Jacek Kiełb: Tym zwycięstwem nawróciliśmy wiele osób, wiara do nich wróciła

15-07-2022 19:10,
Maciej Urban

– Chciałbym być dla innych przykładem, żeby się w życiu nie poddawać, nawet jeśli jest się w w bardzo ciężkim dołku. Można z niego wyjść. Ja potrzebowałem kopa i warto było cierpieć – mówi zawodnik Korony Kielce, Jacek Kiełb. Zapraszamy na szczerą rozmowę z kapitanem żółto-czerwonych. 

Za nami filmowa historia z Jackiem Kiełbem w roli głównej, gdzie gdybyśmy komuś pokazali taki scenariusz, to uznałby go za zbyt piękny, by mógł się wydarzyć naprawdę. 

Jacek Kiełb: – Wiesz co… Nie pod Jacka Kiełba, tylko Koronę w roli głównej. Pod nas wszystkich, bo każdy z nas dołożył bardzo dużo do tego, by w tej ekstraklasie się znaleźć. Pierwsze godziny, dni, nawet tydzień… Dopiero wtedy te emocje zaczęły opadać. Człowiek jest bardzo szczęśliwy, że przeżył takie coś, że dał Koronie awans i to w niezwykłych okolicznościach. Ale to już historia, do której wszyscy będziemy bardzo miło wracać. Teraz budujemy całkowicie nowy etap. Czeka nas ciężka przeprawa. Jednak patrząc na wszystko, cieszę się, że Koronie udało się awansować. Obserwując skład pierwszej ligi ciężko wskazać głównego faworyta. Ale wiadomo, to nie nasz problem. 

W pierwszej lidze z wielu względów nie mogliście w pełni rozwinąć skrzydeł. Moim zdaniem paradoksalnie w PKO Ekstraklasie będziecie mieli ku temu większe możliwości. 

– W poprzednim sezonie mieliśmy bardzo dobry start, a później te urazy wykluczały nas na tyle, że nie byliśmy w stanie zagrać jednym, czy drugim składem. Trzeba było cały czas rotować. Pewne rzeczy zaczęły się na nas odbijać, przez co przytrafiały się remisy i porażki. Plus to zdecydowanie inna liga. Przyjęło się, że gra się tam bardziej siłowo. Nie, absolutnie tak nie jest. Ekipy w pierwszej lidze starają się grać taktycznie, stawiają mocno poprzeczkę w tym aspekcie. Generalnie to zdecydowanie wyższy poziom niż kilka lat temu. Jak przyjeżdżał do niektórych zespół walczący o awans, to czasami te drużyny potrafiły wykrzesać z siebie dużo więcej, niż w innych meczach. Obserwowaliśmy je, oglądaliśmy ich poprzednie starcia i byliśmy na nie gotowi, a jednak gdy potem dochodziło do meczu to, nie chcę mówić, że grali spotkania życia, ale jednak pokazywali się ze znacznie lepszej strony. Korona na pewno wywoływała dodatkową energię w tych zawodnikach, przez co mieliśmy ciężej.

Teraz będzie lżej? Ciekawym przykładem jest Radomiak Radom, który po awansie rozegrał rewelacyjną Jesień. 

– Nie no, spokojnie. Ciężko powiedzieć jak będzie. Teraz to wielka niewiadoma. Na pewno jestem bardzo zadowolony z chłopaków, którzy poprzychodzi. To zawodnicy doświadczeni, od których można więcej wymagać. Nie są to anonimowe osoby, trochę już w lidze pograli jak choćby „Śpiona”, Deja, czy Sasa Balić. Takie osoby nam się przydadzą i wiadomo, że teraz będą musieli udowodnić to na boisku. Wierzę, że tacy ludzie pomogą Koronie się utrzymać i będziemy walczyć w każdym meczu. Czy to będzie Legia Warszawa, czy Cracovia, Śląsk u siebie… W każdym spotkaniu wyjdziemy na boisko i damy z siebie sto procent. Gdybyśmy zrobili to, co Radomiak, byłoby naprawdę super, ale zobaczymy – życie pisze różne scenariusze.

Odnoszę wrażenie, że piłkarze Korony reprezentują bardzo podobny poziom, a rywalizacja o wyjściowy skład jest duża. Jesteś w stanie wytypować pierwszą jedenastkę? 

