Wenta: Spokojnie to można co najwyżej stać. A w Płocku musi być walka
Jedna bitwę przegrali, ale walka cały czas trwa. Piłkarze ręczni Vive Targów nie mają zamiaru składać broni w rywalizacji o złoto. Mimo że kielczanie stracili atut własnego parkietu, to do Płocka jadą z zamiarem (podwójnego) zdobycia jaskini lwa. – Czeka nas trudne zadanie, ale nie raz już byliśmy w takich sytuacjach – mówi Bogdan Wenta.
Scenariusz finałowej rywalizacji miał być jednak zgoła inny. „Żółto-biało-niebiescy” już w Kielcach mieli wykonać dwa kroki do zdobycia mistrzowskiego tytułu. Szczypiorniści Vive zrobili wprawdzie pierwszy krok, później drugi, tyle że… już do tyłu. – Oczywiście chcieliśmy mieć przed wyjazdem do Płocka bardziej komfortową sytuację, ale niestety nie udało się. Teraz stoimy przed trudnym zadaniem. Czekają nas mecze w obcej hali, przy pełnych trybunach, a na dodatek naszym rywalem będzie zespół, który tym ostatnim zwycięstwem w Kielcach mocno się podbudował i nabrał pewności siebie – mówi Wenta.
W tym ostatnim „Nafciarzom” pomogli jednak sami kielczanie. Pierwsza połowa niedzielnego – drugiego z kolei – meczu z Wisłą, była dla „żółto-biało-niebieskich” jedną z najsłabszych (o ile nie najsłabszą) w tym sezonie. – Tamten mecz zaczęliśmy fatalnie – przypomina szkoleniowiec Vive Targów. – Już na początku meczu mieliśmy aż 11 akcji nieskończonych, gdy w końcu Patryk Kuchczyński trafił do bramki, to okazało się, że przekroczył linię. Te błędy pokazują jednak, że w zespole tkwi potencjał do tego, aby zagrać zdecydowanie lepiej – dodaje po chwili.
Z tego też należy czerpać optymizm na najbliższy weekend. W niedzielę szczypiorniści z Kielc zagrali słabo, a jednak i tak byli bliscy zwycięstwa. – Specyfiką sportu jest to, że gdy mecz toczy się na styku, a któryś zespół wygrywa jedną bramką, to zwycięzców się chwali, a przegranych krytykuje – mówi Wenta, sugerując, że i niedzielny mecz mógł potoczyć się zupełnie inaczej. – Nie bierze się pod uwagę tego, że przy tak wyrównanym poziomie jakieś błędy i niewykorzystane karne mogą odwrócić losy spotkania – zauważa.
Opiekun mistrzów Polski nie chce jednak szukać w tym usprawiedliwienia dla swojej drużyny. – To byłoby zbyt łatwe. Prawda jest taka, że Płock zagrał z nami naprawdę dobre zawody. Rywale grali solidnie, zespołowo, realizowali swoje zadania, my za to przez długi czas szukaliśmy swojego rytmu. Znaleźliśmy go w drugiej połowie i gdy wydawało się, że możemy już postawić kropkę nad „i”, wówczas znów popełnialiśmy proste błędy – tłumaczy.
Nic dziwnego, że ostatni tydzień kielczanie poświęcili na solidny trening, analizę gry oraz… liczne rozmowy. Czy to pomoże? – Zadanie jest trudne, ale jesteśmy doświadczonym zespołem, nasi zawodnicy już nieraz stawali przed takimi sytuacjami. Nic nie jest stracone, wszystko jeszcze przed nami. Wiemy, że stać nas na to, aby zagrać lepiej niż w niedzielę – zaznacza szkoleniowiec „żółto-biało-niebieskich”.
W przegranym spotkaniu z Wisłą kielczanie grali zdecydowanie za nerwowo. W efekcie razili nieskutecznością, zbyt często oddawali zresztą rzuty z nieprzygotowanych pozycji. Czy zatem receptą na sukces może okazać się większy spokój w grze? Zdaniem Wenty nie do końca. – Nie chodzi o to, żebyśmy grali spokojniej niż w ostatnich meczach. Spokojnie to można co najwyżej stać – mówi opiekun Vive Targów.
I dodaje: – W takich meczach, które nas czekają, trzeba się wykazać zaciętością, wytrwałością, nie może zabraknąć pewnego rodzaju sportowej agresji i ciągłego dążenia do osiągnięcia założonego celu. Trzeba to wszystko robić jednak z głową. Nie chodzi przecież o to, żeby się z kimś „tłuc”, czy rzucać bez namysłu na bramkę. Na boisku musi być walka, ale przy szukaniu pozycji, oddawaniu rzutów, ten spokój faktycznie jest wskazany.
„Żółto-biało-niebiescy” chcą zdobyć Orlen Arenę, która jest dla nich halą w jakimś stopniu... szczęśliwą. Kielczanie wygrywali w niej dwukrotnie, ostatnim razem 35:22. – Nie można żyć tylko tym, że jakiś czas temu wygraliśmy wysoko z Płockiem i teraz musi być podobnie – przestrzega Wenta. – Żyjemy w kraju, w którym przeszłość dominuje. Trzeba jednak pamiętać, że oprócz tego jest jeszcze teraźniejszość i przyszłość. Zapominamy, że rywale też nie stoją w miejscu – podkreśla.
Kto zatem w sobotę wykona kolejny krok do mistrzostwa? Czy rywalizacja o złoto zakończy się w niedzielę? Odpowiedzi na te pytania poznamy już niebawem. Oba weekendowe mecze rozpoczną się o godzinie 20.00.
fot. Patryk Ptak
Wasze komentarze