Jak spadniemy... Chcę od razu awansować z Koroną do Ekstraklasy. Nie mogę w nieskończoność dokładać
Suzuki Motor Poland od kilku lat jest obecne w polskim sporcie. Wspiera piłkarzy i piłkarki ręcznych, koszykarzy, pięściarzy, a także Koronę Kielce. Kibicom żółto-czerwonych firmy motoryzacyjnej przedstawiać nie trzeba. W piątek, choć kielecka drużyna rozgrywa w Lubinie kolejny bardzo ważny mecz w Ekstrakalsie, na pierwszym planie będzie Suzuki Boxing Night II. To gala bokserska, którą swoim wsparciem firmuje właśnie japoński koncern motoryzacyjny. O Koronie jednak nie zapomina. I zapowiada - pomoże klubowi także w pierwszej lidze.
W tym samym czasie, kiedy żółto-czerwoni będą walczyć o punkty z Zagłębiem, w Kieleckim Centrum Kultury pięści skrzyżują bokserzy. Wisienką na torcie piątkowej gali będzie hitowe starcie Mateusza Masternaka z Siergiejem Radczenko. Właśnie z tej okazji porozmawialiśmy chwilę z prezesem Suzuki Motor Poland, Piotrem Dulnikiem. Jego firma objęła mecenas nad polskim boksem i chce doprowadzić tę dyscyplinę znów do świetności. Plany są duże, ambitne. Siwych włosów na głowie prezesa przybywa natomiast z powodu kieleckiej Korony. Ale jak przekonuje bokserską analogią - trzeba wstać i walczyć dalej. - Właśnie tak nastawiony jest trener Bartoszek. Jak pięściarze, walczymy do ostatniej kropli krwi - mówi prezes Suzuki Motor Poland.
Dla kielczanina Korona jest bardzo bliska, dlatego cały czas wierzy w utrzymanie. A jeśli klub spadnie, zapowiada, że pomoże mu w jak najszybszym powrocie do elity. - Chcę od razu awansować do Ekstraklasy. Nie mogę temu klubowi w nieskończoność dokładać. Już teraz nasze wsparcie jest kilkumilionowe. Myślę, co z nim zrobić w pierwszej lidze - mówi Piotr Dulnik.
Z prezesem Suzuki porozmawialiśmy o Koronie, ale też o planach dotyczących boksu. To oczko w głowie prezesa Suzuki Motor Poland.
Po co Suzuki potrzebny sport do życia?
- To bardzo proste pytanie. Jestem osobą bardzo nieoczywistą i nie lubię postępować tak, jak wszyscy wokół. To dotyczy biznesu, ale też życia prywatnego. Jak popatrzy się na inne marki motoryzacyjne, to każdy skupia się na najprostszych sposobach marketingowych, czyli Internet, telewizja, reklamy, przecena. I na tym się to kończy. U nas te elementy także się pojawiają, ale chcemy wychodzić szerzej - myśleć nie tylko o biznesie, ale też o tym, jak tym biznesem się podzielić. Myślimy o kibicach, myślimy o sporcie z punktu widzenia kraju. Dzięki temu oglądalność i świadomość marki będzie większa. Mamy tutaj taką sytuację win-win. Pomagamy sportowcom, klubom, reprezentacjom - bo należy pamiętać, że jesteśmy sponsorem reprezentacji piłki ręcznej, kadry koszykówki, kadry pięściarzy i Korony Kielce - pomagamy budować emocje, chcemy być kojarzeni z walką, zdrowym stylem życia, ale też pokazujemy młodzieży, że sport jest wartościowym kierunkiem i nie trzeba siedzieć przy komputerze, czy pod blokiem, tylko można się gdzieś zaangażować. To jest bardzo szeroki zbiór elementów.
Jednym z nich jest piątkowa gala - druga edycja Suzuki Boxing Night. Czym dla pana jest ta marka?
- To ciekawy projekt, który do tej pory nie istniał. Boks olimpijski potrzebował zmian. Te zmiany nastąpiły w Polskim Związku Bokserskim, mamy teraz w nim nowe władze. Ale aby nasi zawodnicy byli docenieni i mogli skupić się na treningach oraz mieli spokojną głowę, potrzebny był silny partner, który ma swoją wizję. My jesteśmy firmą, która nie skupia się tylko i wyłącznie na kupowaniu logotypów na koszulach, czy LEDach, ale chce mocno angażować się też w działalność operacyjną. Takim przykładem jest moja obecność w Radzie Nadzorczej Polskiej Ligi Koszykówki. W przypadku PZB, czy Korony, w strukturach wewnętrznych mnie nie ma, ale i tak jestem mocno zaangażowany.
