The Final Countdown. Korona inauguruje rundę przy Łazienkowskiej
78 dni bez meczu Korony Kielce w PKO Ekstraklasie, ale tu licznik się zatrzymuje. Żółto-czerwoni wracają na boiska najwyższej klasy rozgrywkowej i rozpoczynają wyboistą drogę uratowanie jej dla stolicy województwa świętokrzyskiego. Start do tego celu nie należy jednak do najłatwiejszych. Podopieczni Kamila Kuzery zagrają bowiem w Warszawie z Legią.
Do stolicy nie pojedzie z pewnością Bartosz Kwiecień. Pomocnik, który wrócił do Korony po ponad 5 latach gry dla Jagiellonii, Arki i Resovii zmaga się z urazem, jakiego nabawił się jeszcze podczas zgrupowania w Turcji. Większych przeszkód na drodze do debiutu nie mają natomiast pozostali nowo zakontraktowani zawodnicy. Najbardziej prawdopodobny wydaje się występ od pierwszej minuty Hiszpana Nono. Niewykluczone, że w składzie pojawi się również któryś z bocznych defensorów.
Pozytywne wejście do składu zaliczył bowiem Marcus Godinho. Kanadyjski prawy obrońca pojawił się na boisku w ostatnim sparingu przed ligą przeciwko Bruk-Bet Termalice, wygranym przez kielczan 2:1, i dał pozytywny sygnał sztabowi.
Z drugiej stron na tej samej pozycji podczas zimowych meczów towarzyskich sprawdzany był jego rodak, Dominick Zator. W odwodzie, na przeciwległej flance, jest również Rumun, Marius Briceag.
Korona pojedzie na Łazienkowską poniekąd oszukać przeznaczenie. Dlaczego? Złocisto-krwiści na 16 rozegranych spotkań przeciwko Wojskowym w delegacji wygrali zaledwie jeden raz (miało to miejsce w sezonie 15/16, dzięki pamiętnej bramce Michała Przybyły na 2:1 w doliczonym czasie gry). Kielczanom nie tylko wygrywanie przychodzi tam z wielkim trudem – liczba remisów zatrzymała się na 2.
Nie ma jednak co ukrywać, że podreperowanie dorobku w tej drugiej statystyce, a więc powtórka scenariusza z pierwszego meczu sezonu (1:1), będzie dla beniaminka nie lada sukcesem i potencjalną trampoliną do skoku w górę tabeli. Rangę tego meczu dewaluuje natomiast trener kielczan. – Nie chcę podchodzić do tego w ten sposób, że jest to mecz o wszystko. To może być fajny prognostyk, ale nie zamykam się w ramach "być, albo nie być" – przyznaje opiekun kielczan.
Początek niedzielnych zawodów o godz. 15:00.
fot. Grzegorz Ksel