Dlaczego w Kielcach gra inny Uros Zorman?
Świetny występ Urosa Zormana na mistrzostwach Europy choć na pewno cieszy, to też zmusza do refleksji. Kibiców, obserwatorów, ale przede wszystkim Bogdana Wentę. Słoweniec, który był prawdziwą gwiazdą Euro, zagrał w Serbii tak, jak nigdy wcześniej w Kielcach. Pytanie brzmi: czy to tylko wzrost formy, czy kryje się za tym coś więcej?
Zorman przychodził do Vive Targów dość szybko i niespodziewanie, bo skorzystał na finansowej zapaści klubu Celje Pivovarna Lasko. Dołączył tym samym do kieleckiego zespołu w trakcie sezonu i było to widać na boisku. Przynajmniej tak to sobie wszyscy tłumaczyli – potrzebą aklimatyzacji i brakiem pełnego zrozumienia z drużyną.
Problem w tym, że nawet w tym sezonie, po przepracowaniu całego okresu przygotowawczego, Słoweniec nie jest liderem drużyny. Nie gra źle, takie stwierdzenie byłoby wyraźnym nadużyciem, ale na pewno nie należy do najsilniejszych punktów drużyny.
Mistrzostwa pokazały jednak, że jak najbardziej powinien być czołową postacią Vive. Zorman trafił do najlepszej siódemki turnieju, mimo że jego reprezentacja zajęła dopiero 6. miejsce. Nie byłoby jednak nawet tej lokaty, gdyby nie prawdziwy przywódca na boisku. „Zorro” został „królem asyst” - jego podania aż 40 razy otwierał kolegom drogę do bramki rywali. Sam zdobył 19 goli. To dzięki jego świetnym podaniom prawoskrzydłowy z Montpellier, Dragan Gajić mógł rzucić 48 bramek.
W Polsce Zorman pokazał tylko część swoich umiejętności. Należy zastanowić się, dlaczego tak się dzieje. Nie brakuje głosów o odmiennych charakterach Zormana i trenera Bogdana Wenty. Wszyscy pamiętamy przecież słynną sprzeczkę z meczu z Veszprem, którą zarejestrowały kamery Polsatu Sport (do obejrzenia tutaj). To świetnie potwierdzało hipotezę o konflikcie obu panów.
Jednak nie w napiętych stosunkach, o ile takowe rzeczywiście istnieją, doszukiwałbym się źródeł słabszej postawy Słoweńca w klubie. To raczej brak umiejętności wykrzesania z rozgrywającego maksimum jego możliwości sportowych. Być może winna jest taktyka zespołu, indywidualnie zadania dla zawodnika, styl gry, bo raczej nie jej wykonawcy – partnerzy Zormana na boisku. Niewykluczone, że sam Słoweniec potrzebuje innego podejścia psychologicznego. Może to typ zawodnika, który wymaga zrobienia z niego lidera zespołu już w szatni – oczywiście nie mentalnego, bo to wytwarza się samoistnie, lecz boiskowego.
Pojawiające się opinię o słabej grze Zormana spowodowanej urazą do Wenty, należy z miejsca włożyć między bajki. To byłby absurd czystej pozycji, rzecz praktycznie niemożliwa. 3-krotny mistrz Hiszpanii i zwycięzca Ligi Mistrzów oraz wicemistrz Europy z 2004 roku z pewnością potrafi osobiste żale schować do kieszeni przed wyjściem na parkiet.
Pytań jest wiele, odpowiedzi dużo mniej. Na pewno jednak Wenta ma sporo do myślenia. Przed Vive ważne spotkania Ligi Mistrzów, oraz bój z Orlenem Wisłą Płock o mistrzostwo Polski. Mając takiego zawodnika w składzie, grzechem byłoby tego atutu nie wykorzystać. A tego, niestety, możemy się obawiać.
Bogdan Wenta został wybrany trenerem roku 2011 w dwóch największych i najpopularniejszych plebiscytach sportowych w województwie świętokrzyskim. To wyróżnienie należy chyba jednak mniej tłumaczyć zasługami szkoleniowca z ostatnich dwunastu miesięcy, bardziej zaś traktować jako kredyt zaufania udzielony przez kibiców. Przed trenerem ważne zadanie – powtórzenie wyczynu, zgarnięcie kolejnej indywidualnej nagrody, ale też pociągnięcie za sobą na podium swoich szczypiornistów. Nie tylko bramkarza, Marcusa Cleverly’ego, lecz przede wszystkich zawodników z pola.