Jeśli chodzi o Suzuki Boxing Night, to naszym założeniem są dwa główne filary. Pierwszym z nich jest dobra jakość sportowa. Nie wyobrażam sobie, aby zawodnicy dysponowali małymi umiejętnościami, albo nie byli w formie. To jest dla nas podstawa, bo chcemy dostarczyć widzom określoną jakość. Ponadto, dla mnie w życiu istotne są detale, dlatego druga sprawa to architektura - scenografia, światło, muzyka, dźwięk. W piątek wiele osób będzie zaskoczonych, gdy zobaczy salę, scenografię, czy grę świateł. To będzie teatr i sport. Właśnie to chcemy robić. Myślę, że takich gal będziemy realizowali cztery-pięć w skali roku. W tym samym kierunku chcemy iść w Lidze Boksu.
Mateusz Masternak jest teraz na rozdrożu. Czy kolejne gale też będą taką mieszanką boksu olimpijskiego z boksem zawodowym?
Może się tak zdarzyć, że na gali olimpijskiej pojawią się zawodowi pięściarze, którzy będą toczyli rankingowe pojedynki. Nie jest to trudne przedsięwzięcie i możemy to zorganizować. Być może podniesiemy tym oglądalność, być może zyskają na tym pięściarze zawodowi i olimpijscy. Być może pięściarze zawodowi będą chcieli brać udział w naszych fajnych jakościowo galach z dużą oglądalnością. Poprzednią naszą galę Suzuki Boxing Night, zorganizowaną w Hiltonie, oglądały setki tysięcy widzów. Myślę, że to bardzo dobry kierunek.
W jakim położeniu jest obecnie polski boks olimpijski? Czy to nie jest takie błędne koło, że chcemy oglądać zawodowców, ale poza kilkoma wyjątkami, nie mamy za bardzo się czym pochwalić? Przez to olimpijczycy nie mogą wyjść wyżej, do boksu zawodowego.
- To prawda. Boks olimpijski był niedoceniany, ale mam nadzieję, że taki się w końcu stanie. Zawodnicy boksu olimpijskiego często charakteryzują się dobrymi umiejętnościami i często nie są gorsi od pięściarzy zawodowych. Pojedynki są bardzo atrakcyjne. Krok po kroku zadbamy o to, aby Suzuki Boxing Night oraz boks olimpijski stały się atrakcyjną częścią polskiego sportu, która będzie dostarczała emocji. Organizujemy te gale po to, aby w czasie treningu i przygotowań, oprócz stypendiów, dostarczyć pięściarzom także możliwość uczestnictwa w fajnych wydarzeniach, będących rónież dla nich motywacją. Każdy z zawodników, występujących na gali, jest przez nas wynagradzany. Mamy określoną kwotę za występ, premie za zwycięstwo. Dbamy o tych zawodników, którzy cztery lata czekają na Olimpiadę. To trochę tak, jak w biznesie. Kiedy cele są blisko, mamy ciągły ogień, ale kiedy są daleko, to wkrada się marazm.
A Polska Liga Boksu?
- To pomysł niezależny od Suzuki Boxing Night. Mamy Polską Ligę Koszykówki, Ekstraklasę w piłce nożnej, a teraz chcemy stworzyć Polską Ligę Boksu poprzez firmę, która będzie się tym zajmowała i organizowała cały system rozgrywek. W tym momencie mamy już około dziesięciu drużyn, które wyraziły chęć udziału. Te kluby będą toczyć między sobą mecze między miastami, a mam nadzieję, że będą one także transmitowane przez media. Mówimy tu o Kielcach, Warszawie, Lublinie, Bydgoszczy. Myślę, że to będzie atrakcyjny produkt dla kibica.
Będzie atrakcyjny, jeśli będzie wyglądał podobnie, jak PKO Ekstraklasa. Tego nie można zarzucić piłce nożnej - jest dobrze opakowana. Pytanie, czy tak samo będzie z boksem.
- Tak jak wspomniałem, dla mnie detale są bardzo ważne. Nie będę głównym sponsorem, czy organizatorem gali pięściarskiej, jeśli miałaby ona być źle oceniana jeśli chodzi o całą otoczkę i infrastrukturę. To w mojej opiini jest podstawa. Gdyby to miało wszystko rozgrywać w jakiejś obskurnej hali z jednym banerem z tyłu, to tego bym nie robił. To ma być show.
Suzuki kompletuje wartościowych bokserów, wartościowe bokserki. Co to za projekt?
