Bednarek: Dziwi mnie, że nie gra Zganiacz
Koronie poświęcił aż 5 lat swojej piłkarskiej kariery. W letnim okienku transferowym zmienił jednak barwy klubowe na żółto-niebieskie. Robert Bednarek, były kapitan kieleckiej drużyny, opowiedział nam o kulisach swojego transferu do Arki Gdynia. - Decyzja na pewno nie była łatwa, podjąłem ją jednak już dużo wcześniej – zdradza popularny „Bednar”.
Arka nie spisuje się w lidze zbyt dobrze. Na razie macie na koncie bardzo mało punktów.
Robert Bednarek: - Początek rozgrywek nie był zbyt dobry. Cztery pierwsze mecze były w naszym wykonaniu fatalne. Na szczęście od przyjścia trenera Dariusza Pasieki nasza gra zaczęła wyglądać o wiele lepiej. Może jeszcze nie widać tego w tabeli, bo mamy zaledwie 6 punktów, ale wszystko wskazuje na to, że zmierzamy w dobrym kierunku. Jestem pewien, że teraz będziemy osiągać bardziej satysfakcjonujące wyniki.
Pasieka w tak krótkim czasie diametralnie odmienił drużynę?
- Nowy szkoleniowiec robi wszystko, aby pomóc nam w osiągnięciu lepszych wyników. My musimy mu się odwdzięczyć dobrą grą za cały trud, który włożył. Po przyjściu trenera zmieniła się cała organizacja pod względem dyscypliny taktycznej. Jesteśmy także lepiej przygotowani fizycznie.
Gdy patrzy się na tabelę, to w pierwszych 9 kolejkach graliście z wszystkimi zespołami od 1. do 6. miejsca…
- Zgadza się… Terminarz nie był dla nas szczęśliwy. U siebie graliśmy z Wisłą, Legią, Lechem. Na wyjeździe trafiliśmy na rewelację rozgrywek – Polonię Bytom oraz na Lechię… Każde derby rządzą się swoimi prawami, ale trzeba przyznać, że Gdańsk był lepszy w tamtej rywalizacji. Nie tak wyobrażaliśmy sobie początek tej rundy. To jest jednak już historia i skupiamy się teraz tylko na teraźniejszości. Tę drużynę stać nie tylko na remisy, ale także na zdobywanie pełnej puli punktów.
Miałeś jednak pecha. Arka jak na razie wygrała jeden mecz w tym sezonie ekstraklasy. Jednak ty nie mogłeś zagrać w zwycięskim 2:0 spotkaniu z Zagłębiem Lubin.
- Cieszę się, że mimo mojej nieobecności chłopaki wygrali. Nie mogłem zagrać w tym meczu z powodu kontuzji. Ale jeżeli zespół ma zwyciężać, to mogę nawet nie grać w następnych meczach (śmiech).
Ostatnio graliście z Lechem Poznań, do 76. minuty prowadziliście z wyżej notowanym rywalem. Jednak nie udało się wam dotrzymać zwycięstwa. Szkoda, bo każdy punkt dla was jest na wagę złota…
- Żałujemy tych straconych punktów, choć pewnie wielu obserwatorów może powiedzieć, że wynik remisowy z „Kolejorzem” był sprawiedliwy. Arka jednak mogła ten mecz wygrać, ponieważ przy stanie 1:0 mieliśmy dogodne sytuacje na podwyższenie wyniku. Gdybyśmy je wykorzystali, to Lechowi byłoby niezwykle ciężko podnieść się w tym spotkaniu. Rywalizacja potoczyła się niestety całkiem inaczej. Ten remis nas całkowicie nie satysfakcjonował, choć może z przebiegu meczu podział punktów należał się poznaniakom.
Która strata punktów najbardziej was zabolała - remis z Lechem, czy może inne spotkanie?
- Potrzebne są nam zwycięstwa. Po przyjściu trenera Pasieki wprawdzie zdobywamy punkty, ale większość meczów tylko remisujemy. Brakuje nam trochę szczęścia, aby przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Z Polonią Warszawa w doliczonym czasie gry mieliśmy dwie stuprocentowe sytuacje, a jednak po końcowym gwizdku nie mogliśmy się cieszyć z wygranej.
