Łuka: Gra w Kielcach to spełnienie moich marzeń
W środę podpisał kontrakt z Fartem, w czwartek pojawił się już na pierwszym treningu. Piotr Łuka, rodowity kielczanin, nie ukrywa swojego zadowolenia z powodu powrotu do rodzinnego miasta. – Gra u siebie w domu to dla mnie wielka przyjemność – mówi w rozmowie z naszym portalem 30-letni siatkarz.
Za tobą dopiero kilka dni treningów z zespołem Farta. Jak przebiega aklimatyzacja w nowym otoczeniu? Zdążyłeś już zapoznać się z resztą zawodników?
- Z większością chłopaków znałem się już wcześniej, natomiast z tymi, z którymi nie miałem żadnego kontaktu, teraz się zapoznaje. Zwłaszcza w ciągu tych kilku dni zgrupowania w Kielnarowej będzie świetna okazja do tego, aby doskonale poznać wszystkich kolegów. Co do wrażeń – jak na razie są one jak najbardziej pozytywne. Jest tutaj fajna grupa ludzi, chętna do pracy oraz podnoszenia swoich umiejętności. W poprzednim tygodniu – jak to zwykle na początku przygotowań bywa – treningi były bardziej wprowadzające, ale teraz możemy się już spodziewać naprawdę ciężkiej pracy.
Twoje nazwisko już od kilku miesięcy pojawiało się w kontekście ewentualnych wzmocnień kieleckiego klubu, jednak kontrakt podpisałeś dopiero w ubiegłą środę. Czemu tak późno?
- Po tym jak wiadomo było, że rozstaje się z zespołem z Częstochowy, w różnych doniesieniach medialnych siłą rzeczy łączyło się moją osobę z transferem do Kielc. Prawda jest jednak taka, że przez długi czas, po zakończeniu ubiegłego sezonu, ani ja nie kontaktowałem się z działaczami Farta, ani też oni ze mną. Później te rozmowy faktycznie się pojawiły, a same negocjacje trwały rzeczywiście dosyć długo. Udało nam się dojść do porozumienia i dzięki temu mogę się przygotowywać do nowego sezonu właśnie z Fartem.
Ofertę z Kielc traktowałeś w jakimś stopniu priorytetowo, czy rozważałeś także inne opcje?
- Nie wykluczałem innego scenariusza, na przykład wyjazdu za granicę. Rozmowy były długie, ale całe szczęście dogadaliśmy się. Bardzo się z tego cieszę, bo wyjeżdżając z Kielc w wieku 15 lat zakładałem, że jeśli będzie tutaj dobra drużyna, to bardzo chciałbym w niej zagrać. Teraz mogę powiedzieć, że spełnia się moje marzenie z lat dziecięcych.
Śledziłeś występy Farta na zapleczu PlusLigi?
- Tak, oczywiście. I byłem zaskoczony, ale zarazem bardzo szczęśliwy z powodu tego awansu. Zespół miał walczyć o spokojne utrzymanie, a tutaj sprawił taką niespodziankę. Cieszę się szczególnie, bo Kielce jest to tak sportowe miasto, że zasługuje na siatkówkę na tym najwyższym poziomie. Kibice, już podczas dwóch edycji finału Pucharu Polski, pokazali, że w naszym mieście jest zapotrzebowanie także na ten sport. Na razie jesteśmy wprawdzie takim dalekim krewnym piłki ręcznej i nożnej, ale być może kiedyś to się zmieni. Jeśli kibice będą przychodzić tłumnie na halę, a zespół odwdzięczy im się dobrą grą, to i te tradycje siatkarskie w Kielcach będą coraz bogatsze, a sama siatkówka stanie się tutaj taką potęgą, jak – na przykład – piłka ręczna.
Sam już trzykrotnie miałeś możliwość gry przed kielecką publicznością. Dwukrotnie w Pucharze Polski, w barwach Resovii, i raz w spotkaniu kontrolnym, jako zawodnik klubu z Częstochowy. Jakie wrażenia z występów Hali Legionów?
- Bardzo pozytywne. Pamiętam zwłaszcza finały Pucharu Polski, na których – jako kielczanin, człowiek stąd – zostałem bardzo miło przywitany. Gra u siebie w domu to wielka przyjemność dla każdego zawodnika. Kielecka publiczność jest – co już miałem okazję zaobserwować – bardzo żywiołowa i myślę, że na pierwszym meczu Farta ze Skrą na trybunach zasiądzie komplet widzów.
