Miłe złego początki. „Orły” gorsze od Nidy
Kolejną, już piątą w tym sezonie, porażkę zanotowali w środę piłkarze kieleckich Orląt. Po pierwszych 45 minutach pojedynku z Nidą to jednak podopieczni Krzysztofa Dziubela byli na prowadzeniu. O losach meczu zadecydowała fatalna w wykonaniu kielczan druga część spotkania.
Nie tak to wszystko miało wyglądać. Kielczanie w Pińczowie walczyć chcieli o pierwsze w tym sezonie zwycięstwo. Zadanie jakie stało przed „Orłami” nie należało do najtrudniejszych, bowiem rywalem – zajmujących przedostatnie miejsce w tabeli – Orląt, był najsłabszy zespół III ligi, Nida. Początkowo nic nie wskazywało na to, że gospodarze mogą utrzeć nosa piłkarzom z Dąbrowy. – Tylko w pierwszej połowie stworzyliśmy sobie trzy stuprocentowe sytuacje – mówił po spotkaniu opiekun kielczan, Krzysztof Dziubel.
Goście mieli przewagę, ale przez długi czas nie potrafili jej zamienić na bramki. Dogodnych okazji nie wykorzystali zwłaszcza Mateusz Zacharski oraz Karol Armata. Strzał z 7. metrów tego pierwszego powędrował tuż nad bramką, drugi natomiast nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem gości. Kielczanie na przerwę i tak schodzili jednak w dobrych nastrojach. Wszystko za sprawą Damiana Kopycińskiego. Napastnik Orląt w 43. minucie zdołał wyprowadzić swój zespół na prowadzenie.
O drugiej części meczu kielczanie chcieliby pewnie jak najszybciej zapomnieć. Już w 50. minucie pomocnik Nidy, Jacek Wilkus, zdobył dla swojego zespołu bramkę wyrównującą. – Nie podłamało nas to i dalej atakowaliśmy – zaznaczył Dziubel. Starania kielczan przyniosły połowiczny efekt w 70. minucie. Po akcji Dominika Bętkowskiego czerwoną kartkę za faul na nim otrzymał golkiper Nidy, Marcin Ciemiera. Bramkarz gospodarzy faulować musiał, bowiem Bętkowski – po minięciu go – już przymierzał się do skierowania piłki do pustej bramki. – Według mnie ten faul był w polu karnym, ale sędzia był innego zdania – ocenił opiekun Orląt.
Gdy wydawało się, że – będące do tej pory stroną przeważającą – Orlęta mają zwycięstwo na wyciagnięcie ręki, stało się zupełnie inaczej. Kielczanie bili głową w mur, za to gospodarze ograniczali się do kontrataków. Dwa z nich, w 80. oraz 90. minucie, zakończyły się bramkami. – Atakowaliśmy wszyscy, przez co zupełnie odpuściliśmy obronę. Grając w przewadze chyba za bardzo uwierzyliśmy, że ten mecz już jest dla nas wygrany – starał się tłumaczyć swoich podopiecznych szkoleniowiec „Orłów”. Katem Orląt okazał się Wilkus, który w trakcie całego meczu aż trzykrotnie pokonał Tomasza Palkę. Ostatecznie grający z przewagą kielczanie ulegli Nidzie 1:3.
– Przegraliśmy na własne życzenie. Znów zawiedli mnie ci, na których najbardziej liczyłem, a zwłaszcza pomocnicy. Mówiłem im, żebyśmy grali szerzej, starali się rozgrywać piłkę w bocznych strefach boiska, kończąc tego typu akcje dośrodkowaniami w pole karne. Grając z przewagą jednego zawodnika mogliśmy wykorzystać grę przy linii bocznej, ale tego nie zrobiliśmy. Niepotrzebnie staraliśmy się grać tylko prostopadłe piłki do środka, które szybko stawały się łupem wysokich i doświadczonych obrońców z Pińczowa. Zawodnicy po prostu nie wypełniali moich zaleceń. W następnym meczu będę musiał zrobić jakieś zmiany – stwierdził po spotkaniu Dziubel.
Kolejny mecz piłkarze Orląt rozegrają już w najbliższą niedzielę. W Jędrzejowie o godzinie 16 kielczanie zmierzą się z miejscowym Naprzodem.
Nida Pińczów – Orlęta Kielce 3:1 (0:1)
Bramki: Wilkus 50’, 80’, 90’ - Kopyciński 43’
Czerwona kartka: Ciemiera (Nida) - 70'
Orlęta: Palka – Bieniek, Dziubel, Wróblewsk, Relidzyński (65’ Bętkowski) – Dulak, Zacharski, Armata (65’ Gil), Kita (75’ Roter) – Stachura, Kopyciński
Wasze komentarze