– Skłamałbym Ci, jakbym powiedział, że nie mam swojej jedenastki. Każdy z chłopaków ma mniej więcej w głowie jakiś skład, czy pewne przeczucia. Jednak nie ważne kto wychodzi, kto potem pojawia się na boisku. Grunt, czy umie tej drużynie pomóc. Ostatnio pokazaliśmy, jak ważni są zmiennicy i mam nadzieję, że u nikogo morale nie spadnie tylko dlatego, że nie pojawi się w pierwszym meczu. Każdy chciałby wyjść z Legią w pierwszym składzie i to poczuć. Ale prędzej, czy później, wszyscy dostaną szansę. Będę wymagał od chłopaków, by byli na to gotowi. Nie wiadomo kiedy trener powie „dawaj, wchodzisz, grasz”, trzeba być przygotowanym i nie można do tego podchodzić ze spuszczoną głową. Patrząc po chłopakach chyba nie będę musiał interweniować, bo każdy jest głody gry i ekstraklasy. Wiadomo, można sobie dużo gadać, a wszystko weryfikuje boisko. Ale nasza wspólna praca wykonana przez okres przygotowawczy była naprawdę solidna.

Na Suzuki Arenie ponownie zobaczymy komplet kibiców. Nie dało się wymarzyć lepszego startu rozgrywek.

– Nie no, nawet nie musisz mi mówić. To, co kibice wtedy zrobili… ta mobilizacja cała na ten finałowy mecz. Z Odrą Opole nie było kompletu, bo pojawiała się ta niepewność…

Zwłaszcza po tym, jak Korona przegrała na wyjeździe z Odrą 1:3. 

– Zgadza się. Nie wiem, jakie wy dziennikarze mieliście odczucia, ale każdorazowo słyszałem, że będzie ciężko i nie do końca była wiara w to, że awansujemy. A nawet jeśli wygramy z Opolem, to potem finał będzie w Gdyni...

To był dla nas najcięższy moment. Mocno pracowaliśmy ze sztabem i zawodnikami. Chcieliśmy udowodnić, że damy radę. W meczu ligowym z Odrą bardzo cierpieliśmy, a w barażach chłopaki wyszli, dwie ładne bramki zdobył Jacek Podgórski, który wziął na siebie ciężar gry. Tym zwycięstwem nawróciliśmy wiele osób, wiara do nich wróciła. Po tym, co działo się pod wcześniejszym zarządem, po spadku, nie dziwię się tym brakiem zaufania. Ludzie byli zawiedzeni całą postawą i niełatwo było ich do siebie przekonać. A wiadomo, że słów możemy wypowiedzieć wiele, ale to jest sport i pewne rzeczy trzeba udowodnić na boisku…

W tym najważniejszym momencie zebrało się prawie 15 tysięcy ludzi. Momentami cierpieliśmy, ale ci ludzie nas ponieśli. Nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że w takim momencie ich obecność jest dla nas ważna. Niektórzy byli bez sił, bo grali pełne 90 minut plus doliczony czas gry, a mimo to, jak słyszeli ten doping, a w obu meczach młyn leciał super, w tych ciężkich chwilach kibice dawali nam powera. W tamtym momencie tego potrzebowaliśmy. Mogę Ci zagwarantować, że jakby przyszło dużo mniej ludzi, mogłoby to się różnie skończyć. Kibice nas ponieśli, a dawno tego tutaj nie było. Z każdej strony czuło się wrzawę tych ludzi, za co jestem im bardzo wdzięczny. Myślę, że z Legią będzie podobnie.

Zobaczymy jak będzie w następnych meczach, ale myślę, że wszyscy stęsknili się za ekstraklasą i mocno zachęcam do kupowania biletów, karnetów. Patrząc na całą tę historię, chcielibyśmy, by ludzie docenili ją swoją obecnością na stadionie w każdym meczu. Obyśmy nie wracali do frekwencji typu 3-5 tysięcy na trybunach. Sam dobrze wiesz, że kiedy mamy 10 tysięcy na Suzuki Arenie, to jest odczuwalne, pojawia się ta super energia i adrenalina. 

Za tobą długa historia w Koronie Kielce, przykre okoliczności odejścia w czasach prywatnego inwestora, powrót, walka z kontuzją i awans do PKO Ekstraklasy w niezwykłym stylu. Czujesz się symbolem tego klubu? 

