Jestem chłopakom winny małe, zimne piwo. Jeśli trener pozwoli
Marcel Gąsior zwrócił na siebie uwagę wszystkich kibiców w meczu z Miedzią Legnica. Pomocnik Korony Kielce zdobył premierowego gola w żółto-czerwonych barwach, ale potem w fatalny sposób zmarnował rzut karny i kielczanie tylko zremisowali z Miedzią Legnica 1:1. - Wkradło się trochę nonszalancji. Jestem chłopakom winny małe, zimne piwo, jeśli trener pozwoli - mówi pechowy strzelec na gorąco po meczu.
- Gdyby udało mi się tą wcinkę strzelić, to byłby to bardzo udany występ - podkreśla 26-latek, który otworzył wynik spotkania już w 2. minucie meczu. Wykorzystał wówczas precyzyjne dośrodkowanie z rzutu wolnego Pawła Łysiaka. Potem jednak przeszedł drogę od bohatera do antybohatera. Jego strzał podcinką, a'la Panenka z rzutu karnego przeleciał nad poprzeczką.
Jak się okazuje, nie był to przypływ chwili, impulsu, a wytrenowane zagranie. Tym razem nie zdało jednak egzaminu. - Zawsze, kiedy miałem możliwość podejścia do karnego, to starałem się strzelać podcinką. Nie powiem, że miałem to wytrenowane do perfekcji, ale taki był pomysł i zamiar. Biorę to na siebie. Nie udało się - odpiera.
Kielczanie stracili prowadzenie i zremisowali z Miedzią 1:1.
- Fizycznie czuliśmy się bardzo dobrze. W tygodniu kładliśmy duży nacisk na taktykę i wiedzieliśmy, jak podejść "Miedziankę". Boisko to dzisiaj oddawało. W końcówce mieliśmy jeszcze parę sytuacji, którymi mogliśmy załatwić rywali, ale się nie udało. Jest remis i dobrze, że już w środę gramy kolejny mecz. Cała naprzód - kwituje Gąsior.
Fot. B. Hamanowicz / miedzlegnica.eu
Wasze komentarze