Koroniarze wspominają: Paweł Kozak o trenerze Paliku, Małolepszym i czasach Nidy Gips
Paweł Kozak kozakiem był i jest nie tylko z uwagi na swoje nazwisko. Na murawie nigdy nie odstawiał nogi. Z Koroną Kielce wywalczył dwa awanse do drugiej ligi i swego czasu został wybrany piłkarzem trzydziestolecia klubu. Jak legendarny pomocnik wspomina swoją grę w żółto-czerwonych barwach?
Korona to dla mnie…
- Mój dom, rodzina, lata młodości, serce. Nie grałem w wielu klubach. Nie powiem, że nie darzę ich sympatią, choć wśród nich były zespoły nielubiane przez kibiców z Kielc. Tak się te losy toczyły. Jestem jednak kielczaninem i zawsze czułem się Koroniarzem. To nie podlega dyskusji.
Najbardziej pamiętny mecz:
- Trochę się to u mnie zatarło. Kiedyś prowadziłem swoje kroniki, ale też mi je gdzieś wcięło. Ja rzadko strzelałem gole, a było takie spotkanie u siebie z Jeziorakiem Iława, w którym zdobyłem dwie bramki.
Najlepszy/ulubiony trener, z którym pracował w Koronie:
- Jeśli chodzi o podejście, Czesław Palik. Miał wszystko wypośrodkowane. Potrafił zrobić atmosferę, nastawić człowieka na mecz. Interesował się naszym życiem rodzinnym, nie skupiał się tylko na wyniku sportowym. Dobry trener i wychowawca. Taki drugi ojciec dla mojego pokolenia. Wielkim pasjonatem był również Włodek Gąsior. Chociaż u niego była tylko piłka, boisko, wynik… Czuło się dużą presję.
Najlepszy piłkarz:
- Za najlepszego uważałem Mirka Małolepszego, który przyszedł do Kielc z Zagłębia Sosnowiec. Występował w Koronie trochę wcześniej. To był mój idol. Nie znałem go osobiście, ale musiał mieć charyzmę, że swoim zachowaniem na boisku i poza nim ciągnął za sobą resztę drużyny. Każdemu można przykleić jakąś łatkę, mi też, ale to był gość, który imponował budową ciała. Miał rozwinięte mięśnie. Czuł piłkę. Z zawodników, z którymi grałem, wychowałem się z kolei przy Leszku Wójciku, i postawiłbym na niego.
Najbardziej barwny zawodnik:
- Darek Janczak. Potrafił rozładować napięcie. Był inteligentny i jak nie szło, to nie było na zasadzie żartów poniżej pasa czy dobijania reszty. Wręcz odwrotnie. Pamiętam, jak Włodek Gąsior chciał z niego zrezygnować przez poważną kontuzję. W tle była sprawa przedłużenia kontraktu. Byłem w grupie, która powiedziała trenerowi, że warto zostawić go w drużynie. Bo nawet jeśli piłkarsko nie dojdzie już do siebie, to przyda się właśnie w szatni. Ona jest bardzo ważna. Dla mnie to trzy czwarte całej roboty.
Najzabawniejsza sytuacja z boiska lub szatni:
- Czytałem wcześniej fragmenty książki i chyba wszystko już napisałeś. Ciężko mi przypomnieć sobie coś nowego… To prawda, że po powrocie z Wisły do Korony jeździł pan do Krakowa tylko po to, by przywieźć chłopakom z tamtejszego KFC kurczaki? Ktoś może to odebrać, że nam trochę odbijało, ale tak było. Może nie nagminnie, ale faktycznie zdarzyło się, gdy mieliśmy jakieś wolne. Padło hasło, zrzuciliśmy się na paliwo i przywieźliśmy jedzenie dla reszty. W Kielcach nie było wtedy takich rzeczy.
Najbardziej zadowolony, jeśli chodzi o Koronę, jestem z…
- Że w pomeczowe poniedziałki z dumą można było przejść się ulicą Sienkiewicza. A potęgowała to drużyna oparta na wychowankach. Nie było sytuacji, że zaraz po spotkaniu pakowaliśmy się do samochodów i rozjeżdżaliśmy się. Za Nidy Gips mieliśmy taką swoją knajpkę i po meczach szliśmy tam całymi rodzinami. Czy to na piwo, czy na colę. To budowało atmosferę. Nie mówię, że w czasie Nidy czegoś nam brakowało, ale wiadomo, że czasy bywały różne. W pewnym momencie zostałem wypożyczony z Darkiem Kozubkiem do KSZO, żeby wystarczyło na pensje. Wcześniej zostałem też odstawiony do lombardu, z którego z Mariuszem Mucharskim, w sumie przez przypadek, trafiliśmy do Wisły Kraków.
Najbardziej żałuję, że…
- Przy drobnych wzmocnieniach tamten zespół mógł powalczyć o najwyższą klasę rozgrywkową. Mieliśmy pewne podłoże, które Korona obecnie zaniedbała. Mając dobrą pracę z młodzieżą, nikomu nie zależało na tym, by na tych chłopaków stawiać. A efekty tego są i będą teraz widoczne.
Powrót do Ekstraklasy w przyszłym roku - tak czy nie?
- Fajnie by było, ale trzeba najpierw poprawić fundamenty. W klubie jest dużo utalentowanych zawodników, choć oczywiście samą młodzieżą też nie wygra się ligi. Trzeba mieć szkielet złożony ze starszych, ale niewypalonych piłkarzy, który to wszystko pociągnie. Chciałbym, żeby Korona pograła na wysokim poziomie, żeby ci młodsi łapali doświadczenie. Trzeba podejść do tego na spokojnie, z cierpliwością. Bo pewnie można nakupować nowych zawodników i zrobić szybko awans, ale to nie sztuka, bo później trzeba to wszystko utrzymać.
Więcej wspomnień i historii związanych z Koroną znajdziecie z książce „Koroniarze”.
Wasze komentarze
Pozdrawiam sąsiada .
Pozdrawiam i zdrowia życzę. Paweł, ale z tym Leszkiem Wójcikiem to pojechałeś. Na trybunach mówiliśmy na niego "Panienka" bo taki delikatny i wywrotny.
To był strzał na bramkę od strony bloków.
Pozdrawiam Pana Pawła i życzę zdrowia