Gliński: Musimy poprawić skuteczność
- Zawodnicy Piotrkowa pokazali charakter i potwierdzili, że potrafią grać w piłkę ręczną. W drugiej połowie narzuciliśmy im jednak swoje tempo i rytm gry, dzięki czemu wygraliśmy to spotkanie – mówi Rafał Gliński.
Zacznijmy od stanu twojego zdrowia. Wszyscy kibice zaniepokoili się, gdy byłeś opatrywany poza parkietem.
- Już wcześniej miałem podkręconą kostkę. W meczu z Piotrkowianinem otrzymałem podanie i przy zwodzie noga mi lekko uciekła, przez co kontuzja znowu się odnowiła. Podejrzewam jednak, że nie jest to nic groźnego, tyle tylko, że odczuwam ból w związku z tym. Trzeba to jednak wyleczyć i mam nadzieję, że niebawem wrócę do pełni zdrowia.
Czy istnieje ryzyko, że nie zagrasz w sobotnim meczu w Olsztynie?
- O tym zadecyduje trener. Sztab szkoleniowy na pewno zrobi wszystko, żebym wrócił jak najszybciej do zdrowia. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku i dam radę zagrać w tym spotkaniu.
Za wami mecz z Piotrkowianinem Piotrków Tryb. Jak podsumowałbyś to spotkanie?
- W pierwszej połowie Piotrków doskoczył nas, później mecz toczył się w granicach remisu. My jednak wiedzieliśmy, że jeśli zagramy z determinacją i konsekwencją w ataku, to wygramy to spotkanie. W drugiej połowie udało nam się już odjechać na kilka bramek. Wiadomo, że nie wszystkie akcje wychodziły, ale taka jest właśnie piłka ręczna. Musimy poprawić zwłaszcza naszą skuteczność. Spotkanie zakończyło się jednak naszym zwycięstwem i cieszymy się z kolejnych zdobytych punktów.
Wasza dobra postawa zaczęła się od świetnej gry w obronie pod koniec pierwszej połowy. Czy to był ten kluczowy moment spotkania?
- Wydaje mi się, że tak. Na początku myśleliśmy jednak, że szybciej odjedziemy rywalowi. Chłopaki z Piotrkowa pokazali jednak charakter i udowodnili, że potrafią grać w piłkę ręczną. Od 25. minuty nasza gra zaczęła się bardziej zazębiać, dzięki czemu narzucucaliśmy swoje tempo i rytm gry.
A może przyczyn słabszego początku meczu należy upatrywać w tym, że troszkę zlekceważyliście zespół z Piotrkowa?
- Na pewno nie. Do każdego zespołu podchodzimy z takim samym nastawieniem. Wiadomo, że teraz te wszystkie mecze się strasznie nawarstwiają. Gramy w Lidze Mistrzów, do tego dochodzą podróże. To nie jest problem mobilizacji, bowiem my jesteśmy zmobilizowani na każdy mecz. Wiadomo jednak, że w nogach czujemy już jakieś zmęczenie. Nie chodzi o to, że musimy się oszczędzać, bo w każdym meczu trzeba dawać z siebie 110 procent. Oczywiście jesteśmy troszkę osłabieni, co pewnie czasami widać na boisku, ale myślę, że z każdym meczem będzie coraz lepiej i będziemy pokazywać dobrą piłkę ręczną.
Nie powiesz jednak, że nie jest ciężko wykrzesać z siebie dodatkowe siły na mecz z Piotrkowianinem, gdy kilka dni wcześniej gra się na parkiecie takiego klubu jak Veszprem.
- Wszystko musimy sobie poprzestawiać przede wszystkim w naszych głowach. Wiadomo, że mecze ligowe są innymi spotkaniami, niż te w Lidze Mistrzów. Tam drużyny są silniejsze i lepiej grają szczególnie kontratakiem i obroną. Każdy mecz musimy traktować jako spotkanie o mistrzostwo świata i walczyć do końca, aby osiągnąć nasze cele.
W drużynie pojawia się coraz więcej kontuzji. Nie uważasz, że ich ilość jest niepokojąca?
- Raczej trudno tutaj mówić o jakiś ciężkich kontuzjach. Są to raczej lekkie urazy, jakieś stłuczenia, co jest wynikiem natężenia spotkań. Poważnych kontuzji raczej nie ma w zespole. Teraz po takiej ciężkiej kontuzji wraca Mateusz Zaremba, a jeśli chodzi o innych to raczej nie są to urazy, które powinny im uniemożliwić granie przez dłuższy czas.
Rozmawiał Grzegorz Walczak.
fot. Paula Duda