Nie boisz się gry w drużynie, która przez wielu skazywana jest na spadek? Pamiętam – po towarzyskim spotkaniu Farta z AZS-em Częstochowa – na pytanie, czy Fart poradziłby sobie w PlusLidze, odpowiedziałeś, że kielczanom byłoby ciężko, bo każdemu beniaminkowi jest bardzo trudno w tej siatkarskiej ekstraklasie.
- Dalej podtrzymuje swoje zdanie. Na pewno ostatnie sezony w PlusLidze pokazały, że drużyny awansujące z pierwszej ligi, nie mają w siatkarskiej ekstraklasie zbyt łatwego życia. Co prawda ostatnio Pamapol Siatkarz Wieluń zdołał się utrzymać, ale przez cały sezon miał bardzo pod górkę. Zdaję sobie sprawę z tego, że my również będziemy mieć ciężko, nie będzie nam się grać przyjemnie i łatwo. Nie załamujemy się jednak. W Farcie jest kilku doświadczonych zawodników, którzy są już obyci z siatkówką na najwyższym poziomie – zarówno tą polską, jak i europejską, do tego dochodzi grupa młodych, utalentowanych zawodników, którzy w PlusLidze będą stawiać dopiero swoje pierwsze kroki. Dla tych młodych chłopaków każdy mecz, każdy trening, to będzie nowe doświadczenie. Im oni będą stawać się lepsi, tym lepszy będzie także cały zespół. Będziemy mieć ciężko, ale – mam nadzieję – naszą siłą okaże się drużyna. Same indywidualności meczu nie wygrają.
Od indywidualności ciężko jednak uciec. Maciej Dobrowolski, Xavier Kapfer i ty – na waszą trójkę na razie zwrócone są oczy większości kibiców siatkówki w Kielcach. Z twoim transferem wiąże się w klubie duże nadzieje. Poradzisz sobie z presją i tymi rozbudzonymi oczekiwaniami?
- Z presją muszę sobie radzić już od 12 lat, więc tego się nie obawiam. Tak jak już wcześniej wspomniałem – chciałbym, aby na naszą drużynę patrzono przez pryzmat zespołu, a nie indywidualności. Tylko ta nasza zespołowość może nam ułatwić drogę do realizacji głównego celu, czyli utrzymania. Jeśli udałoby nam się uzyskać ten cel już wcześniej, to kto wie – może stać byłoby nas na walkę o coś więcej? Odpowiedzialność ciążyć będzie natomiast na każdym z nas. Na mnie, na innych doświadczonych zawodnikach, ale i na tych młodszych chłopcach.
Rodzina ucieszyła się z powodu twojego powrotu do Kielc?
Na pewno. Po 15 latach, kiedy wyjechałem z rodzinnego miasta, wracam teraz wreszcie na stare śmiecie. Spotkałem już nawet kilku kolegów z dawnych lat, z podstawówki, dzięki czemu mogłem sobie powspominać stare czasy. Szczególnie mama jest z mojego powrotu bardzo zadowolona, bowiem będzie mieć blisko siebie swoje wnuki. Na razie, jak zresztą widać, są tylko same plusy podpisania przeze mnie umowy z zespołem Farta.
A samo miasto bardzo zmieniło się w ciągu tych 15 lat? Nie zapomniałeś co i gdzie się znajduje?
- Odwiedzałem wprawdzie Kielce co jakiś czas, ale faktycznie niektóre miejsca zmieniły się bardzo i to na plus. Duża w tym zasługa władz miejskich. Wiele części Kielc zmieniło się nie do poznania. Dla przykładu, teraz mieszkam na osiedlu, którego 15 lat temu nawet jeszcze nie było (śmiech). Miasto się rozwija w bardzo dobrym tempie i dla osoby, która nie mieszkała tutaj przez kilkanaście lat – tak jak dla mnie, gołym okiem widać, że wszystko zmierza ku lepszemu.
Rozmawiał Grzegorz Walczak
fot. plusliga.pl/wiadomosci24.pl/reprezentacja.net
Wasze komentarze