Wrócę pełen optymizmu. Gra dla Korony to marzenie
Bardzo udany czas na wypożyczniu w drugoligowej Pogoni Siedlce spędza wychowanek Korony Kielce Piotr Pierzchała. 22-latek gra regularnie, zdobył w tym sezonie już cztery bramki i zanotował jedną asystę, a ostatnio zagrał na pozycji... napastnika. Drużyna z rodzinnego miasta Jacka Kiełba zajmuje 13. miejsce w tabeli II ligi. Środkowy obrońca liczy, że po powrocie do Kielce będzie walczył o miejsce w składzie żółto-czerwonych.
Z defensorem porozmawialiśmy o obecnej sytuacji Pogoni Siedlce i tym, co dzieje się w Koronie. A na koniec zabawiliśmy się w typera. Zapraszamy do lektury.
Przed Wielkanocą Pogoń Siedlce notowała serię czterech porażek z rzędu i mieliście tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Po świętach dwie wygrane z Lechem II i Stalą Rzeszów. Co się zmieniło?
- W drugiej lidzie praktycznie każdy z każdym może wygrać. Nie byliśmy w tych meczach dużo gorsi. Poza tym wcześniej dopadł nas koronawirus, co spowodowało, że graliśmy co trzy dni. Ciężko wytłumaczyć ten słaby okres.
Jednak forma Pogoni Siedlce to sinusoida. Ostatnio przyszła porażka z Górnikiem Polkowice. Nie boicie się powrotu do złej serii?
- Tego meczu z Górnikiem też nie powinniśmy przegrać. Z resztą często zbyt łatwo oddajemy punkty przeciwnikom. Strzelamy bramkę i zamiast pójść za ciosem, oddajemy pole gry. W tym sezonie zdecydowanie za często nam się to przytrafiało. Ale nie obawiamy się. Skupiamy się na następnym starciu i jedziemy dalej.
Gdyby ktoś na początku sezonu, powiedział Ci, że w kwietniu będziesz miał 18 meczów na koncie, w tym 11 w podstawowym składzie, brałbyś w ciemnio, a może liczyłbyś na więcej?
- Staram się, aby tych minut było jak najwięcej. Teraz jestem w innym mieście, środowisku, chcę grać tak często jak się da, a następnie wrócić do Kielc z większym ograniem – im więcej minut, tym więcej doświadczenia zbieram.
W Pogoni zrobiła się mała koroniarska kolonia. Oprócz Ciebie w zespole jest też Oskar Sewerzyński, Miłosz Przybecki, Krystian Miś czy Maciej Górski. Jak przebiegła aklimatyzacja?
- Nie miałem z nią żadnego problemu. Jestem otwartym człowiekiem, łatwo łapię kontakt z nowymi znajomościami. Jeszcze w tym samym tygodniu, kiedy przyszedłem do Siedlec, graliśmy pierwszy mecz, dlatego szybko trzeba było znaleźć z drużyną wspólny język.
Niedawno, w spotkaniu, co prawda przegranym 2:3 z Sokołem Ostróda, strzeliłeś bramkę występując na pozycji napastnika...
- I wywalczyłem karnego (śmiech).
To twoja pozycja z lat juniorskich. Szybko udało się przestawić?
- W ataku grałem jeszcze na poziomie Centralnej Ligi Juniorów, ale inaczej jest kiedy grasz z juniorami, a kiedy przeciwko doświadczonym seniorom. W obronie występowałem już w czasach gimnazjum, więc takie przestawianie nie jest łatwe. Trzeba odnaleźć się w poruszaniu i ustawianiu się na boisku. To na pewno ma wpływ na odczucia. Było ciężko, ale mogłem jeszcze strzelić kilka bramek.
W takim razie Ramos czy Lewandowski?
- Lubię się wzorować na wielu piłkarzach. Podpatruję Ramosa, Varane’a czy Van Dijka, jednak idolem był zawsze Cristiano Ronaldo.
Druga liga a ekstraklasa to dwa różne światy?
- Pod względem czysto piłkarskim na pewno, tu nic nowego nie odkryłem. W ekstraklasie jest o wiele więcej jakości, szybsze operowanie piłką, gracze są często reprezentantami swoich krajów. Bez dwóch zdań ekstraklasa przewyższa drugą ligę, w której głównie liczy się solidna obrona. Kto nie traci bramek, ten może osiągnąć dużo. Cytując klasyka: „Na zero z tyłu, z przodu może coś wpadnie”.
Widzisz w swojej drużynie kogoś, kto ją przerasta i poradziłby sobie na najwyższym szczeblu?
- Są zawodnicy z ekstraklasową przeszłością: Krzysztof Danielewicz, Miłosz Przybecki, Maciej Górski. Oni pokazują to nabyte doświadczenie. Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Piłka jest nieprzewidywalna. Jeden zawodnik wystrzeli w jednym klubie, a w drugim przepadnie.
Po pół roku w Siedlcach czujesz się lepszym zawodnikiem?
