Moryto: Ręka jest silna i sprawna
Zawodnicy Industrii Kielce zaczęli przygotowywać się do pierwszych tegorocznych meczów. W Hali Legionów stawili się gracze, którzy z różnych powodów nie wyjechali na Mistrzostwa Europy.
Jedynym ze szczypiornistów, którzy przystąpili do treningów w Kielcach jest Arkadiusz Moryto. Prawoskrzydłowy z powodu długotrwałej kontuzji barku nie grał przez wiele tygodni. Wyjątkowo musiał wystąpić jednak w grudniowym starciu z Orlenem Wisłą Płock. Stan jego zdrowia nie był na tyle optymalny, aby pojechać z kadrą na jeden z najważniejszych turniejów w sezonie.
– Ostatnie dwa tygodnie miałem bez rzucania oraz większości zabiegów, które odbywałem. Uznaliśmy wraz ze sztabem medycznym, że ta ręka potrzebuje odpoczynku, ponieważ przez cały miesiąc była maltretowana różnymi rodzajami terapii. Teraz miała trochę odpoczynku i dzięki temu lepiej się czuję. Teraz nawet kładę się spać na tą rękę. Zobaczymy, jak będzie to wyglądało na treningu – wskazał 26-latek.
Jak w takim razie będzie wyglądały najbliższy plan treningowy Moryty? – Ręka jest silna i sprawna, ale problem pojawia się przy rzucaniu i odwodzeniu ręki do góry. Generalnie na siłowni czy w treningu ona normalnie funkcjonuje, tylko nie mogę nią rzucać. Wykonuję lżejsze podania od dołu, a moje ciało funkcjonuje normalnie. Jeszcze nie rozmawiałem ze sztabem, ale myślę, że na siłowni będę trenował – dodał.
Okres rehabilitacji jest dłuższy, niż początkowo spodziewał się tego sam zawodnik. – Sam miałem nadzieję na powrót podczas półfinału Super Globe z Magdeburgiem. Potem przekładałem to na mikołajkowy mecz z Szegedem oraz na Płock. Z Wisłą udało się wystąpić, wtedy myślałem, że zdążę na Euro, ale gdy przyjechałem na zgrupowanie, to ból dalej doskwierał. Wszystko idzie bardzo mozolnie, na badaniach nie za bardzo coś wychodzi stąd nie wiadomo co dokładnie leczyć. Przekonuję się teraz o tym co mówili lekarze w Poznaniu, że urazy barków to skomplikowane sprawy. Takie kontuzje mogą trwać dwa, trzy czy cztery miesiące. Bark będzie dochodził sam do siebie, a tego nie da się przyspieszyć i czegoś więcej zrobić – zakończył.
Fot. Maciej Urban