Japoński trener Pamapolu: W Kielcach po raz drugi zdarzył się cud
- Brak mi słów, ile razy już powtarzaliśmy zawodnikom, że mają oddać piłkę przeciwnikowi, żeby to on się martwił. Zabrakło zimnej głowy. Problem w tym, że to może zdarzać się młodym zawodnikom, a nie tak doświadczonym siatkarzom - mówił po porażce z Pamapolem trener Farta Kielce, Dariusz Daszkiewcz.
Andrzej Stelmach (kapitan Pamapolu): Cieszymy się, bo już drugi raz wygraliśmy w Kielcach. To był dziwny mecz. W pierwszych dwóch setach do 20 punktów gra była raczej wyrównana. Końcówki należały już jednak do Farta i gospodarze zasłużenie wygrywali. Później sytuacja się zmieniła. Mieliśmy niewątpliwie trochę szczęścia, ale przede wszystkim w bloku zagraliśmy dużo lepiej niż kielczanie. To spotkanie może nie było ładne, ale tak już się teraz będzie grało do końca ligi.
Maciej Dobrowolski (kapitan Farta): Nie mogę być zadowolony nie tyle ze samego spotkania, co z wyniku. Po raz trzeci z rzędu przegrywamy w tie-breaku, znowu prowadziliśmy 2:0 i zmarnowaliśmy tę przewagę. A mieliśmy taką szansę zamknąć ten mecz w trzech punktach, szczególnie w czwartym secie. Prowadziliśmy 24:22 i przegraliśmy. To nie może nam się zdarzać. Blok był po stronie Wielunia, ale w pozostałych aspektach graliśmy na podobnym poziomie. Teraz porażka jeszcze nie niesie za sobą poważnych konsekwencji, ale później jak będzie decydująca walka o utrzymanie, to już nie możemy sobie na coś takiego pozwolić.
Shuichi Mizuno (trener Pamapolu): W Kielcach drugi raz zdarzył się cud... Nasza gra nie wyglądała dobrze. Nie potrafiliśmy zatrzymać atakujących Farta. Dopiero w końcówce czwartego seta blok zaczął funkcjonować. Jak udało się gospodarzy złapać blokiem, to potem było już dużo łatwiej i dzięki temu wygraliśmy.
Dariusz Daszkiewicz (trener Farta): Nie możemy być zadowoleni z tego spotkania. Po raz kolejny przegrywamy wygramy mecz... To zaczyna martwić, zwłaszcza ta niefrasobliwość w końcówce. Mam tu na myśli czwarty set, gdy prowadziliśmy 24:22 i zamiast wprowadzić piłkę do gry, popsuliśmy zagrywkę. Trzy razy rywale nas zablokowali. Brak mi słów, ile razy już powtarzaliśmy zawodnikom, że mają oddać piłkę przeciwnikowi, żeby to on się martwił. Piotrek Łuka kilka razy pokazał, że nie trzeba uderzać na siłę, żeby zdobyć punkt. Zabrakło zimnej głowy.
Problem w tym, że to może zdarzać się młodym zawodnikom, a nie tak doświadczonym siatkarzom. To nie było łatwe spotkanie, nie zagraliśmy rewelacyjnie, ale mieliśmy minimalną przewagę. Po przegranym czwartym secie w naszych szeregach było dużo zamieszania. Każdy musi skupić się na swojej grze, a nie patrzeć na innych. Zbyt dużo czasu zawodnicy poświęcają swoim kolegom, a nie myślą o własnej postawie. Jak każdy się skupi na sobie, to będzie to znacznie lepiej wyglądało.