- Na pewno poprawiłem ustawienie na boisku. Regularna gra i minuty na boisku sprawiają, twój sposób poruszania się jest inny i wiesz jak w konkretnych sytuacjach musisz się zachować.
O Koronie nie zapominasz.
- Oczywiście! Oglądam każdy mecz kiedy tylko jestem w domu, także jestem na bieżąco.
W ostatnich tygodniach wiele się wydarzyło. Teraz, pod wodzą Kamila Kuzery, Korona złapała dobrą serię.
- Wiedziałem, że to będzie okres przejściowy. Wiemy jaki był poprzedni sezon. W tym nastąpiło wiele zmian, więc fajne, że teraz zaczęli punktować. Spodziewałem się, iż nie będzie łatwo, jednak kto wie, może uda się wywalczyć baraże i daj Boże, Ekstraklasę.
Jak zareagowałeś na zwolnienie trenera Bartoszka?
- Chyba wszystkich to zdziwiło, jednak to decyzja zarządu i ciężko mi się do tego odnieść.
Jak go wspominasz?
- Energiczny, charyzmatyczny trener, który potrafi dobrze zmotywować. Uważam, że jest dobrym szkoleniowcem.
A gdybyś miał porównać Macieja Bartoszka do Gino Lettieriego, u którego debiutowałeś w ekstraklasie?
- Zagrałem za jego kadencji tylko dwa mecze. Uważam, że powinno być ich więcej. Nigdy nie otrzymałem od niego prawdziwej szansy, ponieważ nie darzył mnie należytym zaufaniem. Na pewno posiadał wiedzę trenerską. Wyniki, zwłaszcza na początku jego pracy, były dobre. Nie poznałem go wystarczająco, jednak uważam, że był solidnym trenerem.
Różnica w kontakcie na linii trener–zawodnik pomiędzy Bartoszkiem, a Lettierim była znacząca?
- To na pewno. Trener Maciej Bartoszek miał świetny kontakt z graczami. Można było do niego przyjść i porozmawiać. Dodatkowo bariera językowa pomiędzy nami, a Włochem robiła swoje.
Nieporównywalnie większym zaufaniem darzył Cię Mirosław Smyła.
- Tak, to trener Smyła dał mi prawdziwą szansę, pod jego skrzydłami czułem się ważną postacią, jednak złapałem kontuzję, która skreśliła mnie na dłuższy czas. Podejrzewam, że gdyby nie ona, dziś miałbym w CV co najmniej kilka meczów więcej na najwyższym szczeblu rozgrywek.
Widziałbyś się w pierwszym składzie tej obecnej kadry?
- Ciężko powiedzieć. To zależy od trenera. Jeśli zawodnik dostaje szanse, trener mu ufa, to dobrze czuje się i gra coraz lepiej. Wrócę pełen optymizmu i mam nadzieję, że zagoszczę na dłużej w „jedenastce”. To jest mój cel. Mam nadzieję, że ominą mnie kontuzje i spełnią się moje marzenia. Jestem wychowankiem klubu i gra dla Korony to marzenie.
Była możliwość, abyś wrócił do Kielc już w zimie?
- Nie, nie było tematu.
W lipcu wrócisz do drużyny ekstraklasowej, czy pierwszoligowej?
- Do końca zostało 10 kolejek? W takim razie myślę, że przy utrzymaniu dobrej dyspozycji ekstraklasa jeszcze w tym sezonie jest realna. Każdy po cichu liczy na to, jednak trzeba pamiętać, to sezon przejściowy i ciężko spekulować. Życzę Koronie awansu. Następne mecze będą kluczowe, jeśli seria będzie trwała ten cel może się spełnić.
Druga drużyna Korony też była do niedawna w kryzysie. Uda się jej utrzymać w III lidze?
- Kiedy ja grałem w drugiej drużynie, schodziło do nas wielu doświadczonych zawodników z pierwszego zespołu. To był istotny czynnik, bo zupełnie inaczej się gra, gdy obok siebie masz pewne i ograne postacie na placu gry. Teraz tego brakuje. Kadra jest bardzo młoda, przeważają chłopcy z rocznika 2002, 2003, którym w pewnych momentach brakuje seniorskiego ogrania. Jednak ostatnio wreszcie zapunktowali i to przeciwko „Stalówce”, dlatego wierzę w trenera Mierzwę oraz utrzymanie, ponieważ chłopcy mają potencjał. Nieprzypadkowo są w Koronie. Trzymam kciuki, aby to ruszyło.
Skoro podpatrujesz Ramosa, Varane’a, to mistrzem Hiszpanii będzie…
-Real.
Triumfator 1. Ligi?
- Korona już raczej nie da rady, więc powiem, że Bruk-Bet Termalica.
A Ligi Mistrzów?
- Z taką formą Manchester City. To, jak Guardiola poukładał ten zespół, nie mieści się w głowie.
Rozmawiał: Michał Gajos