Lijewski: Nie przystoi, by do przerwy zdobyć tylko dziesięć bramek
Industria Kielce w czwartek odnotowała drugi remis w sezonie Ligi Mistrzów. Zawodnicy prowadzeni przez trenera Talanta Dujszebajewa tym razem zremisowali na wyjeździe z ekipą RK Zagrzeb 22:22. – Była szansa, żeby ten mecz zamknąć – zwraca uwagę drugi trener, Krzysztof Lijewski.
Mistrzowie Polski mieli duże problemy, by wstrzelić się w spotkanie 7. serii Ligi Mistrzów. Bohaterem meczu został bramkarz gospodarzy, Matej Mandić, który w pierwszej połowie odnotował skuteczność obron na poziomie 55 procent, co w piłce ręcznej jest zawrotną liczbą na tej pozycji.
– Było duże zdenerwowanie – zauważa Krzysztof Lijewski. – Chociaż nie graliśmy najlepszego meczu w ataku, mieliśmy szansę zamknąć ten mecz i przyjechać do Kielc z kompletem punktów.
– Ten pojedynek nam się nie układał, graliśmy falami w ataku pozycyjnym, rzuciliśmy mało bramek. Nie przystoi, by do przerwy zdobyć dziesięć bramek – dodaje asystent Talanta Dujszebajewa.
Jeszcze przed meczem trener Dujszebajew przestrzegał przed rosłą i silną obroną ekipy z Zagrzebia. – Niełatwo było się przebić przez taką defensywę. Z boku możemy o tym łatwo i przyjemnie rozmawiać, jednak to, co przeciwnik zaprezentował, zasługuje na uznanie. Bardzo ciężko nam było przebić się przez ich szeregi. Dlatego to spotkanie było dla nas tak trudne. Z drugiej strony cieszymy się, że wracamy do Kielc z punktem. Mogliśmy go dziś nie zdobyć – uzupełnia Lijewski.
Drugi trener "Iskry" podnosi jeszcze jedną rzecz dotyczącą nastawienia drużyny przeciwnej. – Każdy, kto gra z nami, chce się pokazać z jak najlepszej strony. To może być trampolina do wyjazdu do innego klubu. W większości spotkań jesteśmy zapowiadani jako faworyci i każdy z taką drużyną chce zagrać jak najlepiej, dlatego mobilizacja jest podwójna. Zwłaszcza jeśli gra się w domu. Ostatnio dwukrotnie byliśmy w finale Ligi Mistrzów, więc musimy się przyzwyczaić, że rywale wchodzą na swoje wyżyny.
Fot. Anna Benicewicz-Miazga