w konkursie trójek. Chętnie byśmy spróbowali, ale kolejka nieco nas wystraszyła J Tuż obok w Royal Opera House aktualnie znajduje się interaktywna wystawa poświecona Igrzyskom Olimpijskim. Można tam podziwiać wszystkie pochodnie olimpijskie czy pamiątki po słynnych sportowcach, np. buty Jessy’ego Owensa z Igrzysk w Berlinie w 1936 roku.
Z Olą Dawidowicz na mecie
Jak sami się przekonaliśmy igrzyska mogą stać się przekleństwem turystów. My także tego doświadczyliśmy. Będąc w Greenwich byliśmy niemile zaskoczeni zamknięciem Royal Observatory. To właśnie tutaj jest słynny zerowy południk. Czemu było zamknięte? Wszystko przez rywalizację konną, którą rozgrywano na terenie parku. Ogromne trybuny świadczyły o tym, że sporty konne wciąż cieszą się w Anglii dużym zainteresowaniem... Był to chyba jedyny moment kiedy przeklinaliśmy MKOl i jego wielką imprezę. No, ale szybko nam przeszło, bo do Greenwich jeszcze wrócimy :)
Jak pisaliśmy sportowo to dla nas koniec igrzysk. Została jeszcze ceremonia zamknięcia. Będziemy ją, razem z londyńczykami, przeżywać w Hyde Parku. Gdzie oprócz transmisji na telebimach odbędzie się specjalny koncert. Zagrają legendy brytyjskiej muzyki m.in. New Order i Blur. Mówi się, że dla Blur może być to ostatni koncert w ich bogatej karierze, tak więc taka okazja może się już nie powtórzyć...
Michał Filarski |
Maciej Wadowski |
Welcome to Hadleigh Farm
Olimpijska trasa
I ruszyły
Samotność trenera
Hop, hop, hop Paula!
Tędy nie przejdziesz
Przyszła mistrzyni olimpijska
Marsylianka
Nasi zapaśnicy
Z attache olimpijskim, senatorem RP, Andrzejem Personem
NBA House
Zmierz się z Robertem Horrym
Duże mają te łapy
Wystawa olimpijska
Olimpijskie pogrodzone Greenwich
Wasze komentarze