Piotr Malarczyk kończył rozmowę z dziennikarzami ze łzami w oczach. Uraz nie odpuszcza
Korona Kielce przegrała w Szczecinie z Pogonią 1:3, choć w pewnym momencie na tablicy świetlnej było już 2:0. – Szkoda tego momentu. On był ważny – powiedział po zakończonym spotkaniu Piotr Malarczyk. Obrońca wrócił do składu zespołu, ale znów przedwcześnie musiał opuścić boisko ze względu na dyskomfort zdrowotny.
Kielczanie zakończyli sobotnią potyczkę 1:3. Dla stopera Koroniarzy kluczowym momentem zawodów była końcówka pierwszych 45 minut. – Nie zanosiło się na porażkę. Pierwsza połowa z lekkim wskazaniem na Pogoń, która stwarzała więcej okazji, ale my potrafiliśmy się odgryźć, o czym świadczy bramka dla nas i druga nieuznana bramka. Szkoda tego momentu, szkoda go. Powinniśmy dotrzymać to jednobramkowe prowadzenie. Pogoń mimo kryzysu, w ofensywie są bardzo mocni – ocenił Piotr Malarczyk.
Wychowanek Korony w Szczecinie zagrał dopiero drugi mecz w sezonie. Wcześniej zmagał się z uciążliwym urazem, który plonowanie dał o sobie znać. Obrońca zszedł z boiska przed końcowym gwizdkiem. – No niestety. Myślałem, że już jest dobrze, ale nie jest – kończył wypowiedź ze łzami w oczach.
O sytuacji "Malara" będziemy informować w kolejnych dniach. Czy kielczanina znów czeka dłuższa przerwa? A może będzie gotowy na piątkową rywalizację z Widzewem Łódź? Początek tego spotkania o godz. 18:00.
fot. Maciej Urban