Tataj: Wróciły nasze stare grzechy
– Niestety znowu zabrakło nam koncentracji w końcówce meczu. Straciliśmy bramkę i nie wykorzystaliśmy dogodnych okazji na ponowne wyjście na prowadzenie. Teraz możemy być tylko bardzo niezadowoleni z tego wyniku – powiedział po meczu Maciej Tataj.
Remis na wagę porażki – tak tylko można w Kielcach określić wynik Korony w meczu z Zagłębiem. Kielczanie zagrali dobre spotkanie, utrzymywali przewagę, ale nie zdołali dobić leżącego rywala. – Niestety znowu zabrakło nam koncentracji w końcówce meczu. Straciliśmy bramkę i nie wykorzystaliśmy dogodnych okazji na ponowne wyjście na prowadzenie. Teraz możemy być tylko bardzo niezadowoleni z tego wyniku – stwierdził podminowany Tataj.
– Miałem okazję „sam na sam”, ale niestety piłka nie wpadła do siatki. Jestem z tego powodu bardzo zły, ale co zrobić? – pyta „Tata”. – Musiałbym obejrzeć powtórkę, by sprawdzić, czy ktoś był na lepszej pozycji. Spojrzałem i uderzyłem – to była decyzja chwili – skwitował kielecki snajper.
Czy można mówić o klątwie Zagłębia? – Po raz kolejny wróciły do nas stare grzechy: po pierwsze – nie wykorzystujemy sytuacji strzeleckich, po drugie – tracimy bezsensowne bramki po stałych fragmentach gry. Tak wyglądał sobotni mecz. Inaczej natomiast było w końcówce tamtego sezonu. Wtedy to my szczęśliwie zremisowaliśmy. Tym razem szczęście odwróciło się od nas. Zagłębie wyraźnie nam nie „leży”. Ale następnym razem będzie lepiej! – podkreślił Tataj.
Czy Tataj zadowolony jest ze współpracy z Andrzejem Niedzielanem? – Na dobrą sprawę zagraliśmy ze sobą dopiero pierwszy raz. W sparingach nie graliśmy obok siebie… Mieliśmy tylko taki wewnętrzny sparing z Młodą Koroną i wyglądało to obiecująco. Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej – dodał.
Przed meczem nikt nie stawiał na Tataja. W roli partnera Niedzielana widziano raczej Krzysztofa Gajtkowskiego, który jednak na murawie sobotniego dnia nie pojawił się. – Żaden z nas nie podda się i będzie ciężko zasuwał. Wiadomo, że w kolejnych spotkaniach będą grać ci, którzy zdobywają bramki – zakończył.
fot. Artur Starz