Z „Jagą” poszło gładko. Czas na mistrza Polski
– Przyjechaliśmy po zwycięstwo, a wracamy z niczym – w taki oto sposób Grzegorz Rasiak podsumował spotkanie pomiędzy Koroną, a Jagiellonią, które zakończyło się wynikiem 2:0 dla gospodarzy. Kielczanie na inaugurację rundy wiosennej zaprezentowali się bardzo dobrze, ale prawdziwy test nadejdzie dopiero w meczu Wisłą.
Przypomnijmy: w poniedziałek drużyna prowadzona przez Leszka Ojrzyńskiego, za sprawą dwóch goli Łukasza Jamroza, pewnie pokonała na kieleckiej arenie Jagiellonię Białystok. I to właśnie postawa 22-letniego wychowanka kieleckiego zespołu wywołała największe zdziwienie wśród kibiców. Jamróz bohaterem? Ten fakt nie zaskoczył Grzegorza Rasiaka. – Obie ekipy mogą liczyć na każdego spośród swoich zawodników. Niezależnie od tego, kto pojawiłby się na boisku, wiedzieliśmy jaki futbol gra Korona i z czym możemy się liczyć. Wyszło tak, że młody chłopak wszedł ma murawę, strzelił dwie bramki i chwała mu za to – mówił niepocieszony piłkarz gości.
Zdegustowany porażką był również inny doświadczony snajper „Jagi”, Tomasz Frankowski. Były reprezentant Polski żałował, że nie wykorzystał dogodnej okazji z 23. minuty starcia. – Umówmy się – nie jestem jakimś super dryblerem i nigdy sobie takich sytuacji nie stwarzałem, a tutaj do szczęścia mało brakowało. Gdyby nie grube udo Pavola Stano, piłka być może znalazłaby się w siatce. Myślę, że Grzesiek Rasiak też miał okazje, które mógł zamienić na bramki. Nie tylko skuteczność szwankowała. Polegliśmy też przez błędy indywidualne. Szkoda tego pierwszego gola, który w pewnym stopniu ustawił tę potyczkę. Próbowaliśmy potem coś zdziałać, ale biliśmy głową w mur. Kielczanie skutecznie bronili się przed każdą akcją – stwierdził.
Przy najdogodniejszej okazji Jagiellonii błąd popełnił Hernani, który łatwo dał się ograć Frankowskiemu. Jednak Brazylijczyk w swoim ostatnim meczu w barwach Korony, poza tą sytuacją, nie zawiódł i jak sam przyznał, starał się zagrać jak najlepiej potrafi. – Przed pierwszym gwizdkiem nawet nie myślałem o tym, że jest to moje ostatnie starcie w tej drużynie. Skupiłem się na grze i walce o zwycięstwo. Kiedy już wygraliśmy, byłem trochę w szoku, bo kibice podziękowali i krzyczeli moje imię. Tutaj zawsze przyjemnie było grać i mam nadzieję, że już wkrótce się tu spotkamy.
Dla Hernaniego była to sto osiemdziesiąta potyczka w żółto-czerwonym trykocie. Były defensor Korony przeszedł do I-ligowej Pogoni Szczecin, która walczy o powrót na najwyższy szczebel rozgrywek. – Dziękujemy Scottiemu, że spędził w Kielcach ponad sześć lat – zaznaczył Jacek Kiełb.
Pomocnik wypożyczony z Lecha Poznań wypowiedział się również na temat starcia z Jagiellonią. – Jesteśmy zadowoleni z tej potyczki. Mimo pewnych błędów, zrealizowaliśmy praktycznie wszystkie założenia. Od początku graliśmy ofensywnie i pewnie, natomiast w drugiej połowie nie postawiliśmy w bramce „autobusu” czekając na zakończenie spotkania, tylko w dalszym ciągu próbowaliśmy zdobyć kolejnego gola – przyznał „Ryba”.
Kielczanie dzięki temu zwycięstwu wskoczyli na siódme miejsce w tabeli ekstraklasy. Tuż przed „żółto-czerwonymi” z tą samą ilością „oczek” plasuje się Wisła Kraków, z którą Korona zagra na wyjeździe już w najbliższą niedzielę. Czy szanse obu zespołów na wygraną można ocenić na wyrównane? Według zakładów bukmacherskich goście mają małe szanse na pokonanie „Białej Gwiazdy”. Jednak ekipie Ojrzyńskiego z pewnością sprzyja podwójna mobilizacja na spotkania z krakowską drużyną, dziurawa jak sito defensywa Wisły oraz ich czwartkowe starcie z Standardem Liege w europejskich pucharach, które z pewnością odbije się na ich dyspozycji w ligowej potyczce.
Korona? A może Wisła? Kto w niedzielę zdobędzie trzy punkty?
Fot. Grzegorz Tatar / Paula Duda
Wasze komentarze