Wąs: To była zaledwie połowa siły KSS-u
- Dziewczyny w pewnym momencie zaczęły patrzeć jedna na drugą, zamiast podejmować decyzje rzutową. I to się mściło, bo później pod presją czasu rzucały z sytuacji wymuszonych – mówił po meczu rozczarowany trener KSS-u, Zdzisław Wąs.
Kielczanki po raz pierwszy w tym sezonie musiały poczuć gorycz porażki na własnym parkiecie. Vistal Łączpol Gdynia, czyli poważne pretendentki do tytułu Mistrzyń Polski wylały spory kubeł zimnej wody na „Tygrysice” rozbijając je aż 41:23. W początkowych fragmentach spotkania jednak nic nie wskazywało na taki pogrom. - Przez pierwsze dziesięć minut graliśmy to, co sobie założyliśmy wciągu tych dwóch tygodni przerwy, dlatego wyglądało to dosyć przyzwoicie. Potem jednak dziewczyny wróciły do „swojej” gry, którą prezentowały wcześniej i wynik stał się taki, a nie inny – stwierdził szkoleniowiec KSS-u.
Dlaczego więc gospodynie tak nagle zmieniły styl grania? - To jest pytanie, które musimy sobie wszyscy w zespole. Co się stało? Dziewczyny w pewnym momencie zaczęły patrzeć jedna na drugą, zamiast podejmować decyzje rzutową. I to się mściło, bo później pod presją czasu rzucały z sytuacji wymuszonych – powiedział Wąs.
W spotkaniu z Vistalem zawiodły także te zawodniczki, które zwykle stanowią o sile „Tygrysic”, dlatego szkoleniowiec nie krył rozczarowania ich grą. - Moje podopieczne popełniały bardzo proste błędy. Martusia Rosińska i jej gra do koła… Nie ma żadnych szans, żeby nawet wybronić kontrę, bo to jest piłka podana do ręki przeciwniczki. To także nie była ta sama Lina Abramauskaite i Marija Gerdoit. Wiemy też, że jak Agatka Kabała nie rzuci gola z kontry, to potem trudniej jest jej uzyskać bramkę z normalnej gry. Dzisiaj w zasadzie w ogóle nie działało nasze lewe skrzydło – ocenił doświadczony trener.
- Zagraliśmy dzisiaj naprawdę połowę tego co potrafimy. Przegraliśmy bardzo wysoko, bo pomyłki wszystkich zawodniczek zsumowały się. Ten wynik nie jest odzwierciedleniem siły KSS-u – zakończył Zdzisław Wąs.