– Ludzie mówią „legenda”, „ikona”, co na pewno jest bardzo miłe. Nie chcę być tak traktowany. Bardzo dużo przeżyłem w Koronie i miałem słabszy moment podczas kontuzji, gdy powiedziałem sobie, że to już jest koniec. Nie lubię do tego wracać, bo mam to za sobą, ale uwierz mi, stwierdziłem, że ja się po tym już nie pozbieram. Zwłaszcza po takiej krytyce, która mnie spotykała wcześniej. Nie było łatwo, bo dostawałem takie pociski dosyć mocne, od ludzi z Kielc. Dlatego pomyślałem, że to jest ten moment…

Ale zaraz otrzymałem ogromnie wsparcie. Nie tylko od chłopaków, rodziny, najbliższych, bo to jednak osoby, które cię wesprą. Ale zauważyłem, że ludzie, kibice nadal we mnie wierzą, że dam sobie z tym radę. W efekcie chciałem wrócić jak najszybciej, mimo że była to ciężka kontuzja, której nikomu nie życzę.

Generalnie nie chciałbym być kojarzony jak legenda, ikona. Byłbym bardzo zadowolony jeśli mógłbym być dla kogoś przykładem, kto znajduje się w podobnej sytuacji, kto przechodzi jakiś uraz, żeby sobie przypomniał, że „Ryba” się wywiązał nawet w takim wieku (śmiech). Metryka nie musi mieć znaczenia. Mamy przykład jednego zawodnika od nas. Był bardzo młodziutki i nie poradził sobie z tą kontuzją, a zapowiadał się bardzo dobrze. Jakby to zależało od wieku, to dałbym sobie spokój. Ludzie nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo mi pomogli. Ci, którzy szczerze do mnie pisali, byli dla mnie dużym wsparciem. Tyle było tych wiadomości, że nie odpowiadałem na każdą, ale wszystkie czytałem i jestem za nie wdzięczny. Słowo „dziękuję” to za mało, ale cieszę się, że mogłem się odwdzięczyć tym, co wydarzyło się na boisku. Ale wiadomo, że bez chłopaków do tego by nie doszło. Jestem szczęśliwy, że tak to się wszystko skończyło.

Chciałbym być dla innych przykładem, żeby się w życiu nie poddawać, nawet jeśli jest się w w bardzo ciężkim dołku. Można z niego wyjść. Ja potrzebowałem kopa poprzez tych ludzi i było warto cierpieć. Człowieka nie było w domu, bo często 7-22 przebywałem poza nim. Jeśli nie wierzysz, zadzwoń do mojej żony. To odbiło się zarówno na niej, jak i dzieciach. Za nami dużo ciężkiej pracy, jednak potem ta radość po awansie… Na stadionie była moja żona z dziećmi, bardzo to wszystko przeżywały. Tam towarzyszyła nam radość, łzy szczęścia, uściski, ale jak wróciliśmy po meczu do domu, posiedzieliśmy spokojnie i powiedzieliśmy sobie, że było warto przez to przejść. Od żony miałem bardzo duże wsparcie, pomagała mi, w szczególności w tych pierwszych dniach, gdzie człowiek nie może chodzić i niewiele może. Później siedziała z dziećmi, gdy ja byłem praktycznie nieobecny i nie robiła mi z tego żadnych problemów. Dzięki niej mogłem się skupić tylko na tym. To ona prowadziła dom. Ja musiałem wiele czasu spędzać na rehabilitacji, a każdy po takim urazie wie, na czym ona polega. To nie jest leżenie na kozetce i włączanie jakiejś maszyny, tylko niestety to wymagająca praca.

Tym bardziej, że chciałem coś udowodnić wielu osobom. Docierały do mnie głosy, że w tym wieku i przy tej kontuzji to już koniec. Dlatego cieszę się, że zamknąłem się z tą kontuzją w sześć miesięcy i udowodniłem, że mimo wieku, można wrócić, jak dwudziestolatek. Oczywiście zgodnie z naturą młode organizmy regenerują się szybciej, ale poprzez zaparcie się w niełatwym momencie, walka z samym sobą, co też jest najgorsze, mogę pokazać tym osobom, że w ciężkich sytuacjach można sobie poradzić.

Nikomu nie ujmując, bo nasi fizjoterapeuci wykonali kawał dobrej roboty. Tak samo trener Ojrzyński będący ze mną w ważnym momencie powrotu na boisko, potrafił to wszystko wyważyć oraz określić ile potrzebuję gry w danym momencie, ocenić czy jestem przygotowany… Wiesz, rozwalasz kolano, wracasz, na treningu jest OK, ale na meczu jest inaczej. Były momenty ciężkie, dlatego cieszę się, że miałem tutaj taki sztab szkoleniowy, „Kuzi”, „Łuki”, Michał Dutkiewicz... nie chciałbym nikogo pominąć, bo każdy z nich dał mi bardzo dużo od siebie i tyle, bo się rozgadałem, sorry. 

