Dujszebajew: Nie będziemy pisać pism i chodzić do sądów
Porażką 28:29 zakończyło się starcie Industrii Kielce z Orlen Wisłą Płock. Kielczanie pod koniec zdołali doprowadzić do remisu, jednak nie udało im się obronić tego wyniku. Tym samym mistrzowie Polski kończą ten rok z pozycją wicelidera Orlen Superligi.
– Dziękuję i gratuluję moim chłopakom za to, że nie odpuścili, wrócili do meczu. Stało się tak pomimo tego, że strata wynosiła pięć, a nawet sześć bramek. Doszliśmy do remisu, by przegrać finalnie jednym golem. Okej, nie będziemy składali pism do sądów i grozić, bo kiedy my przegrywamy, to nie postępujemy w taki sposób. Walczymy dalej – mówi trener Tałant Dujszebajew.
Środowy mecz komentuje Arkadiusz Moryto, zawodnik Industrii Kielce: – Lepszy rydz niż nic. Jednak bramka to nie jest jakaś wielka zaliczka. W kontekście dwumeczu sprawa jest otwarta. W pewnym momencie mieliśmy stratę sześciu bramek, a doszliśmy na remis. Graliśmy u siebie i to naturalne, że chcieliśmy obronić swoją twierdzę. Nie udało się, ale ciężko byłoby w Płocku odrobić wyższą stratę.
– Od samego początku tego spotkania było nerwowo. Zbyt nerwowo. Biorę na siebie odpowiedzialność. Był taki fragment, kiedy dobrze broniliśmy, ale… zrobiłem głupotę (chodzi o niewykorzystany rzut z bliskiej odległości na pustą bramkę - przyp. red.). Mogłem nawet rzucić lekko prawą ręką… Podpaliłem się i chciałem mocno rzucić. Biorę to na klatę – dodaje szczypiornista, który dopiero co wrócił po kontuzji do gry.
Jak przyznaje, z barkiem jeszcze nie wszystko jest OK. – Miałem nie grać, ale urazu doznał Paweł Paczkowski i jego udział był wykluczony. Wskoczyłem więc w ostatnim momencie. Ta ręka nie jest jeszcze w pełni sprawna, ból doskwiera, musiałem zagrać na środkach przeciwbólowych. Myślałem, że rehabilitacja pójdzie szybciej, a idzie bardzo mozolnie – podsumowuje szczypiornista, którego występ na Euro stoi pod znakiem zapytania.
Fot. Patryk Ptak