Leszek Ojrzyński: Ten mecz może zaważyć. W jedności siła. Oby kibice nam pomogli
Fortuna 1 Liga wkracza w decydującą fazę. W najbliższych dniach powinna wyklarować się para zespołów, które wywalczą bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy. O jedno z tych miejsc rywalizują m. in.: Korona Kielce i Arka Gdynia, które w najbliższej serii gier zmierzą się w jednym z najważniejszych spotkań dla finalnego układu tabeli. - Wiemy o tym doskonale, jaka jest stawka - zapewnia szkoleniowiec kielczan, Leszek Ojrzyński.
- Ten mecz może zaważyć, ale mamy jeszcze 6 kolejek. Niemniej jest to kluczowe spotkanie. Gramy u siebie, chcemy to tak rozegrać, żeby wygrać oraz zniwelować dobre momenty w grze Arki. Ta ma w swoich szeregach bardzo dobrych piłkarzy, podobnie jak my. Musimy pokazać charakter i udowodnić, że zasługujemy na to miejsce. Na koniec może zdecydować jedna bramką, jeden punkt. Zbieramy i musimy ich mieć na finiszu jak najwięcej - przekonuje.
W sobotę przy Ściegiennego dojdzie do potyczki dwóch, jedynych, niepokonanych zespołów na wiosnę. - Każdy mecz jest inny. Arka grała z kim innym, my również. Teraz dochodzi do bezpośredniej konfrontacji. To co było nie jest ważne, liczy się to co przed nami. Zbieramy siły, by przechytrzyć Arkę, która w tym roku najlepiej punktuje i jest niepokonana. Ale każda seria się kiedyś kończy, a my chcemy swoją utrzymać. Musimy maksymalnie punktować, by wywalczyć sobie bezpośrednią promocję - mówi trener żółto-czerwonych.
Korzystany wynik rywalizacji z ekipą z Pomorza będzie świetnym punktem wyjściowym przed kolejnym arcyważnym spotkaniem w Łodzi. - Każdy mecz jest trudny. Jak gra się z bezpośrednim przeciwnikiem, to gra się o "6 punktów" i pewną przewagę psychologiczną. Wiemy o tym doskonale, jaka jest stawka. Wie to Arka i Widzew, bo rywalizujemy o tę lokatę. Skupiamy się na tym pojedynku, a potem będziemy wiedzieć więcej - dodaje.
Sobotnie potyczka podwójnie zelektryzuje obu szkoleniowców. Na ławce przyjezdnych zasiądzie bowiem Ryszard Tarasiewicz - trener Korony w sezonie 14/15, gospodarzy poprowadzi z kolei były opiekun Arki. - Na pewno spędziłem tam bardzo miłe chwile. Rysiek (Tarasiewicz - przyp. red.) z pewnością tutaj również. Będzie okazja się spotkać przed meczem. To już historia, mile to wspominam. Dwa razy byłem na narodowym z Arką. W Europie zagraliśmy dwumecz, zdobyliśmy Superpuchar. Jest tam jeszcze kilku zawodników, których trenowałem. Teraz stajemy po przeciwnej stronie - wspomina.
Optymalne przygotowanie do zbliżającej się rywalizacji w szeregach kielczan storpedowała epidemia grypy. Ojrzyński ma plan na Arkę, jednak ciągle pod dużym znakiem zapytania stoją jego wykonawcy. - Czas pokaże, wszystko zależy od zawodników, jakich będziemy mieć do dyspozycji. Jest plan na mecz, zawodnicy dowiedzą się jak to wygląda. W piątek, być może, będzie trzeba to skorygować. W czwartek wypadł nam kolejny zawodnik, choć jeszcze dzień wcześniej z nami trenował, teraz dopadła go grypa. Zobaczymy, co będzie w dniu meczu, różne rzeczy mogą się wydarzyć. Musimy być dobrze nastawieni na to spotkanie. Bo jest w kim wybierać, kadra jest mocna. Jeśli nic się nie wydarzy, na ławce usiądą zawodnicy, którzy będą mogli coś zmienić. Wiemy w jakich czasach żyjemy. Mamy do dyspozycji 5 zmian, a to często generuje wielkie emocje w końcówkach. Właśnie na to, między innymi, będziemy liczyć, ten plan uwzględni każdy aspekt - zapewnia.
Tego dnia Korona, poza dobrze funkcjonującymi aspektami czysto piłkarskimi, będzie potrzebowała ogromnego wsparcia z trybun. - Mówi się, że kibice są dwunastym zawodnikiem. Jak dobrze wspomagają, dodają ci skrzydeł. Kiedy stadion jest zjednoczony, piłkarze to odczuwają. Gra nabiera tempa. Widziałem takie mecze, rywale są wtedy stłamszeni. Fajnie byłoby to zobaczyć teraz na Suzuki Arenie, przy wsparciu przynajmniej 6 tysięcy widzów. To trudny mecz. W jedności siła. Oby kibice nam pomogli. Z dodatkową presją trzeba sobie radzić, a gra się właśnie dla fanów - przypomina.
Początek sobotniej potyczki pomiędzy Koroną a Arką o godz. 12:40.
fot. Grzegorz Ksel