Szczepan Ruman: W tym roku walczymy o wszystkie cztery tytuły
W marcu decyzja o wypowiedzeniu kontraktu sponsorskiego, a we wrześniu parafowanie umowy na przejęcie stu procent udziałów w klubie KS VIVE Handball Kielce. Krętą drogę przebyli w ostatnim czasie żółto-biało-niebiescy, a z nimi nowy właściciel – Industria.
Co doprowadziło do tak niespodziewanego obrotu spraw? – Zaczęło się od naszego zaangażowania w sponsoring klub, a sponsoring rozpoczął się, ponieważ było to dla nas bardzo atrakcyjne. Przekształciliśmy się w Industrię. Ta nowa marka obejmuje naszą dotychczasową działalność, czyli górnictwo, ale także nowe projekty związane z reemisyjnymi źródłami energii. Naszą ambicją jest, aby te projekty były jednymi z największych w Europie i tak dostrzegane. Klub, który jest tu w Kielcach i jest jednym z najlepszych na świecie, bardzo się wpasowywał w promocję naszego wizerunku. Tak to się wszystko zaczęło. Gdy w sierpniu okazało się, że rozmowy z pierwszym podmiotem się nie udały, to wróciliśmy do negocjacji, które zakończyły się szczęśliwe – przyznał Szczepan Ruman, prezes Industrii i członek rady nadzorczej klubu.
W marcu bieżącego roku Industria wypowiedziała umowę z mistrzami Polski, co doprowadziło do zniknięcia owej marki między innymi z nazwy klubu tuż po zakończeniu sezonu 22/23. To miał być definitywny rozwód, a dumę Kielc miał przejąć inny podmiot. Finalnie życie znów mocno zaskoczyło.
– Wedle mojej wiedzy upadły rozmowy ze sponsorem tytularnym, ale nie ma sensu mówić o przeszłości. Z tego co wiem, był kandydat, być może nawet podpisany list intencyjny, z jakiejś przyczyny to nie wyszło. My na to patrzyliśmy już z zewnątrz, przeglądając prasę. Gdy wyszło na jaw, że negocjacje upadły, my przystąpiliśmy do ofensywy. Z kolei w czerwcu po ogłoszeniu przez Bertusa Servaasa zakończenia prezesury, podjęliśmy też temat przejęcia schedy po nim. Ktoś kto inwestuje, chce mieć wiedzę, kto będzie tym zarządzał. Zdawaliśmy sobie sprawę, że "Bert" jest tu darzony ogromnym szacunkiem i zaufaniem, ale również – że o jego osobę to wszystko się opierało, dlatego pojawiło się pytanie "co dalej?". Doszliśmy do porozumienia. Najwyraźniej sam Bertus stwierdził, że jesteśmy właściwymi kandydatami, aby poprowadzić dalej tę historię – dodał.
– Mieliśmy trudne rozmowy z zarządem stowarzyszenia oraz klubu, a także z Bertusem. Tak to jednak w życiu bywa, jeśli nam na czymś zależy. A nam zależało, co teraz pomogło nam dojść do porozumienia, bowiem zawsze chcieliśmy dla tego klubu dobrze – zapewnił.
Po 21 latach żółto-biało-niebiescy stracili więc architekta wszystkich największych sukcesów. Holender będzie dla nowego zarządu jedynie inspiracją czy także encyklopedią praktycznej wiedzy, po którą rzeczony zarząd będzie decydował się sięgać? – Liczymy na to, że będzie nas często odwiedzał. Pozostajemy w dobrych relacjach. On ma co robić, jego kontenery podróżują po całym świecie. Jego porada czy obecność będzie dla nas mile widziana. Jestem przekonany, że pani prezes Magdalena będzie kontaktować się z nim jeszcze wielokrotnie – powiedział.
Zdaniem Rumana głównym celem nowego właściciela na zbliżający się czas jest utrzymanie pionu sportowego na dotychczasowym, najwyższym europejskim poziomie. – Chciałbym, aby ten klub zachował swój poziom sportowy. W tym roku walczymy o wszystkie cztery tytuły. To cel bardzo trudny, ale zrobimy wszystko, aby go zrealizować obecnie i w kolejnych latach – zapowiedział. Jednoczenie zdementował jakiekolwiek spekulacje o możliwym trzęsieniu ziemi w administracyjnej części klubu. – Wydarzyła się jedna duża zmiana – zmiana właściciela. Na ten moment nie widzę sensu, abyśmy mieli robić inne roszady. To ewolucja, a nie rewolucja – zauważył.
– Od strony biznesowej jest to spółka akcyjna. Ma swoje koszty i przychody. Sprzedaż wizerunku dla sponsora tytularnego to są koszty, sprzedaż karnetów, biletów czy popcornu. Dobre dla spółki jest to, aby miała jak najwyższe przychody ze sprzedaży, więc będziemy do tego dążyć. Wymóg Superligi jest jasny. Drużyny mają być prowadzone przez spółki akcyjne, aby była przejrzystość finansowa. Jasne jest, że moment, w którym koszty, a nawet ambicje przekraczają przychody ze sprzedaży, to na właścicielu spoczywa reagowanie na tę sytuację. Powtórzę, naszą ambicją jest zachowanie poziomu sportowego drużyny, bo trudno ją podwyższyć, mając do czynienia z tak silnym zespołem. Będziemy ściśle współpracować z trenerem, żeby ten cel udało się wypełniać – zakończył.
fot. Patryk Ptak