Kuzera przed Rakowem: Truchtanie? Nie wyobrażam sobie tego
– Sytuacja jest podobna do tego, co przeżywaliśmy rok temu. Z tą małą różnicą, że wtedy wygraliśmy u siebie spotkanie z Radomiakiem i wszyscy byliśmy w euforii, natomiast nasze położenie w tabeli było podobne. Jasno wytłumaczyliśmy sobie pewne rzeczy i dzisiaj powiedzieliśmy sobie jasno, że ostatnio rozmieniliśmy te 1,5 roku wspólnej pracy – mówi trener Kamil Kuzera przed meczem z Rakowem Częstochowa.
O poprzednim meczu
– Przez krótką chwilę nadszarpnęliśmy nasze zaufanie oraz zaufanie kibiców – dodaje szkoleniowiec mając ma myśli nieudane z Zagłębiem Lubin oraz Cracovią. Kielczanie ograli w nich łącznie jeden punkt. Jednak znacznie bardziej niezadowalający był styl żółto-czerwonych.
– Truchtanie jakie widzieliśmy ostatnio? Nie wyobrażam sobie tego. Jako klub stwarzamy idealne warunki, żeby można było się rozwijać jako piłkarz. Kielce to dość specyficzne środowisko oczekujące przysłowiowej „krwi na butach” i ja tego też oczekuję. Jeśli pierwsza połowa z Cracovią się powtórzy, będzie to oznaczać, że źle się tutaj dzieje i trzeba coś zrobić w kierunku zmian. Ja traktuję to jako wpadkę, chwilowe rozluźnienie. Dostaliśmy sygnał ostrzegawczy, wiemy czego oczekują kibice dając nam to jasno do zrozumienia. To normalna sprawa, wciąż nie zmienia się jedno i jedziemy razem na jednym wózku. Bardzo mocno musimy się spinać, by w tej lidze pozostać. Trzeba się skupić na tym, by z ligi nie spaść.
– Jak najszybciej musimy wrócić na właściwe tory. Pewne rzeczy sobie uświadomiłem, przewartościowałem. Trzeba tę sytuację jak najszybciej odwrócić, bo ona ma wpływ na wszystko dookoła. Przeanalizowałem ostatnią konferencję pomeczową, której odbiór był różny. Chciałbym państwa zapewnić, że jestem gotowy do tego, żeby to dźwigać. Ten zespół też. Bezpośrednio po meczu wydarzyła się dla mnie przykra rzecz. Mianowicie moja żona bezpośrednio po spotkaniu musiała jechać do szpitala i trochę byłem rozbity, przez co może wyglądałem na trochę zrezygnowanego. Natomiast bardziej to było zamyślenie. Jesteśmy gotowi na to, by to dźwigać i to zaufanie jak najszybciej odbudować. Taka rzecz jak ostatnio nie może nam się więcej przytrafić. Skupiamy się na Rakowie – zaznacza Kuzera.
Obchodzący dziś 41. urodziny trener podkreśla, że jednym z jego priorytetów jest progres jego podopiecznych. – Rozwój piłkarski musi iść w parze z odpowiednim zaangażowaniem. Jeśli nam się wydaje, że już jesteśmy na jakimś poziomie, to takie podejście szybko zostanie zweryfikowane zwłaszcza w naszej lidze. Przed tym weekendem wszyscy obstawialibyśmy inne rozwiązania, inne wyniki, a życie pokazuje że każdy może wygrać z każdym i o to postaramy się w środę.
O najbliższym rywalu
Raków Częstochowa aktualnie szuka formy, z której znaliśmy ten zespół w poprzednim sezonie. W ostatnim meczu częstochowianie zremisowali wyjazd z Puszczą Niepołomice 1:1. Teraz są na czwartym miejscu notując pięć punktów straty do pierwszej Jagiellonii Białystok.
– Na pewno przytrafiają się im wpadki. Po meczu u siebie z Lechem Poznań (4:0) wszystko wróciło na dobre tory i zespół złapał swój rytm. Natomiast ostatni mecz pokazuje bardzo jasno, że wystarczy mocno chcieć, być zdeterminowanym i wierzyć w to, że tego gola się zdobędzie. I tak zagrała Puszcza. Postawili wszystko na jedną kartę i ugrali upragniony punkt. Jeśli wrócimy na swoje tory, to jestem spokojny. Chodzi o zdyscyplinowanie i realizację założonych planów, czego nam ostatnio brakowało. Uwzględniając to jesteśmy w stanie z każdym grać jak równy z równym. Jeżeli do tego wejdziemy na 120 procent. Bo dając tylko 100 procent, to nie wystarczy. Powiedzieliśmy sobie to w szatni, że nie mamy na tyle jakości piłkarski, by zdominować mecz tylko piłkarsko. To musi iść w parze i tego oczekuję od zawodników.
W ostatnim meczu między tymi zespołami padł wynik 1:0 na korzyść Rakowa. Gola samobójczego 17 grudnia odnotował Piotr Malarczyk. – Myślę, że to był jeden z lepszych spotkań jeśli chodzi o dyscyplinę. Dobry był też pomysł na grę, bo korzystaliśmy z trzech rozwiązań jeśli chodzi o strukturę i to się sprawdzało. Wiadomo, też nam się jakieś rzeczy zadziały, natomiast nie ma co do tego wracać. To jakiś punkt zaczepienia i kwestia, co zrobi Raków – mówi trener.
– Musimy być przygotowani na dwie opcje. Z Lechem widzieliśmy troszkę bardziej bezpośredni i zdeterminowany Raków. Ostatnio było trochę inaczej. Zobaczymy. Raków nie jest w łatwej sytuacji, bo od nich w takich starciach jak z Puszczą czy z nami oczekuje się zdecydowanego zwycięstwa. Natomiast my zrobimy wszystko, by sprawić niespodziankę. Oni mają bardzo dużo jakości piłkarskiej. Uważam, że zbyt szybie odpadnięcie do tyłu wiąże się z tym, że piłki będą wstrzeliwane, będzie ich bardzo dużo, pojawią się penetracje dziesiątek. Siłą rzeczy zrobi się ogromne zamieszanie, z czego łatwo zdobyć gola. Czy zaparkujemy (autobus)? Pewnie będą takie momenty, gdzie będziemy musieli się mocno spinać broniąc, natomiast gramy u siebie w Kielcach, przed naszą publiką i nie możemy oddać pola – podsumowuje szkoleniowiec.
Czytaj także: Hydraulik Zielona Góra
Mecz Korony z Rakowem w środę 13 marca. Początek spotkania na Suzuki Arenie o godzinie 18.30.
Fot. Mateusz Kaleta