Drugie zwycięstwo z rzędu Korony. Komplet punktów z Pomorza jedzie do Kielc
Korona Kielce wygrała 1:0 na wyjeździe z Lechią Gdańsk. Żółto-czerwoni zaprezentowali się ze świetnej strony na Pomorzu, prezentując wyrachowany i zorganizowany futbol. Jedyna bramka w meczu padła po bramce samobójczej Michała Nalepy.
"Nie jestem zwolennikiem maksymy – zwycięskiego składu się nie zmienia". Mówił przed meczem trener Korony, Leszek Ojrzyński. I faktycznie, 50-latek namieszał w wyjściowej jedenastce na mecz z Lechią Gdańsk. Choć, część roszad była podyktowana nagłymi urazami. Z takiego powodu ze składu wypadli Sasa Balić oraz Adam Deja. – Po śniadaniu dwóch zawodników zgłosiło niedyspozycję. To nieco namieszało w naszych planach – zdradził na antenie Canal Plus, w przedmeczowej rozmowie.
Do Gdańska nie pojechał Dawid Błanik, którego ponownie zabrakło w kadrze meczowej. Od pierwszej minuty zobaczyliśmy za to Roberto Corrala, Mario Zebicia, czy Adama Frączczaka, a na ławce rezerwowej usiadł Ronaldo Deconu.
Ekipa Ojrzyńskiego bardzo dobrze weszła w to spotkanie. Żółto-czerwoni w premierowym kwadransie gry byli ofensywnie usposobieni. Zdominowali rywala pod względem tworzonych okazji, kreując zagrożenie zarówno po stałych fragmentach, jak i składnych kombinacjach. Blisko trafień był najpierw Dalibor Takac, a następnie Mario Zebić.
Kielczanie wymiernie skorzystali ze swojego dobrego początku, bowiem już w 22. minucie prowadzili w Gdańsku 1:0. Złocisto-krwiści ekspediowali piłkę z rzutu wolnego z punktu oddalonego od bramki o ponad 35 metrów. Futbolówka, po centrze Jakuba Łukowskiego, doleciała w centralną strefę pola karnego, dopadł do niej Adam Frączczak, a resztą zajęli się już gospodarze. Wychodzący z bramki Michał Buchalik nabił zamieszanego w walkę Michała Nalepę, który skierował piłkę do własnej siatki. Dużo przypadku, ale finalnie, Korona zasłużenie wyszła na prowadzenie.
Obraz spotkania, jak i wynik układał się pomyślnie dla przyjezdnych, jednak ta pierwsza część zawodów miała przykry akcent. W 35. minucie boisko, z wydaje się, poważną kontuzją kostki opuścił Roberto Corral. Hiszpan udał się do szatni na noszach, co nie jest dobrym prognostykiem.
Po trafieniu kielczan siły na placu gry się wyrównały. Lechia odważniej przeniosła ciężar na połowę rywala, ale nie wiązało się to ze szczególnym zagrożeniem w polu karnym Forenca, który był bezrobotny. Żółto-czerwoni dowieźli jednobramkową zaliczkę do końca.
Po zmianie stron gracze Ojrzyńskiego ani myśleli zaprzestać stosowania wysokiego pressingu, z którym gdańszczanie mieli ogromny problem. Zawodnicy Tomasza Kaczmarka oddawali futbolówkę Koronie, pod naporem i dobrą organizacją żółto-czerwonych.
Kielczanie mogli się podobać. W drugiej połowie zdominowali tegorocznego pucharowicza, którego wycieczki na połowę przyjezdnych można było policzyć na palcach jednej ręki. W szeregach złocisto-krwistych należy pochwalić całą kadrę, jednak szczególnie docenić świetną pracę i mądra grę w środku pola Marcina Szpakowskiego. Młodzieżowiec prezentował się na placu zawodów, jak doświadczony gracz.
Końcówka pojedynku, z uwagi na zintensyfikowany napór Lechii, była bardzo nerwowa. Jednak obrona Korony, z Konradem Forencem na czele, nomen omen wybroniła korzystny rezultat. Kielczanie wywieźli z Pomorza komplet punktów!
Lechia Gdańsk - Korona Kielce 0:1 (0:1)
Bramki: Nalepa 22' (sam.)
Lechia: Buchalik - Stec (Koperski 65'), Nalepa, Maloca, Pietrzak (Terrazzino 46'), Gajos, Tobers (Kałuziński 46'), Clemens (Sezonienko 46'), Conrado, Flavio (Diabate 71'), Zwoliński
Korona: Forenc - Corral (Szymusik 35'), Danek, Trojak, Petrov (Sewerzyński 46'), Zebić - Takac (Podgórski 58'), Szpakowski - Łukowski (Kiełb 58'), Frączczak (Zarandia 84'), Śpiączka
Kartki: Takac, Petrow, Szymusik, Podgórski - Nalepa
fot. Grzegorz Ksel