Rozmawiał Maciej Urban  

Fot. Paula Duda (Łączy nas Piłka), Grzegorz Ksel

 

------------

Dziękujemy, że jesteś z nami i wspierasz twórczość dostępną na CKsport.pl. Kliknij w link poniżej i postaw naszej redakcji symboliczną kawę.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Ostatnie wiadomości

Poniedziałkowy pojedynek Korony Kielce z Puszczą Niepołomice będzie arcyważny w kontekście walki obu zespołów o utrzymanie. Przeanalizujmy zatem czego możemy się spodziewać po drużynie prowadzonej przez Tomasza Tułacza.
Za nami rozgrywana w środku tygodnia 29. kolejka Fortuna I Ligi. Na zapleczu ekstraklasy sześć klubów walczy o udział w barażach.
Komisja do spraw Licencji Klubowych Polskiego Związku Piłki Nożnej przyznała licencję Koronie Kielce na występy w PKO BP Ekstraklasie w sezonie 2024/2025. Po raz pierwszy od lat kielczanie nie mają nadzoru finansowego.
Na konferencji prasowej przed spotkaniem z Puszczą Niepołomice trener Korony Kamil Kuzera poruszył kwestię Fredrika Krogstada oraz Jacka Podgórskiego. Obu graczom za kilkanaście tygodni skończą się umowy z zespołem.
W 30. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce zagra na wyjeździe z Puszczą Niepołomice. – Mocno na to zapracowaliśmy i musimy iść tą naszą drogą. Jeżeli utrzymamy tę dyscyplinę i konsekwencje, tak jak w ostatnim pojedynku to możemy być optymistami przed kolejnym spotkaniem – powiedział przed potyczką Kamil Kuzera, trener „żółto-czerwonych”.
– Już mecz ze Stalą trochę nas zbudował, jednak po drodze przydarzyła się wpadka z Wartą, bo tak to nazywam, gdzie nie zagraliśmy dobrze i straciliśmy trzy punkty. Wygrana nad Radomiakiem pokazała, że musimy w siebie wierzyć, bo potrafimy grać. Jak jesteśmy zdeterminowani, bezpośredni oraz odważni, to takie taktyczne i typowo piłkarskie rzeczy same przychodzą – mówi przed poniedziałkową rywalizacją z Puszczą Niepołomice Jacek Podgórski, zawodnik Korony Kielce.
W poniedziałek Korona Kielce będzie chciała pokazać, że pogrom Radomiaka nie był dziełem przypadku i wygrać na wyjeździe z Puszczą Niepołomice. Z kogo nie będzie mógł w Krakowie skorzystać trener Kamil Kuzera?
Przed 20-krotnymi mistrzami Polski rewanżowy mecz ćwierćfinału Orlen Superligi z KGHM Chrobrym Głogów. Sobotni (27 kwietnia) pojedynek może zdecydować o awansie do finałów ligowej rywalizacji.
– Piłka ręczna to taka dyscyplina, w której my, skoczkowie narciarscy, zostalibyśmy zmieceni z boiska. Widzę, że ten sport wyróżnia walka i zaangażowanie. I tak to powinno wyglądać – powiedział po meczu Industrii Kielce w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z SC Magdeburgiem znakomity polski skoczek narciarski, Dawid Kubacki, który oglądał go z trybun Hali Legionów.
Bartosz Frankowski będzie sędzią meczu 30. kolejki PKO BP Ekstraklasy, w którym Korona Kielce zmierzy się z Puszczą Niepołomice. Spotkanie przy ulicy Józefa Kałuży będzie 25 konfrontacją z udziałem „żółto-czerwonych” prowadzoną przez tego arbitra.
Podczas ćwierćfinałowego starcia Industrii Kielce z SC Magdeburg kontuzji doznał Michał Olejniczak. I choć samo zdarzenie wyglądało dramatycznie, uraz jest zdecydowanie mniej groźny niż spodziewano. To byłoby na tyle jeśli chodzi o dobre informacje, ponieważ kieleckiego szczypiornistę czeka dłuższa przerwa.
Industria Kielce w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów pokonała S.C. Magdeburg 27:26. – Trudno określić, jak układają się teraz szanse na awans – powiedział po spotkaniu Alex Dujszebajew, kapitan „żółto-biało-niebieskich”.
Industria Kielce w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów pokonała S.C. Magdeburg 27:26. – Na wyjeździe przy takiej grze w ataku pozycyjnym to może skończyć się nawet 10 bramkami straty – powiedział po spotkaniu Tałant Dujszebajew, trener „żółto-biało-niebieskich”.