Najbliższy przeciwnik – Korona Kielce. Znasz ten klub jak własną kieszeń. Będziesz pomagał trenerowi w rozpracowywaniu rywala?
- Nie muszę poznawać przeciwnika, w końcu z chłopakami spędziłem sporo czasu. Wiem jaki potencjał drzemie we wszystkich zawodnikach Korony. Jeżeli będzie taka potrzeba, to na pewno z trenerem Pasieką porozmawiam o Koronie i wskażę dobre i słabe punkty kielczan.
To jakie są mocne punkty?
- Korona raczej wiele się nie zmieniła od czasu mojego odejścia. Potencjał jest ten sam, czyli dobra siła ofensywna. Tacy zawodnicy jak Edi Andradina, Paweł Sobolewski czy Jacek Kiełb są bardzo trudni do zatrzymania. Zaskoczony jestem dlaczego w pierwszym składzie nie gra ostatnio Mariusz Zganiacz. „Zgani”, obok Ediego, jest motorem napędowym drużyny, dlatego dziwi mnie to, że siedzi na ławce rezerwowych. Kolejnym atutem kielczan będzie własne boisko. Korona już nie raz pokazywała, że z Areny Kielc nie jest łatwo wywieźć trzy punkty.
Korona po twoim odejściu miała duży problem na lewej obronie.
- Do Korony przyszedł jednak Nikola Mijailović, który jest bardzo dobrym zawodnikiem. Jeżeli był problem z tą pozycją, to transferem Serba został on rozwiązany.
Kielczanie w tym okienku transferowym ściągnęli oprócz Mijailovicia także Edsona i Vukovicia. Te nazwiska robią wrażenie.
- Ci zawodnicy wypracowali sobie w Polsce dobrą markę. Jeśli takie nazwiska przyszły do Kielc, to zarząd klubu chce chyba wypełnić obietnice prezydenta miasta o walce o Mistrzostwo Polski.
Jeśli rozmawiamy o transferach... Odszedłeś z Korony po pięciu latach.
- Decyzja na pewno nie była łatwa, podjąłem ją jednak już dużo wcześniej. Chciałem rozmawiać o przedłużeniu kontraktu już w grudniu, aby wiedzieć na czym stoję. Niestety wtedy z Zarządem Korony nie doszliśmy do porozumienia. Potem z żoną zdecydowaliśmy, że już czas zmienić otoczenie. Wiedziałem, że odejdę, ale na boisku dawałem z siebie wszystko przez ostatnie pół roku.
Jak wspominasz pięć lat w Koronie?
- Bardzo dobrze wspominam te lata w Kielcach. Wywalczyłem z Koroną dwa awanse do ekstraklasy. Wystąpiłem w finale Pucharu Polski. Przebywałem w drużynie także w trudnym okresie po degradacji klubu. Po utracie sponsora było nam niezwykle ciężko. Bardzo szanuję jednak Krzysztofa Klickiego i serdecznie go pozdrawiam. Na szczęście Korona błyskawicznie wróciła do ekstraklasy. Stało się to szybciej niż wielu planowało - przecież najpierw mówiło się, że stać nas będzie na awans dopiero za parę lat. Kielcom bardzo potrzebna jest ekstraklasa, dlatego cieszę się, że Korony nie było w najwyższej lidze tylko rok. Wprawdzie szło nam to trochę jak po grudzie, ale ważny jest końcowy sukces.
Szybko zaaklimatyzowałeś się w Arce?
- Z aklimatyzacją w Gdyni nie było żadnego problemu. Oczywiście potrzeba trochę czasu, aby zgrać się z zespołem. Wierzę jednak, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej.
Bednarek w Koronie był znany z tego, że lubił ustawiać kolegów na murawie, krzyczeć. Po prostu żyłeś na boisku. Czy w Gdyni już poznali Cię z tej strony?
- Taki mam charakter i się już nie zmienię. Od samego przyjścia chciałem pomóc Arce w osiąganiu dobrych wyników. Moje zachowanie na boisku nie zmieniło się wcale. Dużo krzyczę, podpowiadam, taki już jestem. Mam nadzieję, że to pozwoli mi całkowicie wkomponować się w zespół „żółto-niebieskich”.
Rozmawiał Mateusz Kępiński
Źródło: korona-kielce.pl
fot. arka.gdynia.pl