- W 2019 roku utworzyliśmy projekt "Suzuki Top Team". Miał on na celu, aby zawodnicy skupili się tylko na treningu. Zdajemy sobie sprawę, że zawodnicy piłki nożnej, czy koszykówki są fantastycznie wynagradzani i nie muszą się niczym martwić, a pięściarze i pięściarki olimpijscy są często niedoceniani. Bokserzy mają krew, pot, łzy, a jeszcze do tego musieli sobie szukać regionalnie sponsorów, żeby kupować odżywki, czy dojeżdżać na mecze. Aby zawodnik mógł spokojnie przygotować się do zawodów, musi mieć spokojną głowę i skupić się tylko na treningu. Chcieliśmy, aby zawodnicy poczuli się docenieni. W Top Team mamy obecnie dziewięciu zawodników. Płacimy im stypendia, miesięczną pensję, dostarczamy samochody.
Trzeba być najlepszym, żeby się tam dostać?
- Nie ma ściśle ustalonych zasad, kto się w tym projekcie znajdzie. Top Team powstał na bazie mojego pomysłu, a z racji, że nie lubię czekać, wdrożyliśmy go bardzo szybko. Teraz dalej będziemy go rozwijali. Myślę, że chciałbym powiększać tę grupę, niż ją kurczyć, czy wymieniać zawodników.
Mając obok siebie prezesa, nie sposób się nie zapytać o piłkę nożną. Co z tą Koroną?
- Nie będziemy owijać w bawełnę i mówić, że jest wszystko fajnie. Mamy bardzo trudną sytuację - pięć meczów do końca i 15 punktów do zdobycia. Matematycznie wciąż wszystko jest w naszych nogach. Jeżeli się to nie uda, to ja i moja firma dalej zostajemy w Koronie. Jesteśmy w nazwie stadionu, mamy koszulki i z tym zostaniemy. Zaznaczam, że nie chcę być tylko sponsorem. Dbamy o każdy szczegół i mocno się angażujemy. Chcę też być w środku klubu - spotykać się, ustalać biznesplan. Przeznaczamy Koronie duże pieniądze, a nie chcielibyśmy dawać ich na projekty, które byłby złe pod względem jakościowym.
Co z Koroną, jeśli spadnie do pierwszej ligi? Nie chcę tak mówić, bo wciąż wierzę w utrzymanie. Jestem codziennie w kontakcie z trenerem, nieustannie rozmawiamy różnych sprawach, o zawodnikach. Trener Bartoszek jest mocno naładowany, wierzy. Jeśli spadniemy... to cóż, taki jest sport. Wchodzimy na ring i walczymy - można przegrać nawet wtedy, kiedy jest się faworytem. Jeśli faktyczynie tak się stanie, to być może w przyszłym roku będziemy walczyli młodymi, polskimi zawodnikami o szybki powrót do Ekstraklasy.
A co ze wsparciem finansowym Suzuki w pierwszej lidze?
- Już teraz nasze wejście w klub jest kilkumilionowe. Teraz myślę nad tym, jak zbytnio nie zmniejszać tego zaangażowania, bo w pierwszej lidze nie jest łatwo. Chciałbym od razu w kolejnym sezonie awansować z powrotem do Ekstraklasy. To jest prestiż, oglądalność, zainteresowanie. Musimy zachęcić kibiców, aby pojawiali się na stadionie, bo to jest bardzo ważne, szczególnie dla klubu, ale też dla nas wszystkich. Ja osobiście jestem na każdym meczu, przyjeżdżam na nie z Warszawy. Czasami smutno jest mi patrzeć na trybuny, które są puste. Chcemy doprowadzić do tego, aby ten stadion był pełny i aby każdy utożsamiał się z Koroną.
Wymagając od drużyny, powinniśmy wymagać też od siebie.
- Na pewno jest wiele głosów krytyki w kierunku różnych osób. Ja angażuję się nie tylko finansowo, ale też na innych płaszczyznach, bo raz w tygodniu jestem w klubie i rozmawiam z prezesem, trenerem, zawodnikami. Czuję się, jakbym był zaangażowany w klub operacyjnie. Choć wpłacam do tej Korony olbrzymie pieniądze, czytam forum i widzę krytykę mojej osoby. To jest czasami śmieszne, ale musimy temu stawić czoło.
