Zniszczoł: Pewność siebie nas zgubiła
- Takie porażki, jak ta z Wieluniem, bolą najbardziej. Przegraliśmy na własne życzenie. W kluczowych momentach zabrakło nam koncentracji, a na dodatek myśleliśmy, że mecz po prostu sam się wygra. Musimy ponieść konsekwencje naszej postawy - mówi środkowy Farta Kielce, Miłosz Zniszczoł.
Nie tak to miało wyglądać. Zamiast kolejnego domowego zwycięstwa, porażka. Zamiast trzech punktów, smutek i niedowierzanie. Siatkarze kieleckiego Farta, jeszcze długo po zakończeniu środowego spotkania z Pamapolem, nie mogli dojść do siebie. Nic zresztą dziwnego. Podopieczni Dariusza Daszkiewicza przegrali mecz, który spokojnie powinni wygrać. - Takie porażki bolą najbardziej. Mieliśmy mecz na tacy i sam nie wiem, jak mogliśmy go nie wygrać - ubolewał po spotkaniu środkowy beniaminka PlusLigi, Miłosz Zniszczoł.
Dla niego oraz pozostałych zawodników gospodarzy środowy pojedynek nie ułożył się jednak najlepiej. Po pierwszej partii mało kto mógł się spodziewać, że „Farciarzy” stać w tym spotkaniu na odniesienie zwycięstwa. - Kompletnie przespaliśmy tego seta - tłumaczył Zniszczoł. - Czemu nasza gra na początku meczu wyglądała tak słabo? Ciężko powiedzieć, być może zabrakło nam koncentracji, a może po prostu zlekceważyliśmy troszkę naszych rywali. W drugiej partii mieliśmy już wszystko pod kontrolą. W trzeciej to samo, ale... tylko do stanu 24:19 - dodawał.
Od tego momentu zaczęła się seria nieszczęść kieleckiej drużyny. „Farciarze” stanęli, stracili pięć punktów z rzędu, pozwolili rywalom odrobić straty, a następnie wygrać całego seta. - Nie wiem co się z nami stało. Serhiy Kapelus poszedł na zagrywkę, zaserwował kilka flotów, my mieliśmy problemy z przyjęciem. Jak jest słabe przyjęcie, to pojawiają się też problemy z atakiem, to normalne - zauważył wychowanek Jastrzębskiego Węgla. W trzecim secie on i jego koledzy prowadzili już 19:13, a jednak... - Sytuacja znów się powtórzyła. Ponownie przegraliśmy wygranego seta. Nie wyciągnęliśmy wniosków z tamtej sytuacji i to boli najbardziej - stwierdził Zniszczoł.
Z czego zatem wynikały tak duże przestoje w grze kieleckiej drużyny? - W tych decydujących momentach byliśmy po prostu zbyt pewni siebie. Myśleliśmy, że: „skoro jest tak wysoki wynik, to już jakoś powinniśmy dociągnąć zwycięstwo w secie do samego końca”. To myślenie okazało się jednak błędne. Musimy ponieść tego konsekwencje. Powinniśmy się cieszyć ze zdobycia trzech punktów, a smucimy się, bo nie zdobyliśmy ani jednego „oczka” - przyznał z żalem środkowy „zielono-czarnych”.
- O Wieluniu wiedzieliśmy wszystko, graliśmy z nimi przecież pięć razy przed sezonem. Przegraliśmy ten mecz tylko i wyłącznie przez nasze błędy. Bastion Kielce padł i teraz musimy zrobić wszystko, aby go odbudować. Mamy kolejne ciężkie mecze, ale nadal będziemy szukać tych punktów, zwłaszcza w meczach u siebie - dodał.
Kolejne spotkanie kielczanie rozegrają już w najbliższą sobotę, w Kędzierzynie-Koźlu z miejscową ZAKSĄ. To gospodarze będą jednak zdecydowanym faworytem tej konfrontacji. - O punkty w tym meczu będzie niezwykle ciężko. Gdyby udało nam się tam urwać seta, tak jak w Rzeszowie, to byłoby już całkiem dobrze. Na pewno jednak będziemy walczyć. To możemy zagwarantować. W tej chwili, zdaniem wielu, jesteśmy na straconej pozycji, ale tak naprawdę to boisko zweryfikuje na co nas stać w tym meczu, w pojedynku z tak wymagającym rywalem - podkreślił urodzony w Rybniku siatkarz.
Największym atutem kieleckiego zespołu w starciu z jednym z głównych faworytów PlusLigi może okazać się... Robert Szczerbaniuk. Blokujący Farta przez kilkanaście lat występował w Kędzierzynie, broniąc barw Chemika, Mostostalu, a ostatnio miejscowej ZAKSY. - Robert na pewno coś nam podpowie, spędził przecież w tym zespole tyle lat. Trzeba jednak pamiętać, że ZAKSA sporo się zmieniła w porównaniu z poprzednim sezonem. Zresztą, my możemy o nich wiedzieć wszystko, ale tą wiedzę trzeba jeszcze umiejętnie wykorzystać. Oni grają na takim poziomie, że i tak niezwykle ciężko będzie ich zatrzymać - zakończył Zniszczoł.
fot. Marek Kita
Wasze komentarze