Niepokojące bowiem jest to, że najlepszy rozgrywający Euro, w naszym regionie nie znalazł się nawet w najlepszej „10” obu plebiscytów. „Nagroda w Serbii motywuje mnie do dalszej pracy. Muszę cały czas udowadniać, ze na nią zasługiwałem nie tylko jako zawodnik, ale także jako człowiek. Co nie oznacza, że teraz będę grał tylko dla siebie, bo tego nigdy nie robie” – powiedział Zorman dla VTK TV. Chcielibyśmy, żeby te słowa przełożyły się na rzeczywistość. Ale czy się to uda, zależy już nie tylko od Słoweńca.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Sęk w tym, że w tej merytorycznej dyskusji, co raz bardziej od niej odbiegamy, w swych rozumowaniach w dużej mierze operując przesłankami, de facto nimi nie będącymi. Ich miejsce zastępują domysły oraz selektywne operowanie faktami/pamięć wybiórcza, w efekcie czego otwieramy puszkę pandory. Jesteśmy wręcz pedantyczni w wymienianiu sytuacji skrajnych - vide scysji veszpremowskiej (gdzie Wenta jawi się jako belfer łamiący w trakcie godziny wychowawczej ręce klasowego prymusa-olimpijczyka linijką, wskutek czego ten nie może wystartować w olimpiadzie przedmiotowej, której był faworytem) czy meczu z wrogimi Nam moskalami z Czechowa (gdzie Słowieniec-\"innostraniec\" w najmniej spodziewanym momencie wkracza na pole praktycznie wygranej przez Rosjan bitwy z Polakami, w ostatniej chwili przesądzając o zwycięstwie tych drugich). I tak sobie dyskutujemy, rozważamy, wchodzimy na mównicę jako trybuni głoszący prawdę, jakby obiektywną.
Posłużę się owymi zasadami gry - aby ukazać niemożności odpowiedzi na pytanie - dlaczego w Kielcach gra inny Uros Zorman.
Wenta nie lubi Zormana - ależ nie, bo Wenta Zormana lubi! Przecież tyle razy podczas \"czasu\" namaszczał go na lidera, mającego \"robić grę\". Ja tak uważam, bo uważam tak i tyle, bo tak było, w sumie.
I tak w koło Macieju.
Miast gdybać - powinniśmy popatrzeć na statystyki... Tylko, że nasze pole widzenia jest, siłą rzeczy ograniczone, bowiem nikt na stronie EHF CL, ani na stronie Iskry nie dokonuje precyzyjnych pomiarów.
I ja pedantycznie zaciekawiony rzeczywistym wkładem \"Zuta\" w grę zespołu - policzyłem ilość asyst - w meczach z rywalami \"wszelkiej maści\".
Były nimi kolejno drużyny (w nawiasie ilość asyst Zormana):
Juranda Ciechanów (6)
Silkeborga (11)
Nielby Wągrowiec (5)
Atletico Madryt (4)
Fuechse Berlin (3)
To by było na tyle - badanie dość prymitywne, polegające na śledzeniu meczu i odnotowywania akcji w których palce maczał Zorman (rzecz jasna - \"asystenckich\"). Dokonanie precyzyjniejszych analiz, wliczających np. ilość minut spędzonych na boisku, stosunek bramek zdobytych do ilości asyst, strat - jest primo za dużę na moją wybiórczą głowę, secundo - byłoby zamachem stanu na moją potrzebę \"nicnierobienie\".
I tak podsumowując - Urosz nie jest taki inny jak go malują - prawdopodobnie ani nie jest \"mało\" wykorzystywany jako kreator gry, ani Bogdanowi nie należy się nagana za nie ustawianie taktyki \"pod niego\", ani - jak imputują mu pewni dyslektycy - nie zarabia \"za dużo\".
Po prostu cieszmy się, że go mamy, z nadzieją na jeszcze lepszą grę - i pojawienie się w sieci porządnych pomeczowych statystyk Urosza (+ innych zawodników Iskry).
Zgadzam sie z autorem, że Uroś w Kielcach to nie ten sam zawodnik. Patrząc na skład Iskry na papierze, wygląda on imponująco. Tyle, że Wenta nie jest w stanie wykrzesać więcej ani z Zomana ani z reszty chłopaków. Jestem pewien, że po zmianie trenera, zespół będzie grał zdecydowanie lepiej.