Wymagajmy też od siebie. Gdybyśmy co mecz mieli na trybunach 10 tysięcy osób, to budżet klubu też byłby inny. To nie jest tak, że idziemy na mecz tylko wtedy, kiedy wygrywamy. Aby zwyciężać, trzeba wytworzyć w klubie określone finanse. One pomagają. Jeśli nie ma ludzi na stadionach, to duża część budżetu znika. Ja nie mogę w nieskończoność dokładać i oczekiwać, aż kibice łaskawie, gdy drużyna zacznie wygrywać, przyjdą na stadion. Ja jestem na każdym meczu - czy wygrywamy, czy przegrywamy. Taki jest sport i każdy popełnia błędy. Ja popełniam je w firmie, prezes i trener w klubie także. Nie ma złotego środka. Jeśli weźmiemy ekipy piłkarskie z TOP3 polskiej ligi, to widzimy, że nawet te z wysokimi budżetami niezbyt długo grają w pucharach. Tak samo tutaj. Jeśli spadniemy, będzie mi przykro. Dla mnie wykładnikiem tego, jak człowiek powinien zachowywać się w takich sytuacjach, są właśnie pięściarze. Oni przegrali niejedną walkę. Wstają i biją się dalej. Tak to powinno wyglądać. Ostatnio taką rozmowę przeprowadziłem z trenerem. Powiedziałem mu, że walczymy do końca. Trener Bartoszek też jest tak nastawiony, że Korona będzie biła się do ostatniej kropli krwi. Jeśli przydarzy się spadek, to siadamy od nowa do pracy i kontynuujemy ten projekt wspólnie.
Z boksem zawodowym jest chyba trudniej. Tam rekordy grają.
- Boks zawodowy jest troszeczkę inny. Nie chcę o nim za wiele mówić, ale to prawda. Rekordy odgrywają znaczącą rolę. W boksie olimpijskim jest nieco inaczej. Pięściarze nie mogą się położyć. Ostatnio ktoś mnie zapytał o Koronę i mówię do niego: słuchaj, jak to jest? Walczysz trzy rundy, dwie przegrywasz i co wtedy? Masz w ostatniej wiarę w siebie, żeby ten mecz wygrać? On mówi: Muszę go "ubić", kolokwialnie mówiąc. Tak ja to przekładam na życie. Nie poddaję się. Nie ma takiej sytuacji, w której jest problem i nie da się go rozwiązać. Walczę do końca, działam. Chcę doprowadzić do sytuacji, wszyscy na koniec będziemy znów mogli się cieszyć.
fot: Maciej Urban, materiały prasowe Suzuki Motor Poland
Wasze komentarze
Wymowne zdanie o roli prezesa Zająca...
Tylko akapit.. będziemy walczyli o powrót do ekstraklasy młodymi polskimi zawodnikami".
Czyli kasy na transfery raczej nie będzie i samo postawienie tylko na niedoświadczoną młodzież będzie ryzykowne.
Kilka poprzednich wywiadów też pełnych frazesów!
Efekt....jak widać!
Cksport.pl moze w miare mozliwosci i czasu pana Dulnika warto zrobic "Wasz wywiad" z panem Piotrem Dulnikiem na temat Korony? Mysle ze mogli bysmy sie dowiedziec o wiele konkretniejszych rzeczy niz od niemcow.
WALCZYC KORONA WALCZY!!!
Druga sprawa - Suzuki oczekuje tego, że stadion będzie pełny. Dają pieniądzę, jak on sam sądzi duże - oczekując, że kibice łaskawie przyjdą na stadion, bo on jest co tydzień. Dla mnie 180 km raz na dwa tygodnie z Warszawy, to nie jest jakieś wielkie poświęcenie, bo znam osoby, które z drugiego końca Polski potrafili na mecze Korony przyjechać.
Kibic na końcu z punktu widzenia marketingu będzie zawsze tylko i wyłącznie klientem. Manchester United kilka lat temu pozyskał Donga Fangzhuo, nie dlatego, że był świetnym piłkarzem z Chin, tylko po to, by przyciągnąć przed tv, na stadion i do klubowego sklepu jego rodaków. Wiem, że to inna skala, ale klub absolutnie nie podwyższa poziomu sportowego w zespole, a liczy na to, że pan Janusz wyda 30 zł za to, by się powk....bo Gnjatić nie potrafi grać w piłkę, ale ktoś go nam co tydzień chce pokazywać przez 90 minut.
Suzuki co rok wpłaca duże pieniądze - nie neguję. Ale dlaczego w takim razie, mając ich wkład finansowy, wkład z miasta i C+, ten klub wiecznie jest na debecie?
spadaj z tego forum żółwiu
aby tak sie stalo potrzeba kilka warunkow. Pierwszym to trener jak Bartoszek, ktory chce grac ofensywnie, a nie 8 zawodnikami w polu karnym i wykopywanie do przodu. Po drugie niech sie Niemcy wyniosa, bo z tych ich zagranicznym szrotem nie da sie nic zrobic sensownego. Po naszej degradacji na 1. lige chodzilo 2x wiecej osob niz w tym roku na ekstraklape.
Szkoda kasy na pensje takiego prezesa.
Szkoda kasy na pensje takiego prezesa.