W trakcie spotkania Ligi Mistrzów między Industrią Kielce, a Magdeburgiem, którego stawką jest awans do Final4 tych rozgrywek, potwornie wyglądające kontuzji nabawił się Michał Olejniczak.
Wielkie emocje w Hali Legionów podczas ćwierćfinałowego spotkania Industrii Kielce z Magdeburgiem w ramach Ligi Mistrzów. Mistrzowie Polski, przy głośnym wsparciu z trybun, walczyli niesamowicie i wygrali 27:26.
Korona Kielce w ostatnim meczu rozprawiła się na własnym terenie z Radomiakiem Radom aż 4:0. Żółto-czerwoni nie dali rywalom szans, zainkasowali komplet punktów i tym samym podtrzymują swoje szanse na utrzymanie w elicie. Kto Waszym zdaniem był najlepszym kieleckim zawodnikiem tego starcia? Ogłaszamy wyniki sondy!
W swoim trzecim sezonie w Lotto Superlidze Global Pharma Orlicz 1924 Suchedniów znalazł się w czołówce, ale tym razem medalu nie zdobył. Suchedniowska drużynę czeka jeszcze finał rozgrywek o Drużynowy Puchar Polski.
W ubiegły weekend na boiskach 1. Ligi rozegrano 28. serię gier. Upłynęła ona pod znakiem świetnego powrotu z zaświatów Wisły Kraków oraz kolejnych triumfów Lechii i Arki, które zdecydowanie uciekły reszcie stawki i pewnie kroczą po Ekstraklasę.
Korona Kielce poznała termin ostatniego meczu na Suzuki Arenie, w którym zmierzy się z Ruchem Chorzów.
Sławomir Szmal ogłosił chęć startu w wyborach na prezesa Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Legendarny bramkarz chce zreformować organizację zarządzającą rodzimym handballem, a o swojej decyzji poinformował na specjalnej konferencji prasowej.
Dwóch zawodników Korony Kielce: Piotr Malarczyk oraz Jewgienij Szykawka zostało nominowanych do najlepszej jedenastki 29. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Dla Białorusina jest to pierwsze tego typu wyróżnienie w trwającym sezonie.
W 29. kolejce Ekstraklasy padł absolutny rekord frekwencji w XXI wieku. Na Stadionie Śląskim spotkanie pomiędzy zaprzyjaźnionymi Ruchem Chorzów i Widzewem Łódź oglądało przeszło 50 tysięcy osób.
Maciej Giemza z Piekoszowa obok Kielc wraz z pilotem Rafałem Martononem zwyciężyli w pierwszej rundzie Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych – rajdzie Baja Drawsko Pomorskie 2024.
20-krotni mistrzowie Polski rozpoczynają decydującą rywalizację o Final Four Ligi Mistrzów. Do Hali Legionów przyjeżdża obrońca trofeum – S. C. Magdeburg.
Pogoń Siedlce niepokonana od dwóch miesięcy, a Radunia Stężyca z okazałym przełamaniem. Za nami 29. kolejka II ligi.
Grad goli na początek oraz na zakończenie kolejki. Tak minęła 29. seria PKO BP Ekstraklasy.
W środę (24 kwietnia) Industria Kielce podejmie Magdeburg w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów. – Jestem gotowy na to, aby wprowadzić naszą drużynę do Kolonii – powiedział przed spotkaniem Alex Dujszebajew, kapitan „żółto-biało-niebieskich”.
Już w najbliższą środę (24 kwietnia) Industria Kielce podejmie Magdeburg w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów. – Przed nami wymagający mecz, ale taki mamy etap sezonu – powiedział przed spotkaniem Arkadiusz Moryto, skrzydłowy „żółto-biało-niebieskich”.
Przed Industrią Kielce decydująca rywalizacja o awans do Final Four Ligi Mistrzów. – Magdeburg jest silniejszy niż rok temu – powiedział przed pierwszym spotkaniem Tałant Dujszebajew, trener „żółto-biało-niebieskich”.
Kolejną kolejkę mają za sobą zawodnicy występujący w RS Active IV lidze. W 24. kolejce Korona II Kielce wygrała u siebie 1:0 z GKS-em Rudki, a Orlęta zwyciężyły 6:0 z Arką Pawłów.

Copyright © 2024 CKsport.pl Redakcja Reklama

Projekt i wykonanie: CK Media Group