Arka, czy Chrobry? Na kogo liczył Leszek Ojrzyński?
Arka przegrała u siebie z Głogowem 0:2 i definitywnie odpadła z rywalizacji o PKO Ekstraklasę. Tym samym finał baraży odbędzie się w Kielcach.
Dzięki temu wynikowi Korona uniknęła długiej podróży, która z pewnością dołożyłaby do planu dnia niepotrzebnej logistyki. Gdyby finał miał odbyć się w Gdyni, Koroniarze musieliby wsiąść do autobusu już jutro rano. Dlatego zadowolenia z tego rozstrzygnięcia nie krył szkoleniowiec żółto-czerwonych. – Ucieszyłem się, że odchodzi nam męcząca podróż – mówi Leszek Ojrzyński.
– Teraz możemy sobie pewne rzeczy ułożyć inaczej. Mamy więcej czasu na kadrę i do pewnych zmian może dojść nawet w niedzielę – zwraca uwagę kielecki trener.
Jednak zwycięstwo Chrobrego oznacza przede wszystkim to, że kielczanie zagrają przed własną publicznością i wiele wskazuje na to, że tego dnia trybuny będą pełne. Zakup wejściówki online jest mocno utrudniony, ponieważ serwery nie są w stanie wytrzymać dużej liczby wejść, a przed sklepem kibica tłoczy się kilkunastometrowa kolejka. – Dawno tutaj takiego meczu nie było. Marzyliśmy o tym, żeby skończyć grę o PKO Ekstraklasę tutaj, z naszymi kibicami i od razu świętować. Ale na sukces trzeba będzie ostro zapracować.
O PKO Ekstraklasę Korona zagra u siebie z teoretycznie słabszą ekipą. W końcu głogowianie nie byli stawiani w roli faworytów, a w tabeli zajęli szóste miejsce. Sytuacja inaczej ma się z Arką, a więc zespołem, który otarł się o bezpośredni awans i ostatecznie zajął po wszystkich kolejkach trzecią lokatę. Jednak trener podchodzi do sprawy z innej strony.
– Po wczorajszym meczu wychodzi na to, że Chrobry jest lepszy od Arki, a my mamy wyżej postawioną poprzeczkę. To jest finał i decydować będzie dyspozycja dnia. Wiemy na co ich stać i łatwo nie będzie. Dotychczas w historii tych zespołów padały wyłącznie remisy, a teraz ktoś będzie musiał wygrać. Ten mecz przejdzie do historii. Nie dość, że w końcu padnie zwycięstwo, to jeszcze w finale – dodaje Ojrzyński.
Fot. Grzegorz Ksel