Przerwa pomogła Kielcom. Wygrali zasłużenie
Łomża Vive Kielce pewnie triumfowała nad Mieszkowem Brześć 34:27, w 4. kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów i tym samym powiększyła przewagę nad trzecią pozycją, umacniając się jednocześnie na drugiej lokacie. Dla kielczan był to pierwszy po dwóch tygodniach mecz. – Możliwe, że wbrew pozorom ta przerwa pomogła Kielcom. Zagrali dużo lepiej i zasłużenie zwyciężyli – ocenia wypożyczony zawodnik mistrza Polski, aktualnie gracz Mieszkowa – Paweł Paczkowski.
Dla 27-latka powrót do Kielc nie należał do przyjemnych, jego drużyna znacząco przegrała, a sam zawodnik nie odgrywał w obecnej ekipa kluczowej roli. – Głównym powodem naszej porażki były niewykorzystane sytuacje jeden na jeden, które znakomicie bronił bramkarz gospodarzy. Z tego rywale mogli wyprowadzać kontry, co wykorzystywali, zdobywając łatwe bramki. Mogliśmy zrobić więcej. Jeśli o mnie chodzi, miałem niewiele czasu, aby się wykazać – przyznaje popularny „Paczas”.
Kielczanie z meczu na mecz wyglądają coraz pewniej oraz co ważne, coraz rzadziej zdarzają się momenty w meczu, kiedy tracą kontrolę i koncentrację. – Trzeba podkreślić i cieszyć się z tej intensywnej i dobrej pierwszej połowy. Do poprawy lekki przestój w drugiej części. Jednak widać, że nad tym pracujemy, ponieważ ten moment dekoncentracji był zdecydowanie krótszy niż ostatnio – mówi Tomasz Gębala.
Środowe spotkanie odbyło się przy dźwiękach piszczących butów czy okrzyków zawodników na boisku, które zastąpiły te z trybun, w wykonaniu kieleckiej publiczności. Wszystko przez obowiązującą w stolicy naszego województwa czerwoną strefę. – Brakowało nam kibiców, z własną halą to tak, jakby grać z dodatkowym zawodnikiem. My jednak się do tego trochę przyzwyczailiśmy, ponieważ musieliśmy już grać w pustych halach – kwituje rozgrywający.
W następnym meczu Ligi Mistrzów Łomża Vive Kielce zagra w PSG. Wcześniej, w lidze, zmierzy się z Gwardią Opole. Ten mecz w sobotę o godz. 14:45.
fot: Anna Benicewicz-Miazga