Kozłowski: Nie dajemy się mieszać z błotem
W wieku 19 lat trafił do zespołu Mostostalu-Azoty Kędzierzyn-Koźle. Młody rozgrywający jednak nie wywalczył sobie miejsca w drużynie występującej w najwyższej polskiej lidze siatkówki. Aby zdobyć doświadczenie wyruszył na podbój niższych lig. W 2008 roku podpisał kontrakt z drugoligowym Fartem. - Jestem bardzo zadowolony, że udało mi się trafić do Kielc. Chcę tworzyć historię kieleckiej siatkówki – mówi kapitan „Farciarzy”, Michał Kozłowski.
Czy dochodzi do was to, że już teraz dopisujecie się do historii Kielc?
- Czy piszemy historię? Trudno powiedzieć, bo my wykonujemy tylko swoją pracę. Dopiero czas pokaże, czy te dzieje siatkówki w Kielcach będą dalej podążać dobrą drogą. Z tego co wiem, chyba 30 lat temu zespół z tego miasta występował w drugiej lidze. Siatkówka na wysokim poziomie dopiero u nas raczkuje, dlatego cieszę się, że już teraz awansowaliśmy na zaplecze ekstraklasy. Oby tych sukcesów było coraz więcej.
O ten awans jednak nie było łatwo, wywalczyliście go dopiero w drugim turnieju barażowym.
- Tak dziwnie się złożyło, że lepiej nam się grało na obcym terenie. Nie wiem czym to było spowodowane. Być może podczas turnieju w Kielcach przeszkodziła nam presja wyniku. W Jaworznie było już zupełnie inaczej, ponieważ tam mogliśmy, a nie musieliśmy wygrać. Zagraliśmy na luzie i udało się wywalczyć upragniony awans.
Obsada drugiego turnieju była jednak o wiele mocniejsza, gdyż graliście z drużynami pierwszoligowymi.
- Czy ja wiem? Różnica między ostatnimi drużynami zaplecza ekstraklasy a najlepszymi zespołami drugiej ligi wcale nie jest taka wielka... Już sama dyspozycja dnia może zadecydować o wyniku spotkania.
Awansowaliście i… spisujecie się wspaniale!
- Na razie zaliczyliśmy dwa zwycięstwa, dzięki czemu jesteśmy na drugim miejscu w tabeli. Nie ma się jednak na razie co podniecać. Musimy rozegrać jeszcze sporo meczów. W tej chwili cieszymy się z tego co mamy. Atmosfera w zespole jest bardzo fajna, oby nie popsuła się ona po porażkach, które pewnie prędzej czy później przyjdą. Nie jest przecież możliwe, abyśmy wygrywali wszystkie spotkania.
Drużyna pokazuje charakter. W poprzedniej rywalizacji przegrywaliście już 0:2, a udało się wygrać spotkanie w tie-breaku.
- To nie jest tak, że jak nam coś nie wychodzi, to zwieszamy głowy. My nie czekamy na dobicie i nie dajemy się mieszać z błotem. Jesteśmy ludźmi, dlatego popełniamy błędy, jak w pierwszych dwóch setach. Na szczęście udało nam się podnieść, pokazaliśmy charakter i wygraliśmy 3:2.
Głównym atutem Farta jest...
- Zdecydowanie zespołowość i świetna atmosfera, którą tworzymy na treningach. Nie ma u nas jednostki, która się wybija ponad wszystkich. Jesteśmy wszyscy równi. Mamy określone zadania w drużynie i staramy się je wykonywać.
Wzbudziliście spore apetyty tymi dwoma meczami. Na co was stać w tym sezonie?
- Nie można niczego obiecywać. Nie mówimy o żadnych awansach, bo naszym celem jest na razie utrzymanie się na zapleczu ekstraklasy. Najpierw zróbmy to co mamy zrobić, a jeżeli uda się ugrać coś więcej, to będzie można się cieszyć.
