Kiełb: Znowu głupio wyszło...
- Mam nadzieję, że trema mnie nie zje... Wiem, że na trybunach mu zasiąść wielu naszych kibiców. Nie ukrywam, że jeśli wystąpię, to po cichu liczę na specjalny doping - mówi w wywiadzie dla \"Gazety Wyborczej\" Jacek Kiełb, który zagra w meczu Polska U-21 - Holandia U-21.
Maciej Sierpień: Lepszego debiutu w kadrze do lat 21 nie mogłeś sobie wyobrazić.
Jacek Kiełb, pomocnik Korony: Jestem szczęśliwy, nie spodziewałem się, że dostanę od trenera Zamilskiego szansę. W tej reprezentacji gra przecież wielu znakomitych piłkarzy, tu są naprawdę głośne nazwiska: Wojtek Szczęsny, Patryk Małecki, Maciek Rybus czy mój kolega z pokoju Michał Janota. Trener jednak od początku mi zaufał, a ja chciałem jak najlepiej mu się odpłacić. Pierwszego gola zdobyłem w niecodzienny dla siebie sposób, bo głową. Drugiego już tradycyjnie - chciałem dośrodkować, a piłka wylądowała w siatce (śmiech).
I teraz na Ściegiennego oczy wszystkich kibiców będą skierowane na Ciebie.
- Mam nadzieję, że trema mnie nie zje... Wiem, że na trybunach mu zasiąść wielu naszych kibiców. Chciałbym, żeby przeciwko Holandii była taka atmosfera, jak na meczach ligowych. Nie ukrywam, że jeśli zagram, to po cichu liczę na specjalny doping . A gdyby tak jeszcze gola strzelić!
Ta jesień jest dla Ciebie wyjątkowo udana. Niedawno po wielu targach wreszcie udało Ci się podpisać z Koroną nowy, pięcioletni kontrakt.
- Było już, można powiedzieć, spore ciśnienie wokół mojej osoby. Gazety pisały, że mam oferty, że odejdę... Pojawiały się konkretne kluby: GKS Bełchatów, Widzew Łódź, Zagłębie Lubin, Jagiellonia Białystok, Lech Poznań, nawet Wisła Kraków. Co chwila też na ulicach spotykałem kibiców. Mówili: \"Ryba\", nie odchodź od nas, gdzie ci będzie lepiej?\". To było niezwykle miłe. Dlatego bardzo się cieszę, że w końcu mam nową umowę i wiem, że przez najbliższe pięć lat będę grał w Koronie.
Finansowo też pewnie sporo zyskałeś.
- Dla mnie pieniądze to sprawa zdecydowanie drugorzędna. Ważne, żeby było za co mieszkanie opłacić, chleb kupić. Wiem też, że jak będę dobrze grał, to z czasem przyjdą lepsze zarobki. Uwierz, że te kluby, które mnie chciały, dawały naprawdę dobrą kasę.
Ale Ty postanowiłeś zostać legendą Korony...
- (śmiech) Naprawdę nie wyobrażam sobie siebie w innym klubie. W Kielcach mam mnóstwo przyjaciół. Kolega prosił mnie nawet, żebym go specjalnie pozdrowił na waszych łamach. Zresztą znasz mnie i wiesz, jaki jestem. Nie ma problemu, żeby ze mną pogadać. Ostatnio dostaliśmy nowy sprzęt do treningów i chłopaki pod blokiem już nie mogą się doczekać, aż im stary przyniosę. Codziennie się upominają. Z innymi z kolei jestem umówiony na mecz. I obiecuję, że jak tylko będziemy mieć lżejszy okres w klubie, to pogramy!
Nie ma niebezpieczeństwa, że tzw. woda sodowa uderzy Ci do głowy?
- Nie ma takiej opcji!
Ale jeszcze do niedawna nie chciałeś rozmawiać z dziennikarzami.
- Chciałbym to wyjaśnić. Zaczęło się od tego, że udzieliłem kiedyś długiego wywiadu. A potem po jednym ze sparingów na rozbieganiu, a dwaj kibice do mnie krzyczą: \"Kiełb, czy tych wywiadów to aby nie za dużo masz?\". Zrobiło mi się przykro, bo przecież nie robiłem tego, żeby pozować na jakąś gwiazdę. Był czas, gdy byłem na fali, strzelałem gole i rzeczywiście sporo było mnie w mediach. Ale dlatego, że szanuję waszą pracę, zawsze, jak mnie prosiliście, chętnie rozmawiałem. Dlatego chciałem to jakoś ograniczyć, żeby kibice przestali mówić, że tylko wywiadów udzielam. Ale znowu głupio wyszło... Teraz to wy mówiliście, że mi odbiło. Mam nadzieję, że teraz wreszcie uda mi się znaleźć złoty środek.
Czego można jeszcze życzyć „Rybie”?
- Tylko jak najwięcej grania. Nie wyobrażam sobie swojego życia bez piłki! Niedawno przez dwa tygodnie leczyłem kontuzję i jak wybiegłem potem na trening, to cieszyłem się jak dziecko, któremu oddano grzechotkę. Nie chciałem zejść z boiska. Tak byłem nakręcony, że z Cracovią aż zaryłem palcami w murawę. Chłopaki śmiały się, że krecią rodzinę wybiłem...
Rozmawiał Maciej Sierpień - Gazeta Wyborcza Kielce.
fot. Łukasz Tomczyk/Korona Media Team