Następnym rywalem jest Energetyk Jaworzno, czyli zespół, który doskonale znacie.
- Graliśmy z Energetykiem w drugim turnieju barażowym, kiedy byli gospodarzami. Tam akurat przegraliśmy 2:3, ale ten zespół mocno się zmienił od tamtej pory. Jednak zmierzyliśmy się z nimi trzykrotnie podczas przygotowań do sezonu, dlatego znamy ich jak własną kieszeń (śmiech). Wiemy, że jak jaworznianie dobrze zaczną spotkanie, to później bardzo trudno ich zatrzymać. Kluczem do zwycięstwa będzie gra blokiem, ponieważ Energetyk dysponuje bardzo silnym atakiem.
A słabe strony najbliższego przeciwnika?
- Jest tam dużo nowych twarzy, dlatego mogą jeszcze nie być dostatecznie zgrani. Nie mają też dobrego przyjęcia. Musimy ten mecz rozegrać doskonale taktycznie i serwować na odpowiednich ludzi. Charakterystyczne w Energetyku jest to, że w trudnych momentach spotkania zaczynają się kłócić. To może być nasz klucz do sukcesu.
Mankamentem Farta jest małe doświadczenie niektórych zawodników.
- Zgadza się, choć jest paru zawodników, którzy grali w PLS i I lidze. Niektórzy występowali też w kadrach juniorów czy kadetów. Brakuje trochę ogrania na seniorskich parkietach. Na zapleczu ekstraklasy gra się trudniej niż w drugiej lidze. Ale czy brak doświadczenia będzie naszym mankamentem? Ostatni mecz pokazał, że potrafimy wyjść z naprawdę dużych opresji.
Przez brak doświadczenia musiałeś opuścić zespół Mostostalu-Azoty Kędzierzyn-Koźle.
- W wieku 19 lat podpisałem kontrakt z Mostostalem. Można powiedzieć, że zostałem rzucony na głęboką wodę. Bardzo mało grałem w tym zespole, bo na pozycji rozgrywającego, szczególnie w PLS, potrzebne jest duże doświadczenie. W siatkówce mówi się, że rozgrywający jest jak wino – im starszy tym lepszy. Dlatego odszedłem z Kędzierzyna do niższej ligi, aby móc się ogrywać.
Pierwszy przystanek to pierwszoligowy AZS PWSZ Nysa, ale potem zdecydowałeś się na Farta, który występował w II lidze. Dlaczego?
- Trochę przypadki losowe sprowadziły mnie do Kielc. W Nysie zagraliśmy dobry sezon, ale przez kłopoty finansowe wielu zawodników, w tym ja, nie dogadało się z władzami klub. Jestem jednak bardzo zadowolony, że udało mi się trafić do Kielc.
Czujesz się gwiazdą zespołu?
- Nie, w tym zespole każdy jest równy. Gwiazdą to jest Mariusz Wlazły w Bełchatowie, a nie jakiś chłopak, który z Nysy przychodzi do Kielc...
Podobają ci się Kielce?
- Miasto bardzo mi się podoba. Nigdy nie mieszkałem w większej aglomeracji - Kędzierzyn i Nysa przecież nie są duże. Kielce są dla mnie w sam raz – ani za wielkie, ani za małe. Można wyjść do centrum ze znajomymi i spędzić miło czas.
Sportowe marzenia Michała Kozłowskiego to…
- To godnie reprezentować barwy Farta i - tak jak rozmawialiśmy na początku - tworzyć historię siatkówki w Kielcach.
Rozmawiał Mateusz Kępiński.
fot. Artur Starz
Michał Kozłowski wystawia piłkę
Wasze komentarze
Ja osobiście liczę, że i takich czasów się doczekam, że w reprezetacji zagra jakiś wychowanek z Kielc. I moja płęta na koniec potwierdzi tylko to co napisałeś "Sukces rodzi się w bólach".